Wiersz “Sobota” jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dzieł Andrzeja Bursy, głównie ze względu na swój komizm i ironię. Na scenę wchodzi buntownik, człowiek, który ma dość szarej rutyny PRL-u, a po ostatnim zdaniu, które jest powtórzone trzy razy, rzuca mikrofon na podłogę i zostawia widzów na chwilę refleksji.
Spis treści
Sobota – analiza wiersza
Tekst ma formę wiersza białego i jest monologiem. Utwór składa się z siedemnastu wersów, z nierówną ilością sylab.
Podmiot liryczny ujawnia się, jest to młody człowiek, reporter, buntownik przeciwko szarej rzeczywistości i oczekiwaniom.
Pojawia się wiele środków stylistycznych, jak na tak krótki tekst: epitety (“miły wieczór”, “małych miasteczek”), powtórzenia (ostatni wers utworu. “mam w dupie małe miasteczka” został powtórzony trzy razy dla podkreślenia buntu podmiotu lirycznego), metafory („wyzwalam się od zbędnego nadmiaru energii w którą wyposażyła mnie młodość”) i wulgaryzmy (“mam w dupie małe miasteczka”).
Sobota – interpretacja
Akcja ma miejsce w sobotni wieczór. Pierwsze cztery wersy wprowadzają odbiorcę w klimat utworu: podmiot liryczny jest młodym mężczyzną, reporterem, który spędza czas odpoczywając ze znajomymi w akompaniamencie wódki i piwa. Bursa, mimo niewielu wersów przeznaczonych na zbudowanie klimatu, świetnie wykonał to zadanie: odbiorca już na samym początku może poczuć się, jakby spędzał czas wraz z reporterem i jego przyjaciółmi.
Ważnym elementem wiersza jest ironia: osoba mówiąca nazywa rzeczywistość “rajem” odnosząc się do szarej, beznadziejnej codzienności z PRL-u. Poeta stwierdza, że wieczorna impreza jest sposobem na uwolnienie się od “zbędnego nadmiaru energii”, charakterystycznej dla młodzieży. W wierszu zarysowuje się pewnego rodzaju paradoks: podmiot liryczny, mimo młodego wieku, nie reprezentuje sobą cech pasujących do jego rówieśników, takich jak radość, kreatywność, pełnia życia, energia.
Reporter nie jest w stanie spełniać się w swoim zawodzie, ponieważ inicjatywa, innowacyjność i wychodzenie przed szereg w czasach PRL-u były tłamszone w zarodku i surowo karane. Jeśli chce on tworzyć jakiekolwiek prace, musi dostosowywać się do wizji władz komunistycznych. Dlatego właśnie przypomina on raczej osobę starszą, której brakuje witalności, celu istnienia, motywacji. Te wszystkie pozytywne cechy zabija w nim komunistyczny system.
Podmiot liryczny nie zgadza się na bycie trybikiem w maszynie propagandy. Zdaje sobie sprawę z tego, że zamiast krzątać się po barach w sobotni wieczór, mógłby spędzić ten czas bardziej produktywnie. Jako przykład podaje małe miasteczka, które w utworze są symbolem komunistycznej rzeczywistości, do której główny bohater kieruje swoją niechęć. Władze mogły głosić w propagandowej telewizji, że kwestia prowincji jest fascynująca, ale młody człowiek nie miał zamiaru okazywać im nawet skrawka uwagi.
Może to być również symbol ambicji podmiotu lirycznego: nie interesują go małe miasta, ponieważ dla niego celem są światowe metropolie, które w tamtych czasach wydawały się tak odległe i niedostępne. Za pracę nad takim reportażem prawdopodobnie dostałby wynagrodzenie, być może mógłby nawet popchnąć do przodu swoją karierę, ale jak trzykrotnie podkreśla na końcu tekstu: ani trochę go to nie obchodzi, jeśli ma przy tym pomóc komunistycznemu systemowi.
Podmiot liryczny buntuje się nie tylko przeciwko cenzurze, ale też przeciwko oficjalnemu, poprawnemu językowi, który powszechnie jest od niego wymagany, stosując wulgaryzmy, w szczególności w kierunku właśnie prowincji. Koniec końców osoba mówiąca znajduje zastosowanie dla swojej młodzieńczej energii: chce wycelować ją w system, odrzucić cenzurę i propagandę, nie chce pozwolić na to, żeby jego talent artystyczny został wykorzystany w złych celach.