Wiersz Jana Lechonia pod tytułem „Pieśń o Stefanie Starzyńskim” opisuje powojenną Warszawę. Utwór został poświęcony Stefanowi Starzyńskiemu, który był prezydentem stolicy oraz prowadził jej obronę podczas ofensywy niemieckiej na początku drugiej wojny światowej. Nie chciał się ewakuować i do końca bronił miasta. Ta silniejsza niż chęć ratowania życia miłość łączy prezydenta i autora. Poeta zwraca się do ukochanej stolicy, ponieważ był z nią związany od małego — tam się urodził i wychowywał.
Spis treści
Pieśń o Stefanie Starzyńskim — analiza utworu
Budowa utworu jest nietypowa jak na twórczość autora. Ma formę stychiczną, czyli ciągłą, co utrudnia jego odbiór. Jest to celowym zabiegiem, by tworzyć ciężką atmosferę. Nie jest on jednak jednolity graficznie, urozmaicają go zastosowane licznie znaki interpunkcyjne. Składa się z pięćdziesięciu czterech wersów. Mimo tej innej niż zwykle budowy wiersz jest silnie zrytmizowany oraz pojawiają się rymy w układzie aabb, który często stosował (Lechoń bardzo często posługiwał się układem czterowersowym, np. „Pytasz, co w moim życiu”, „Na niebo wypływają białych chmurek żagle”, „Toast”, „Preludium”, „Sprzeczka”).
Lechoń posłużył się liryką bezpośrednią. Ujawnia się i wprost wyraża swoje refleksje, co widać w czasownikach w pierwszej osobie liczby pojedynczej („ja Cię nie widzę”, „nie płaczę”, „nie dałbym tego szczęścia”) oraz odpowiednich formach zaimków („nad sobą”, „mój przyszły przybyszu”). W wierszu występuje również liryka inwokacyjna, która objawia się w zwrotach do Warszawy.
W utworze pojawia się wiele środków stylistycznych. Obecne są wspomniane już apostrofy do adresatki, Warszawy („ja Cię nie widzę”, „nie dałbym tego szczęścia, żem mieszkał w Twych murach”, „Nie płaczę nad Tobą”, „o mój przyszły wieszczu”, „Jakże Ciebie, Warszawo, dosięgnąć przez pieśnie”, „O to imię tragicznej zapytaj się Muzy”). Występują także liczne epitety („stropy paradne”, „rozkosze ziemi”, „spełnione marzenia”, „złota jesień”, „latarnie gazowe”, „szare mury”, „klasycznych chórów”, „piersi matczynej”, „kamienne bóstwa”, „martwe czoła chylą”, „ognistym deszczu”, „romantyczną lawę”, „zwykli ludzie”, „kwiaty polne”) i porównania („przytul ją do szarych twego miasta murów jak do piersi matczynej”, „Śród murów, co się walą, jako posąg stoi?”, „na ulice wolne jako liście wawrzynu rzucisz kwiaty polne”, „Gdy każda droga nazwa jest teraz jak rana?”) uplastyczniają opis z onomatopejami („Wisła pluska”).
Miasto nabiera cech ludzkich dzięki personifikacjom („zimny wiatr jesienny owiewa ci głowę”, „tobie jeszcze ciągle marzy się o cudzie”, „dziejów krater / Wciąż tę samą wyrzuca romantyczną lawę” „rzucisz kwiaty polne”, „przytul ją do szarych twego miasta murów”), które wraz z wykrzyknieniami („Patrz!”, „Piękniejsze i prawdziwsze od klasycznych chórów!”, „Oto pieśń zmartwychwstała!”, „I wszystkie w tej legendzie widziałeś nazwiska!”, „O mój przyszły wieszczu!”, „O to Imię tragicznej zapytaj się Muzy!”, „Niech dumne moje dzieła na proch się rozpękną!”, „Cicho pieśni!”, „I wojsk naszych znów kroki posłyszysz miarowe!”) ukazują emocjonalny charakter wiersza. Pojawiają się również pytania retoryczne („Gdy każda droga nazwa jest teraz jak rana?”, „Słyszysz?”, „Czy widziałeś Ordona?”, „Będieszże ciągle śpiewał o koniach i zbroi?”, „Śród murów, co się walą, jako posąg stoi?”, „Posągi roztrzaskane i — któż by je zliczył?”, „Cudów chcesz?”) i cytat Starzyńskiego, który podkreśla jego miłość do Warszawy.
Pieśń o Stefanie Starzyńskim — interpretacja treści wiersza
Lechoń upamiętnił w wierszu tytułowego Stefana Starzyńskiego. Jak zostało już wspomniane, był przed wojną prezydentem Warszawy (1934-1939). Urodził się tam i wychował, a potem przez wiele lat był związany z miastem i angażował się w jego życie. Podczas ataku na Polskę w 1939 przez hitlerowskie Niemcy dowodził obroną stolicy. Mimo możliwości ewakuacji nie poddał się i do końca pozostał na swoim stanowisku. Dodawał otuchy mieszkańcom, przez prowadzone przez radio nadawane były przemówienia o wydźwięku patriotycznym, będące wsparciem dla Warszawiaków. Nie wiadomo za wiele o jego śmierci, prawdopodobnie zginął kilka dni po aresztowaniu w Warszawie. Są jednak wersje, które podają, że trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau dopiero w 1943 roku. Poeta cytuje jego wypowiedź, nie opisuje go, skupia się głównie na obrazie stolicy.
Podmiot zwraca się w formie apostrofy do ukochanego miasta. Widok zniszczonych murów sprawia mu silny ból, nie chce ich dotykać, by nie pogorszyć sytuacji. Czuje się beznadziejnie, nie wie, jak żyć bez Warszawy, w której spędził całe życie. Miejsca, z którymi wiązał piękne wspomnienia, odchodzą w zapomnienie. Zmaga się z obrazami zagłady, wymienia charakterystyczne zabytki miasta (przywołuje archikatedrę św. Jana Chrzciciela, Zamek Królewski i sąsiadującą Kolumnę Zygmunta) i obawia się o ich przyszłość. Wszystkie ucierpiały podczas bombardowań po powstaniu. Martwi się, czy miasto kiedykolwiek podniesie się z takiego upadku.
Z trudem wspomina spacer po stolicy z czasów pokoju. Pojawia się jesień, częsta pora roku w poezji Lechonia. Motyw ten pełni tutaj rolę typową, uzupełnia nastrój melancholii i nostalgii za utraconym miastem. Refleksja przynosi mu ulgę. Przedstawia Warszawę jako człowieka, który może przyłożyć głowę do zniszczonych murów i słuchać pieśni zmartwychwstania. Oznacza to tutaj nadzieję na lepsze jutro i powrót chwały z czasów świetności kraju.
Pojawia się także motyw pożaru, widać na niebie łunę ognia, pada ognisty deszcz, który może przywoływać na myśl bomby lub pociski. Budynki stają się gruzami, wszystko się rozpada. Można uznać go za symbol bitew, jakich doświadczyła Warszawa. Brali w nich udział ludzie tacy jak Starzyński lub wspomniany z powstania listopadowego Ordon.
Na końcu utworu pojawia się mężczyzna obserwujący zniszczenie dziejące się na jego oczach. Prawdopodobnie jest to tytułowy prezydent, który patrzy, jako jego miasto pada. Jego zachowanie nie podlega ocenie negatywnej jako coś lekkomyślnego, a jako przykład bohatera próbującego pomóc ukochanej Warszawie.