Modlitwa Pana Cogito podróżnika – interpretacja

Autor: Anna Morawska

Utwór Zbi­gnie­wa Her­ber­ta „Mo­dli­twa Pana Co­gi­to – po­dróż­ni­ka” jak wska­zu­je sam ty­tuł, jest apo­stro­fą skie­ro­wa­ną do Boga, po­etyc­ką i roz­bu­do­wa­ną mo­dli­twą do Stwo­rzy­cie­la cu­dow­ne­go, we­dług pod­mio­tu li­rycz­ne­go, świa­ta. Klu­czo­we sło­wa wier­sza: „dzię­ku­ję Ci Pa­nie że stwo­rzy­łeś świat pięk­ny i róż­ny” sta­no­wią kom­po­zy­cyj­ną klam­rę utwo­ru. Za­ra­zem tłu­ma­czą w naj­prost­szy spo­sób sto­su­nek oso­by mó­wią­cej do świa­ta i jego Stwór­cy.

Modlitwa Pana Cogito – Podróżnika – analiza

Utwór, jak więk­szość twór­czo­ści Zbi­gnie­wa Her­ber­ta, jest wier­szem wol­nym, nie speł­nia ry­go­rów sys­te­mo­wych, do­ty­czą­cych in­ter­punk­cji czy ry­mów. Roz­po­czy­na się apo­stro­fą do Boga, a każ­da ko­lej­na myśl za­wie­ra się w no­wej stro­fie. Au­tor prze­strze­gał jed­nak, aby każ­dy od­dziel­ny zwrot do Pana, bę­dą­cy proś­bą, dzięk­czy­nie­niem, czy bła­ga­niem o uzy­ska­nie wy­ba­cze­nia, za­ini­cjo­wa­ny był myśl­ni­kiem.

Z tego wzglę­du cały utwór po­dzie­lić moż­na na pięć za­sad­ni­czych czę­ści, z któ­rych pierw­sza wy­ra­ża po­dzię­ko­wa­nie za dary Boże pod­czas po­dró­ży Pana Co­gi­to, dru­ga jest proś­bą o prze­ba­cze­nie, ko­lej­na to po­now­ne dzięk­czy­nie­nie, czwar­ta sta­no­wi proś­bę o wy­na­gro­dze­nie łask, ja­kich pod­miot li­rycz­ny do­znał od do­brych lu­dzi, spo­tka­nych na swej dro­dze, a ostat­nia jest proś­bą o dar lep­sze­go ro­zu­mie­nia lu­dzi i po­ko­rę.

Wiersz za­koń­czo­ny jest po­wtó­rze­niem ini­cjal­ne­go zda­nia, co de­cy­du­je o klam­ro­wej bu­do­wie utwo­ru. Ostat­nie zda­nie „a je­śli to Two­je uwo­dze­nie je­stem uwie­dzio­ny na za­wsze/​i bez wy­ba­cze­nia” do­bit­nie przed­sta­wia mi­łość oso­by mó­wią­cej do świa­ta, któ­rej obec­ność wy­czu­wa się w każ­dym wer­sie mo­dli­twy.

Modlitwa Pana Cogito podróżnika – interpretacja wiersza

Dla peł­ne­go zro­zu­mie­nia prze­sła­nia i naj­głęb­sze­go sen­su tego wier­sza, nie­zbęd­na jest re­flek­sja nad oso­bą pod­mio­tu li­rycz­ne­go, w imie­niu któ­re­go wy­po­wia­da się sam po­eta. O nie­wąt­pli­wej eru­dy­cji i wy­kształ­ce­niu Pana Co­gi­to, świad­czą licz­ne na­wią­za­nia do kul­tu­ry an­tycz­nej, nie­zna­ne z pew­no­ścią prze­cięt­ne­mu czy­tel­ni­ko­wi. Her­bert sto­su­je roz­ma­ite me­ta­fo­ry, aby nie­ja­ko zmu­sić od­bior­cę do kre­atyw­ne­go wy­sił­ku in­ter­pre­ta­cji tek­stu. Za­miast użyć sło­wa Ita­ka, na­zwy wy­spy z epo­su Ho­me­ra, obec­ne­go w świa­do­mo­ści kul­tu­ro­wej Eu­ro­pej­czy­ków, okre­ślił ją mia­nem „oj­czy­stej wy­spy syna La­er­te­sa”, co z pew­no­ścią dla nie­wie­lu jest zro­zu­mia­łe. Uży­wa tak­że ła­ciń­skich zwro­tów, wspo­mi­na Lor­da By­ro­na i zna­nych ma­la­rzy, Akro­pol, a tak­że wy­mie­nia miej­sca, któ­re od­wie­dził, co wy­ma­ga orien­ta­cji geo­gra­ficz­nej. Czy jed­nak ten wy­so­ki po­ziom kul­tu­ry i wie­dzy, wpły­wa na fakt, że pod­miot li­rycz­ny jawi się w tym utwo­rze jako zim­ny i nie­przy­stęp­ny pro­fe­sor, cho­wa­ją­cy się za ka­te­drą przed oba­wą bliż­sze­go kon­tak­tu ze stu­den­ta­mi, i z ta­kiej po­zy­cji przed­sta­wia nam swój na­uko­wy wy­kład o świe­cie? Otóż nie.

Mimo ol­brzy­miej eru­dy­cji, po­eta nie przyj­mu­je po­sta­ci uczo­ne­go, lecz w tej pły­ną­cej pro­sto z ser­ca, nie­zwy­kle szcze­rej i pro­sto­li­nij­nej mo­dli­twie wy­ra­ża za­chwyt pro­ste­go czło­wie­ka nad dzie­łem stwo­rze­nia Boga. Sta­je się ra­czej pro­pa­ga­to­rem fran­cisz­kań­skie­go sto­sun­ku do ota­cza­ją­ce­go nas pięk­na ży­cia. Od­czu­wa nie­zwy­kłą po­etyc­kość w ma­łym osioł­ku z wy­spy Kor­ky­ra, jego ser­ce ra­du­je do­bry uczy­nek sta­rusz­ka z Ita­ki i za­chwy­ca się tau­to­lo­gia­mi na­tu­ry, któ­re są prze­cież ja­sne dla pro­stych lu­dzi, dla któ­rych las jest la­sem, mo­rze mo­rzem, a ska­ła ska­łą. Po­dob­nie jak Je­zus na­uczał wśród lu­dzi ubo­gich i nie­wy­kształ­co­nych, a skrył swo­ją na­ukę przed fa­ry­ze­usza­mi, tak i pod­miot li­rycz­ny prze­ma­wia w wier­szu do lu­dzi pro­stych, któ­rzy umie­ją za­chwy­cić się praw­dzi­wie Bo­skim ge­niu­szem, któ­ry two­rzy „pięk­ny i bar­dzo róż­ny świat”.

Swo­je za­da­nie jako po­ety po­kor­ne­go, tego, któ­ry pra­gnie źró­dła i prze­ka­zu­je to źró­dło in­nym, pra­gnie speł­nić po­przez uka­za­nie zwy­kłym śmier­tel­ni­kom, jak wspa­nia­łym w swej pro­sto­cie jest ota­cza­ją­cy nas świat. To, co jed­nym może wy­da­wać się sza­rą rze­czy­wi­sto­ścią, dla in­nych przy­bie­ra po­stać sa­crum, w któ­rej ob­ja­wia się Bo­ska obec­ność. Sens utwo­ru Her­ber­ta moż­na by opi­sać pa­ra­fra­zą po­wie­dze­nia „Dia­beł tkwi w szcze­gó­łach”. Jego zda­niem, to ra­czej Bóg ob­ja­wia się w szcze­gó­łach, drob­nych de­ta­lach, ma­ją­cych tak waż­ne zna­cze­nie w na­szym ży­ciu, a w któ­rych tyl­ko pro­stym i otwar­tym na świat lu­dziom, uda­je się uj­rzeć in­ge­ren­cję sił nad­przy­ro­dzo­nych, upo­sta­cio­wio­nych, we­dług wie­rzą­cych, w oso­bie Boga Stwo­rzy­cie­la.

W związ­ku z roz­wa­ża­niem pro­ble­mu co­dzien­no­ści, war­to przy­to­czyć frag­ment książ­ki „Pod­ręcz­nik wo­jow­ni­ka świa­tła” Pau­la Co­el­ho. Brzmi on: „Wo­jow­nik sku­pia się na ma­leń­kich cu­dach co­dzien­no­ści. Je­śli po­tra­fi w nich doj­rzeć to, co pięk­ne, zna­czy to, że i on nosi w so­bie pięk­no, bo­wiem świat jest zwier­cia­dłem, w któ­rym od­bi­ja się twarz każ­de­go czło­wie­ka.” Sło­wa te wy­ra­ża­ją po­dob­ny po­gląd na ten aspekt ży­cia, co wiersz „Mo­dli­twa Pana Co­gi­to – po­dróż­ni­ka”.

War­to szcze­gól­nie pod­kre­ślić zna­cze­nie utwo­ru Her­ber­ta, zwró­cić uwa­gę na ge­niusz i nie­zwy­kły kunszt po­ety, któ­ry do­sko­na­le wie, cze­go po­trze­bu­ją jego od­bior­cy, ja­kich war­to­ści brak im w ży­ciu, w ja­kich kwe­stiach eg­zy­sten­cjal­nych przy­da­ło­by im się wspar­cie i po­krze­pie­nie ze stro­ny ar­ty­sty i jak prze­ko­nać ich o słusz­no­ści pro­pa­go­wa­nych przez nie­go po­glą­dów. Pan Co­gi­to stwa­rza wra­że­nie oso­by nie­zwy­kle elo­kwent­nej i wy­kształ­co­nej, a prze­cież samo jego „na­zwi­sko” ozna­cza tyle, co „my­śleć”.

Z po­sta­cią Pana Co­gi­to nie­wąt­pli­wie ko­ja­rzy się słyn­ne zda­nie wy­po­wie­dzia­ne przez Kar­te­zju­sza „Co­gi­to ergo sum”, czy­li „My­ślę, więc je­stem”. Wy­wo­dzą­ca się z ary­sto­te­le­so­wej lo­gi­ki sen­ten­cja za­kła­da, że nie ma ży­cia bez my­śle­nia, re­flek­sji, roz­wa­żań, tak istot­nych w ży­ciu, a tak czę­sto po­mi­ja­nych w co­dzien­nych czyn­no­ściach, z po­wo­du sza­lo­ne­go bie­gu współ­cze­sne­go świa­ta, któ­re nie daje cza­su na od­po­czy­nek po­łą­czo­ny z krót­kim za­sta­no­wie­niem się nad sen­sem tej go­ni­twy. Je­stem czło­wie­kiem, więc my­ślę. My­ślę, więc je­stem. Taką za­leż­ność w ży­ciu kul­ty­wu­je Zbi­gniew Her­bert w swo­im to­mi­ku po­ezji „Pan Co­gi­to”. Jed­nak w utwo­rach z tej se­rii po­eta prze­ka­zu­je wraż­li­wym na pięk­no jego pió­ra coś wię­cej niż tyl­ko wzór kul­tu­ral­nej i peł­nej eru­dy­cji oso­by Pana Co­gi­to. Jego wier­sze, czę­sto zwią­za­ne z wia­rą i peł­nią­ce funk­cję mo­dli­twy, są swe­go ro­dza­ju Do­brą No­wi­ną, czy­li Ewan­ge­lią. Au­tor pe­łen po­ko­ry uka­zu­je szlak pro­wa­dzą­cy do Boga, a prze­bie­ga­ją­cą przez wspa­nia­ły, pięk­ny i tak róż­ny świat, stwo­rzo­ny dla nas, lu­dzi, z któ­re­go bo­gac­twa win­ni­śmy czer­pać gar­ścia­mi. Mimo swej jaw­nej kom­pe­ten­cji pod­miot li­rycz­ny nie peł­ni funk­cji na­uczy­cie­la, po­nie­waż wie, że nie może uwa­żać się za au­to­ry­tet. Jest tak­że, jak każ­dy śmier­tel­nik, grzesz­ny, dla­te­go w utwo­rze przed­sta­wia rów­nież sie­bie jako błą­dzą­ce­go i wy­cią­ga­ją­ce­go do Boga rękę z proś­bą o po­moc. Nie może po­zwo­lić, aby czy­tel­ni­cy ode­bra­li go za wzór do na­śla­do­wa­nia, gdyż on jest tak samo nie­do­sko­na­ły i ułom­ny, jak i oni.

Po­przez po­sta­wę Pana Co­gi­to po­eta za­le­d­wie pra­gnie zwró­cić uwa­gę od­bior­cy na moż­li­we spo­so­by po­stę­po­wa­nia i sto­sun­ku do świa­ta i jego Stwo­rzy­cie­la, któ­re on sam po­wi­nien w ci­szy swo­je­go ser­ca i su­mie­nia do­kład­nie prze­my­śleć i ewen­tu­al­nie uznać za prio­ry­te­to­we dla nie­go. Nie pró­bu­je na­to­miast uka­zy­wać pro­pa­go­wa­nych przez sie­bie war­to­ści, jako je­dy­nie słusz­nych, nie­zbęd­nych każ­de­mu czło­wie­ko­wi, po­nie­waż wie, że tak jak świat jest bar­dzo róż­ny, tak i bar­dzo róż­ni są lu­dzie, nie wszyst­kim od­po­wia­da je­den typ łącz­no­ści du­cho­wej z Bo­giem, czy dro­gi ży­cio­wej. Ko­lej­nym atu­tem po­sta­ci wy­kre­owa­nej przez po­etę jest ta­lent prze­ma­wia­nia do świa­do­mo­ści ludz­kiej w pro­sty i ob­ra­zo­wy spo­sób. Mimo licz­nych me­ta­for w tek­ście i nie­ja­snych dla czę­ści od­bior­ców na­wią­za­niach, zro­zu­mie­nie prze­sła­nia i sen­su tej mo­dli­twy nie na­strę­cza więk­szych trud­no­ści.

Re­asu­mu­jąc, postać Pana Cogito jest do­sko­na­łym przy­ja­cie­lem czy­tel­ni­ka, sta­wia­ją­ce­go so­bie py­ta­nia o cha­rak­te­rze eg­zy­sten­cjal­nym. Nie jest na­uczy­cie­lem, nie jest też tym bar­dziej nie­omyl­nym sę­dzią, któ­ry ma pra­wo oce­ny po­stę­po­wa­nia in­nych. Jest pro­stym, acz­kol­wiek ob­da­rzo­nym nie­prze­cięt­ną in­te­li­gen­cją i eru­dy­cją czło­wie­kiem, któ­ry po­przez uka­za­nie swo­je­go punk­tu wi­dze­nia na świat i war­to­ści me­ta­fi­zycz­ne, ma zdol­ność za­pa­la­nia świa­teł­ka w ciem­nych tu­ne­lach ży­cia słu­cha­ją­cych jego roz­wa­żań od­bior­ców. Nie jest ide­ałem, przez co sta­je się bliż­szy czy­tel­ni­ko­wi, a war­to­ści przez nie­go pro­kla­mo­wa­ne wy­ra­ża­ją sto­ic­ką i fran­cisz­kań­ską po­sta­wę, co łą­czy się z umi­ło­wa­niem pro­sto­ty ży­cia. Pan Co­gi­to sta­je się dla wraż­li­we­go od­bior­cy jego my­śli przy­ja­cie­lem, któ­ry przed­sta­wia mu pe­wien świa­to­po­gląd, skła­nia­ją­cy do wła­snych, grun­tow­nych prze­my­śleń i wy­snu­wa­nia oso­bi­stych wnio­sków, do for­mo­wa­nia wła­snej po­sta­wy wo­bec świa­ta, któ­rą uzna za słusz­ną i od­po­wied­nią w wy­ni­ku licz­nych re­flek­sji i z czy­stym su­mie­niem bę­dzie wy­zna­wał w ży­ciu ta­kie cre­do, któ­re jest zgod­ne z jego za­pa­try­wa­nia­mi na ży­cie. Na tym po­le­ga za­da­nie Zbi­gnie­wa Her­ber­ta jako po­ety i taką funk­cję speł­nia jego utwór „Mo­dli­twa Pana Co­gi­to – po­dróż­ni­ka”.

Dodaj komentarz