Chocholi taniec z Wesela Stanisława Wyspiańskiego to jedna z najsłynniejszych i najbardziej charakterystycznych scen polskiego dramatu. Od ponad stu lat jest inscenizowana i reinterpretowana przez reżyserów, filologów i teatrologów na nowo. Jest to w gruncie rzeczy bardzo gorzka scena, mówiąca o negatywnych cechach Polaków współczesnych Wyspiańskiemu.
Chochoł był w czasach Stanisława Wyspiańskiego po prostu słomianą osłoną, którą okrywało się rośliny na jesień i zimę, by nie zabił ich mróz, i by mogły na powrót rozkwitnąć na wiosnę. W Weselu jednak, które w dużej mierze opierało się na wymieszaniu realizmu z fantastyką i metafizyką, Chochoł stał się pełnoprawną postacią dramatu. Został dla żartu zaproszony na wesele za namową Pary Młodej, która została do tego czynu namówiona przez Poetę i Rachelę, spragnionych niesamowitych poetyckich wydarzeń. Żartobliwe zaproszenie podziałało jednak naprawdę i Chochoł zjawił się na weselu, jednak bardzo szybko został z niego wyrzucony przez jedną z dziewcząt, która była przerażona bałaganem, jaki po sobie pozostawił. W akcie zemsty, Chochoł zesłał urok na wszystkich gości bronowickiego przyjęcia. Zaczęli oni poruszać się w bardzo dziwny sposób, było to coś na kształt tańca o nielogicznych, niekontrolowanych, przypadkowych ruchach i krokach. Tańczący byli niejako pogrążeni w transie, nieświadomi tego, co robią. Takie zakończenie całego dramatu jest bardzo dobitnym symbolem.
Stanisław Wyspiański chciał w ten sposób pokazać, jak bardzo – jego zdaniem – naród polski został uśpiony, zaczarowany i obezwładniony. Nikomu już nie przychodziło do głowy, by walczyć o wolność polski, kolejne pokolenia rodziły się i umierały w niewoli, pomału zapominano, że ojczyzna jest pod zaborem, godzono się na to, współpracowano z zaborcami. Dla Wyspiańskiego, dla którego los Polski był sprawą priorytetową, taka postawa była nie do przyjęcia.
Warto w tym momencie przywołać kontekst historycznoliteracki, w którym powstało Wesele. Był to rok 1900, zabory trwały już ponad wiek. Polacy mieli na koncie kilka potężnych zrywów narodowowyzwoleńczych i wszystkie kończyły się bolesnymi porażkami. Sprawiło to, że z myślenia romantycznego w stylu Mickiewicza, Słowackiego czy Krasińskiego, przerzucono się na myślenie pozytywistyczne. Naród się „uspokoił” i postanowił skupić się na wykształceniu, poprawie warunków życia i podniesieniu statusu życiowego społeczeństwa, porzucono straceńczą walkę. Pozytywizm jednak przemienił się w modernizm nazywany również neoromantyzmem i duchowo-emocjonalne patrzenie na rzeczywistość wróciło do łask.
Wówczas to Stanisław Wyspiański postawił się w roli wieszcza narodowego, by znów spróbować poderwać pogrążony w bezruchu naród do walki. Krytykował on romantyczne idee, jednak nie pochwalał też pozytywistycznego marazmu. Nie był Mickiewiczem, którego bohaterowie w romantycznym porywie rzucali się w pojedynkę na armie wroga, lecz nie był też Prusem, który optował wyłącznie za pracą u podstaw oraz powolnym ewolucyjnym zmienianiem społeczeństwa.
Chocholi taniec jest więc kwintesencją tego, co Wyspiański chciał powiedzieć w Weselu. Polacy zostali uśpieni, zbytnio przyzwyczaili się do niewoli, zapomnieli, że trzeba wciąż walczyć. Wpadli w magiczny trans, z którego należało ich wybudzić.