Utwór autorstwa Ludmiły Marjańskiej pochodzi z tomiku poezji wydanego w 2003 roku. Utwór przedstawia przede wszystkim rozterki dotyczące tematu przodków i dziedziczonych po nich cech nie tylko wyglądu, ale również charakteru. W zupełnie nowatorski sposób podchodzi do tematu podobieństwa między pokoleniami, nie skupiając się wyłącznie na kwestii fizycznej, ale również na sferze psychologicznej oraz światopoglądowej.
Spis treści
Dziedzictwo – analiza i środki stylistyczne
Ten wiersz jest również przykładem liryki bezpośredniej, o czym świadczą odpowiednie zaimki osobowe oraz czasowniki przedstawione w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
Warte podkreślenia jest to, że utwór ma nieregularną budowę. Składa się z trzech strof, z których pierwsza liczy cztery wersy, drugi sześć, a trzecia siedem. Liczba sylab w wersach waha się w granicach od dziesięciu do trzynastu. Oprócz tego, mamy do czynienia tutaj z wierszem białym, gdyż w tekście nie pojawiają się rymy.
Warstwa stylistyczna wiersza jest niezwykle rozbudowana. Odnaleźć w nim można zarówno: epitety, metafory,pytania retoryczne, porównania i przerzutnie („A matka ojca, Teodora, jakie / miała oczy? ”; „Po kim mam oczy, które widzą świat / inaczej”), anafory („Po kim mam oczy”; „Czy dla”) powtórzenia oraz animizacje („Śmiały się […] nieznane mi oczy”; „oczy, które […] chowają pod powieką gęsty obraz lat,”).
Dziedzictwo – interpretacja
Wiersz stanowi refleksję nad tytułowym dziedzictwem, czyli wszystkim tym, co dziedziczy się po przodkach, zazwyczaj w kontekście materialnym. Osoba mówiąca nie skupia się jednak na majątku, a na oczach, a tym samym jej rodzinnych korzeniach. Zastanawia się, „po kim ma oczy”, czy ich barwa jest bliższa matce jej matki, czy też matce jej ojca. Patrząc na stare, czarno-białe lub też żółtawe fotografie, próbuje rozpoznać, do której ze swoich babć jest bardziej podobna, czy do pobożnej Rozalii, dla której najważniejsza była przeszłość i wiara w Boga, czy też do Teodory, której nigdy niedane było jej poznać. Ze względu na jednolitą barwę zdjęć, nie jest w stanie dojrzeć takich szczegółów jak właśnie kolor oczu. Podmiot liryczny zupełnie nie pamięta, a nawet też nie zna ich realnej barwy. Pierwsza kobieta wzbudzała w nim ogromny szacunek, dlatego ten nigdy nawet nie próbował zerkać w jej ślepia, z kolei drugiej nigdy nie spotkał, gdyż prawdopodobnie ta już zmarła.
Co robi w tym utworze podmiot liryczny?
Osoba mówiąca snuje swoje przypuszczenia na temat tego, jak naprawdę mogłyby wyglądać oczy obu jej babć. Uważa, że w tęczówkach Rozalii dałoby się dostrzec tak zwany „odblask świętości”, czyli odbicie jej pobożnej, chrześcijańskiej duszy. Matkę swojej matki postrzega jako naprawdę religijną kobietę. Nad kolorem oczu drugiej kobiety zamyśla się jednak zdecydowanie bardziej i dłużej. Rozmyśla nad tym, czy były one bardziej błękitne czy może jasnobrązowe.
Zastanawia się, co częściej ukazywały, radość lub też smutek, jaką naturę miała ich posiadaczka. Próbuje odgadnąć, czy dało się w nich dostrzec miłość wartą ogromnego poświęcenia ukochanego męża Teodory. Podmiot liryczny nie jest jednak w stanie uzyskać odpowiedzi, która potwierdziłaby lub zaprzeczyła jego przypuszczeniom. Stara się odgadnąć charakter swojej babci od strony ojca właśnie po jej oczach. To one są odbiciem wnętrza, duszy ludzkiej i to po nich najłatwiej poznać prawdziwą naturę człowieka.
Podmiot liryczny usiłuje odnaleźć w oczach swoich przodków tak naprawdę samego siebie z teraźniejszości, jednak niekoniecznie od strony fizycznej, ale dużo bardziej od duchowej. Jest świadomy również swojego wyjątkowego talentu i charakteru, rozumie więcej od innych ludzi, przeżywa intensywniej i pamięta o wiele dokładniej i bardziej szczegółowo. Wyróżnia się przy tym wielką wrażliwością i to właśnie to stanowi jego podstawę życiowej egzystencji. Zastanawia się również czy te cechy zostały po kimś odziedziczone, czy też któraś osoba z rodziny cechowała się bardzo dużą otwartością na świat. Później jednak stwierdza że oczy na fotografiach nie są jednak w stanie w pełni oddać prawdziwej natury ich posiadaczy. Na zawsze nieruchome i wpatrujące się w jeden punkt, zupełnie różnią się od złożoności oczu prawdziwych, żywych ludzi. Nie da się z nich wyczytać prawdy.
Osoba mówiąca ostatecznie dochodzi do konkluzji, że wspomniane oczy są jedynie „uciszeniem i blaskiem niebieskim”, cieniem ich posiadaczy. Z tego względu jej oczy są zdecydowanie niepodobne do oczu obu matek jej rodziców. Nie jest w stanie stwierdzić, jakie te osoby były za życia, za swej młodości czy nawet w późniejszych latach. Finalnie dochodzi do wniosku że zdjęcia są tylko zdjęciami, a prawdziwe dziedzictwo żyje w człowieku od urodzenia aż do ostatniego dnia życia na ziemi.