Świat fizyczny i metafizyczny wydają się nam czasem stanowić dwie odrębne przestrzenie, które nie przenikają się ze sobą. Inaczej traktujemy twierdzenia naukowe, a inaczej np. aksjomaty religijne. Te dwa obszary służą nam do zaspokajania zupełnie innych potrzeb – poznawania życia i świata w inny sposób. Jako ludzie wiemy jednak nadal bardzo niewiele, o czym świadczy choćby fakt, jak wiele rzeczy zaskakuje nas wciąż w trakcie odkrywania kosmosu. Przykładamy do niektórych zjawisk miarę ziemską, jednak co się stanie w momencie, kiedy trafimy na zjawisko, które nie da się wytłumaczyć ziemskimi prawami? Czy wówczas będziemy musieli użyć myślenia metafizycznego? Takie rozmyślania często są tematem literatury science-fiction, poruszył je również Jacek Dukaj w Katedrze.
Katedra opowiada o księdzu, który zostaje wysłany w kosmos. Pierre Lavone ma zbadać kwestię rzekomych cudów, których doświadczają wierni po kontakcie z tajemniczą katedrą. Budowla wyrosła na grobie męczennika, Izmira Predu, który utknąwszy na nieznanej asteroidzie odebrał sobie życie, by jego towarzysze ze statku mieli szansę na przeżycie. Po niedługim czasie na jego grobie zaczęła formować się tajemnicza katedra z żywokrystu, materiału, którego natury nikt nie jest w stanie poznać. Pierre Lavone a za zadanie potwierdzić prawdziwość cudów metodą naukową, jednak im dłużej przebywa on w pobliżu katedry, tym mniej naukowe staje się jego podejście. Zostaje on zarażony żywokrystem i jego myślenie skłania się coraz bardziej ku mistyce.
Pokazuje to, że z ziemskiej perspektywy łatwo jest przykładać do wszystkich wydarzeń i zjawisk jednakową miarę. Gdy jednak skupić się i zbliżyć do pewnych rzeczy, widać, że ich natura jest dużo bardziej złożona i wykracza zarówno poza myślenie naukowe, jak i metafizyczne, religijne. Jakby nie patrzeć, jesteśmy tylko jedną niewielką cywilizacją kosmiczną. Wszechświat jest wielki, więc ogromną pychą byłoby twierdzenie, że to właśnie nasze prawa naukowe i nasza wiara są tymi jedynymi prawdziwymi i najlepiej sprawdzającymi się w każdych warunkach.
Podobną refleksję zawarł Stanisław Lem w swojej najsłynniejszej powieści, pt. Solaris. Mistrz polskiej science-fiction opisał planetę, która w metafizyczny sposób wdziera się do umysłów ludzi przebywających w jej bezpośrednim położeniu. W bazie kosmicznej nad planetą znajdują się specjaliści, naukowcy, fizycy, ale również psycholog. Nikt nie potrafi jednak nawet zbliżyć się do rozwiązania sekretu Solaris. W pierwszym momencie jej właściwości wydają się bowiem możliwe do zbadania w sposób fizyczno-chemiczny. Później jednak okazuje się, że powierzchnia planety potrafi doprowadzić człowieka zarówno do szaleństwa, jak i do wielkiego szczęścia.
Ma więc właściwości metafizyczne, niemożliwe do zmierzenia. Człowiek po raz kolejny staje się bezradny wobec niezmiernej potęgi kosmosu. Solaris pokazuje, że przykładanie ziemskich, ludzkich miar, nawet tak oczywistych jak dobro i zło, do zjawisk kosmicznych, niczego nie rozwiązuje i w niczym nie pomaga. By naprawdę zacząć rozumieć niektóre rzeczy znajdujące się w odległych galaktykach, człowiek musi więc nie tylko ciągle rozwijać rozumowanie naukowe, lecz także badać to, co dzieje się w jego duszy, ponieważ to właśnie jej może dotyczyć oddziaływanie kosmosu w równej mierze.
Literatura nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o to, czym najlepiej kierować się w przypadku napotykania nieznanych nam zjawisk – nauką czy metafizyką. Na pewno obie te przestrzenie są równie istotne i nie należy nigdy żadnej z nich lekceważyć ani zaniedbywać.