Skawiński to główny bohater słynnej noweli Henryka Sienkiewicza, pt. Latarnik. Człowiek ten po wielu latach tułaczki odnalazł – jak mu się wydawało – spokojną przystań, gdzie dzięki posadzie latarnika będzie mógł spokojnie dożyć swoich dni.
Skawiński trafił do miasteczka Aspinwall, które znajdowało się w Ameryce Środkowej, na szlaku morskim z Nowego Jorku do Panamy. Niedaleko miasteczka i jego portu znajdowała się wyspa, na której stała wysoka latarnia. To właśnie ona stała się dla Skawińskiego domem na pewien czas. Wyspa sama w sobie nie była szczególnie piękna: pokrywały ją głównie skały oraz niskorosła roślinność, tłuste trawy i krzewy. Co za tym idzie, ze zwierząt jedynie mewy od czasu do czasu odwiedzały wysepkę, nie licząc oczywiście ryb, które Skawiński namiętnie poławiał.
Latarnikowi nie przeszkadzała jednak z pozoru uboga fauna i flora wyspy, ponieważ przy dobrej widoczności miał on świetny widok na miasteczko Aspinwall z jego portem, Panamę, a także Pacyfik w oddali. Choć wyspa była nieco oddalona od brzegu, to jednak zwrotnikowy klimat pozwalał Skawińskiemu bardzo często obserwować zjawiska przyrodnicze oddalone nawet o kilka mil. W jego pamięci zapisał się dorodny i potężny zwrotnikowy las, którego wnętrze wypełnione było gęstą roślinnością, lianami oraz bajorami, które o świcie oraz wieczorem wydzielały z siebie niepokojący czerwony opar.
Estetycznych wrażeń dostarczało również sam ogrom wody wokół wyspy. Za dnia woda była turkusowa i przejrzysta, a żagle łodzi unoszących się na niej przypominały skrzydła ptaków. W południe, w porze upalnej sjesty, nawet na wodzie życie na chwilę zamierało. Bywało jednak, że morze pokazywało swoją mroczną stronę i uderzeniami potężniejących fal o skalisty brzeg wyspy, zapowiadało sztorm. Wówczas Skawiński czuł jeszcze większą odpowiedzialność za swoją pracę, by zbłąkane łodzie na pewno bezpiecznie doprowadzić do portu.
Wyspa latarnika nieopodal Aspinwall była swego rodzaju mikrokosmosem, w którym Skawiński mógł znaleźć ukojenie po trudach wielu dekad tułaczego życia i tęsknoty za utraconą ojczyzną. Uważał, że takie miejsce będzie idealne, by dożyć w nim swoich dni. Otaczał go bowiem spokój, piękna natura i uspokajający szum morza, a oddalenie od miasteczka nie narażało go na obecność codziennego hałasu i niedogodności życia w większym skupisku ludzkim. Wyspa ostatecznie okazała się nie był przeznaczona Skawińskiemu na zawsze.