Ziele na kraterze to powieść reportażowo-autobiograficzna, w której Melchior Wańkowicz opisał życie swojej rodziny na przestrzeni dwudziestolecia międzywojennego oraz lat II wojny światowej. Na początku najwięcej uwagi skupia na swoich najbliższych – żonie i córkach, by wraz z dorastaniem dziewczynek analizować nie tylko ich rozwój, lecz także swoje i swojej małżonki podejście do nich i do ich wychowania.
Mama była bardzo kochaną osobą w domu. Córeczki pieszczotliwie nazywały ją Królikiem, do czego sprowokował je jej zabawny tik marszczenia nosa. Zofia Wańkowiczowa była kobietą stonowaną, wyważoną, spokojną i ostrożną, które to cechy nie są negatywne, lecz jasno odcinały się na tle humorystycznego i zawsze skłonnego do przygód i zabawy męża. Kobieta patrzyła niejednokrotnie z pobłażaniem na wygłupy męża, lecz wiedziała, że wynikają one z bezbrzeżnej miłości, jaką darzył swoje dzieci. Zofia potrafiła jednak postawić na swoim i wykazać się stanowczością, gdy chodziło o sprawy najważniejsze i gdy wiedziała, że mąż zbytnio idzie młodym na rękę. Być może mogła wówczas sprawiać wrażenie ostrej i zdystansowanej, jednak trudno odmówić jej ogromnej troski o córki, jaką kierowała się zawsze w swoim życiu. Była nad wyraz troskliwa i wszystko była w stanie zrobić, byle tylko zapewnić Krysi i Marcie jak najlepszą opiekę i jak najlepsze warunki życia. Podróżuje koleją po trasie wyprawy rowerowej córek, byle tylko mieć nad nimi pieczę.
Podsumowując, można powiedzieć, że Mama z Ziela na kraterze budzi bardzo pozytywne skojarzenia i uczucia. Wpisuje się ona w stereotyp matki, będącej w stanie poświęcić wszystko dla swoich dzieci i postawić na swoim, jeśli chodzi o najważniejsze decyzje w ich sprawie. Tym bardziej bolą jej dalsze losy.