Tytuł opowiadania Stefana Żeromskiego, Rozdzióbią nas kruki, wrony jest metaforą fatalistycznego nastroju, jaki charakteryzuje świat przedstawiony w utworze. Stwierdzenie zawarte w tytule nie pozostawia wątpliwości, że „nas”, czyli pewną określoną grupę ludzi, którą miał na myśli autor (być może jest to jego pokolenie, być może cała ludzkość), czeka banalny, drastyczny i zupełnie nie podniosły koniec życia. Niejako w domyśle możemy sobie dopowiedzieć, że taki koniec czeka nas, mimo jakichkolwiek naszych starań i życiowych czynów.
Głównym bohaterem opowiadania jest powstaniec styczniowy, który transportuje broń, pomimo że zryw niepodległościowy chyli się już ku upadkowi. Szymon Winrych wie o tym, lecz nie poddaje się, chce walczyć do ostatniej kropli krwi. Napotyka na swojej drodze Moskali, którzy odnajdują broń i katują bohatera na śmierć. Jakby tego było mało, jego zwłoki zostają ograbione przez przypadkowego chłopa z okolicznej wsi. Skóra zmarłego konia Winrycha zostaje zdarta, a broń zabrana. Nie do takiego finału przyzwyczajony jest czytelnik, jeśli ma do czynienia ze szlachetnym bohaterem, który poświęca swoje życie dla ojczyzny, mimo przeciwności. Winrych powinien wyjść cało z tej opresji, a jednak przegrywa. Przegrywa w sposób upokarzający, co jeszcze większym echem niesie jego porażkę w umysłach czytelników.
Tytuł opowiadania Stefana Żeromskiego jest tytułem katastroficznym, dekadenckim, który wskazuje na beznadziejność ludzkiego losu. Jakkolwiek bowiem szlachetne życie byśmy wiedli, czeka nas śmierć, kto wie czy nie w równie drastycznych okolicznościach, jak miało to miejsce w przypadku Winrycha. Okoliczności powstania styczniowego pozwalają interpretować całe opowiadanie jako smutne podsumowanie starań niepodległościowych Polaków.