Lekcja polskiego – Słowacki – interpretacja

Autor: Bożena Staniek

Wiersz „Lekcja polskiego – Słowacki” Ernest Bryll napisał w 1964 roku w Gruzji, podczas swej pierwszej zagranicznej podróży. Patrząc na zniewoloną w granicach ZSRR Gruzję, myślał o Polsce. Utwór jest bolesną lekcją o Polsce i Polakach.

Lekcja polskiego – Słowacki – analiza wiersza i środki stylistyczne

„Lekcja polskiego – Słowacki” to wiersz stychiczny, składający się z wersów o zróżnicowanej długości. Bryll stosuje wielokrotnie w utworze przerzutnię: „i z łódek / walących rytmy wiosłem”, „aby tylko tonąć / umiały”.

Rymy w wierszu pojawiają się nieregularnie, są to rymy żeńskie:”pobojowisko – wszystko”, „napocił – sknocił, „Anglicy – dzicy”. Utwór należy do liryki bezpośredniej, obecny jest czasownik w 1 osobie liczby mnogiej: „nie kochamy” oraz zaimki: „my”, „nasza”.

Najczęściej używanym w wierszu środkiem stylistycznym jest metafora: „ojczyzna nasza – także przez cieślę sklecona”, ojczyzna […] kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora”. Odnajdziemy również porównania: „ojczyzna […] niezdarna w swych granicach jak niezwrotny korab”, „choćby jak Anglicy […], a my zawsze dzicy naprzeciw nich”, onomatopeje: „z bulgotem zejść”, „psa szczekanie”, „bulgotanie tonących” oraz anaforę: „co tyle zabijali / co się jak nasz kołodziej”. Środki te służą polemice podmiotu lirycznego z patetycznym spojrzeniem na sprawy ojczyzny. Podobną rolę pełnią epitety: „pierwsze okręty”, łódki posklejane”, okrutnie napocił”. W wierszu można odnaleźć kolokwializmy i brutalizmy: „padlina wraków”, „skrobać szkielety”, sklecona”, do kupy sknocił”. Używając takich określeń, poeta jest tak daleki od patosu, jak tylko jest to możliwe.

Lekcja polskiego – Słowacki – interpretacja

Już pierwsze zdanie tekstu Brylla: „Zbyt wielu szło pod wodę” jest literackim nawiązaniem do wiersza Słowackiego „Testament mój„: „A póki okręt walczył – siedziałem na maszcie, / A gdy tonął – z okrętem poszedłem pod wodę”. Bryll jednak nie przywołuje tekstu Słowackiego, aby gloryfikować obrońców ojczyzny, którzy oddali za nią życie. Przeciwnie, twierdzi, że zbyt wielu zginęło, że cena, jaką płaciliśmy za nasze patriotyczne porywy, była niewspółmierna do efektów. Zginęło wielu „tych z pierwszych okrętów”, ludzi najbardziej inteligentnych i wartościowych, wystarczy wspomnieć choćby Baczyńskiego czy Gajcego, poetów zabitych podczas powstania warszawskiego. Zginęło mnóstwo zwyczajnych ludzi, „z łódek […] posklejanych w domu, jak wiejski cieśla zdarzył – aby tylko tonąć umiały”. Wspominając o nauczycielach, którzy nurkują „skrobać szkielety”, przeciwstawia się poeta lekcjom dawanym młodym Polakom, na których uczy się, że chwała tym, co zginęli, że śmierć za ojczyznę to największy dar, jaki można jej ofiarować. Nie czyn, nie walka – jedynie śmierć. Patos, poświęcanie się  i bohaterstwo zamiast rozwagi i przemyślanego działania.

Ojczyzna jako zatopiony okręt to porównanie, które poeta chce odrzucić. Przeciwstawia się romantycznej wizji patriotyzmu. Ojczyzna „kołysząca się nazbyt i jak zawsze chora /  czeka tych, co potrafią płynąć, zabić – nie mdlejących w progu sypialni carskiej” -pisze dalej poeta. Przywołuje więc postać romantycznego bohatera, Kordiana, który marzył o wolnej Polsce, ale na czyny nie starczyło mu już ani sił, ani odwagi. Strach i Imaginacja, jak pisze Słowacki, unieruchomiły go na progu carskiej sypialni. Taki jest właśnie polski patriotyzm – zdaje się mówić poeta. Wielkie zrywy, romantyczne uniesienia, szlachetne idee, ale zamiast czynu – jedynie chocholi taniec.

Dlaczego podmiot liryczny przeciwstawia Polakom Anglików? Czy dlatego, że kochają zwierzęta? Niekoniecznie, w Polsce jest przecież wielu zwierzolubów. Anglicy to naród konkretny, potrafili zbudować silne imperium, stawiając na pracę i skuteczne działanie, „a my zawsze dzicy naprzeciw nich”. Z szabelką na czołgi – można dopowiedzieć. Z fantazją, w śmierć. A później gloryfikacja męczeńskiej śmierci. Bryll daje czytelnikom mocną, brutalną nawet lekcję patriotyzmu. Swój utwór kończy ironicznym stwierdzeniem: „Psa szczekanie dla obcych uszu bystrzej goni niźli bulgotanie tonących…” Pies ujada, gdy jest agresywny, gdy widzi zagrożenie. To metafora kraju silnego, takie zachowanie, według poety, odbija się w świecie większym echem niż oddawanie życia za idee. „Korab” – ojczyzna – czeka bardziej na tych, „co potrafią płynąć”. Tylko tacy mogą zbudować silny, niezależny kraj.

Wiersz Brylla powstał w pierwszej połowie lat 60-tych, gdy wciąż wracano myślami do przegranego powstania warszawskiego i jego ofiar, do konferencji w Jałcie, której ustalenia okazały się tak niepomyślne dla Polski. Warszawa wciąż jeszcze nie do końca podniosła się z gruzów, cały naród zbierał pieniądze na jej odbudowę, Zamek Królewski leżał w gruzach. To czas bolesnych rozliczeń, dlatego trudno się dziwić wściekłemu atakowi poety na romantyczne idee i  idealizowanie śmierci za ojczyznę. Boli go nurkowanie we wrakach, zbyt wiele w Polsce jest pięknych słów, zbyt mało konkretnych czynów. Lekcja polskiego powinna być odarta z patosu, by przygotować młodych raczej do działania i budowania. Z tym Polacy zawsze sobie jakoś gorzej radzą -niestety.

Dodaj komentarz