Przywykliśmy myśleć o własnym narodzie jako o złożonym wyłącznie z gorących patriotów, którzy w razie niebezpieczeństwa są w stanie walczyć do ostatniego tchu, a nawet oddawać życie za dobro ojczyzny. Historia pokazuje, że o ile owszem, zdarzały się i takie postawy, to jednak nie brakowało również postaci mniej kryształowych, a nawet podłych, gotowych zdradzać ojczyznę w zamian za rozmaite korzyści. W wielu dziełach literackich zachował się obraz arystokracji polskiej, jako grupy nie bardzo przywiązanej do Rzeczpospolitej, natomiast dużo bardziej zwracającej uwagę na własne majątki i powodzenie. Podobne fragmenty możemy odnaleźć w najważniejszych dziełach polskiej literatury ostatnich wieków, która zresztą opisywała najbardziej przełomowe momenty z życia narodu.
W Dziadach cz. III Adam Mickiewicz zawarł scenę, którą zatytułował Salon warszawski. To scena, która przedstawia dwie grupy Polaków, posiadające skrajnie odmienne poglądy na temat zaborów. Pierwsza grupa zajmuje centrum tytułowego salonu, w którym trwa zwykły wieczór towarzyski. Pośród tej śmietanki znajdują się głównie arystokraci, ale również wojskowi, politycy, modni artyści czy damy z dobrych domów. Sprawiają oni wrażenie, jakby zabory nie były częścią ich rzeczywistości, a nawet jeśli tak, to nie zrobiły im większej różnicy. Nie widzą problemu we wspólnej zabawie z rosyjskimi urzędnikami. Damy narzekają, że odkąd senator Nowosilcow opuścił Warszawę, nudzą się, ponieważ nikt tak jak on nie potrafi zorganizować balów. Protestują również gdy jeden z poetów chce przeczytać wiersz w języku polski, gdyż język ten uważają za nieprzystający do intelektualnej i towarzyskiej elity.
Towarzystwo to sprawia wrażenie, że Polska nie znaczy dla nich wiele i wszystko jedno jest im, w jakim państwie żyją, dopóki im samym nie dzieje się krzywda. W innym miejscu salonu, przy drzwiach, z boku głównego nurtu wieczoru, stoi inna grupka Polaków. Są to patrioci, którzy gardzą tym, co dzieje się w salonie. Rozmawiają o sprawach ojczyzny, wymieniają się informacjami o zesłaniach, a także ruchach organizacji konspiracyjnych. Widać, że są to ludzie w pełni oddani Polsce i potrafiący zrobić wszystko, byle tylko odzyskała wolność i niepodległość.
Ciekawą lekturą w tym kontekście jest również Lalka Bolesława Prusa. Opowiada ona o późniejszym etapie zaborów, kiedy społeczeństwo pożegnało się z ideą organizacji kolejnych powstań.
Główny bohater, Stanisław Wokulski, jest typowym pozytywistą. Dzięki wytężonej i rzetelnej pracy osiągnął fortunę i wykorzystywał ją nie tylko dla własnej korzyści, lecz także dla korzyści społeczeństwa. Nie tylko wspomagał zdolnych ludzi, w których dostrzegał potencjał, a którym powinęła się w życiu noga, lecz także próbuje zawiązać spółkę handlową, która podźwignąć ma społeczeństwo polskie z ekonomicznego kryzysu. Niektórzy go popierają, jak np. Prezesowa Zasławska czy Julian Ochocki, lecz większość społeczeństwa polskiego wydaje się już być pogodzona z przegraną i pogrążona w bezruchu.
Arystokracja martwi się wyłącznie o swoje majątki, klasa średnia troszczy się o codzienny byt swój i swoich najbliższych. W narodzie nie ma ducha do tego, by sprzeciwić się zaborcy, co jednak nie jest jednoznaczne z pogodzeniem się z porażką i uznaniem zaborcy za prawowitego władcę. W Lalce widać jednak, że nie tyle poszczególne grupy miały różny stosunek do zaborów, lecz tak naprawdę ilu ludzi żyło w tamtym czasie, tyle było postaw i opinii. Wokulski samodzielnie nie miał szans wprowadzić żadnych zmian.