Jednym z motywów pojawiających się chyba we wszystkich mitologiach i zbiorach podań ludowych oraz legend jest próba odpowiedzi na pytanie o to, skąd wzięło się wszystko, co nas otacza – jak powstał wszechświat. Swoją wersję początku wszystkiego wymyślił również Stanisław Lem, a przedstawił ją w opowiadaniu Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli.
Spis treści
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli – streszczenie
Akcja utworu rozgrywa się długo przed powstaniem wszechświata, w którym żyjemy od milionów lat. Istniało wówczas dwóch genialnych wynalazców kosmicznych, którzy potrafili stworzyć absolutnie wszystko, co tylko zaplanowali – Mikromił i Gigacyan. W jednej z rozmów doszli oni jednak do wniosku, że nie są w stanie stworzyć wszystkiego, a jedynie to, co przyjdzie im do głowy i co może być stworzone z materii. Wpadli na pomysł, że to właśnie materia sama powinna móc się wypowiedzieć, by dawać im kolejne pomysły, na które sami nie byliby w stanie wpaść.
Między dwoma wynalazcami doszło jednak do kłótni o to, w jaki sposób najlepiej jest oddać głos materii. Mikromił twierdził bowiem, że należałoby stworzyć mnóstwo mikroskopijnych, genialnych, myślących cząstek. Taka metoda miałaby zapewnić to, że „garść myślącego piasku” byłaby w stanie dotrzeć do sedna każdego sekretu. Gigacyan natomiast był zdania, że należy skonstruować jeden ogromny i wszechwiedzący organizm, który w sobie zawierałby miliardy mniejszych i większych tworów i przez to posiadały całą możliwą wiedzę.
Obaj wynalazcy nie mogli dojść do porozumienia, więc każdy zaczął pracować na własną rękę. Mikromił pracował nad jak największą kondensacją myślących kwantów, zaś Gigacyan spajał ze sobą ogromne fragmenty – całe galaktyki. Efektem prac Mikromiła był mały myślący czerwony rubin, zaś Gigacyana – ogromny kolos rozciągający się w niezmierzonej przestrzeni, zwany kosmoludem.
Dwaj wynalazcy pragnęli sprawdzić, dzieło którego okaże się lepsze i postanowili pozwolić swoim tworom porozmawiać, by się przekonać, który z nich jest mądrzejszy. Rubin zbliżył się więc do kosmoluda i zaczął w drwiący sposób wyrażać wątpliwości, co do jego mądrości. Zanim jednak słowa te dotarły do mózgu olbrzyma, minęło bardzo wiele czasu. Jeszcze dłużej zajęło gigantowi odwrócenie się w stronę, z której padły. Gdy jednak udało mu się już spojrzeć w miejsce, z którego dobiegła go drwina, rubin był już w zupełnie innym miejscu i drwił z kosmoluda zza jego pleców. Ten zirytowany znowu próbował się odwrócić, by chociaż zobaczyć, kto waży się rzucać oszczerstwa w jego kierunku. Rubin jednak znów miał wystarczająco czasu na to, by umknąć.
Twór Gigacyana, coraz bardziej zirytowany, zaczął obracać się coraz szybciej, ale rubin wciąż mu uciekał. W końcu kosmolud rozpędził się do takiej prędkości, że zaczęły puszczać szwy z promieniowania i grawitacji, a globy, gwiazdy, całe galaktyki i mgławice, popchnięte siłą odśrodkową, rozpierzchły się po przestrzeni, tworząc zręby wszechświata, w którym żyjemy współcześnie.
Mikromił i Gigacyan nawet po tym wydarzeniu nie byli w stanie dojść do porozumienia. Pierwszy zarzucał drugiemu, że jego twór rozpadł się zanim zdążył dać dowód jakiejkolwiek mądrości. Drugi odpowiadał, że w ich pojedynku miało chodzić o mądrość, nie zaś o spoistość, więc turniej tak naprawdę nie został rozstrzygnięty. Kosmolud się rozpadł, a rubin zginął gdzieś w ogólnym chaosie, więc tak naprawdę żaden z wynalazców nie zdołał wydobyć od materii jej tajemnic.
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli – plan wydarzeń
- Mikromił i Gigacyan dochodzą do wspólnego wniosku, że są w stanie stworzyć wszystko, o czym pomyślą, ale nie są w stanie pomyśleć o wszystkim, więc należałoby oddać głos materii, z której wszystko jest stworzone.
- Mikromił twierdzi, że należy powołać do życia mnóstwo mikroskopijnych, ale genialnych cząsteczek. Gigacyan zaś chce stworzyć ogromny organizm, który swój geniusz zawdzięczałby właśnie ogromowi rzeczy, z których byłby złożony.
- Wynalazcy nie potrafią dojść do porozumienia, więc każdy z nich zaczyna pracować na własną rękę.
- Mikromił tworzy mały czerwony wszechwiedzący rubin, a Gigacyan kosmoluda, złożonego z nieprzebranych ilości planet, gwiazd i całych galaktyk.
- Konstruktorzy postanawiają sprawdzić, który twór jest mądrzejszy poprzez obserwowanie ich rozmowy.
- Rubin zaczyna drwić z rozmiaru kosmoluda, który próbuje sprawdzić, kto mu ubliża. Trwa to jednak w jego wykonaniu bardzo długo i kiedy odwraca się w pełni, rubin jest już za jego plecami i drwi dalej.
- Kosmolud zaczyna obracać się coraz szybciej, a rubin wciąż ucieka. W końcu szybkość obrotów staje się tak wielka, że kosmolud rozpada się, a cała materia, z której został stworzony, rozpryskuje się po całej przestrzeni. W ogólnym chaosie, ginie również czerwony rubin Mikromiła.
- Dwaj konstruktorzy nadal nie są w stanie rozstrzygnąć sporu, ponieważ żaden nie był w stanie udowodnić drugiemu, że to dzięki jego tworowi można poznać wszystkie tajemnice i zdobyć niekończące się źródło inspiracji.
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli – bohaterowie
- Mikromił;
- Gigacyan;
- Czerwony rubin – twór Mikromiła;
- Kosmolud – twór Gigacyana;
Jak Mikromił i Gigacyan ucieczkę mgławic wszczęli – problematyka
Jeśli chodzi o snucie refleksji na temat tego, skąd wzięło się życie we wszechświecie i co było przed tzw. „wielkim wybuchem”, istnieją zasadniczo dwie drogi myślowe. Jedna naukowa – skupiająca się na tym, czego jesteśmy w stanie się dowiedzieć z badań i teorii naukowych. Druga – religijna lub mitologiczna, polegająca na prawdzie objawionej lub przekazywanej od setek pokoleń jako legenda.
Stanisław Lem postanowił w pewien sposób połączyć obie te ścieżki. Stworzył więc własną wersję powstania wszechświata, w której powstaje on jako skutek eksperymentu naukowo-konstruktorskiego: współzawodnictwa pomiędzy dwoma istotami o niemal boskiej mocy. Ściślej zaś rzecz ujmując: jako skutek niepowodzenia tego współzawodnictwa.
Jak większość utworów z tomu Bajki robotów, również i to opowiadanie wydaje się mieć w sobie coś z chęci nadania starym, towarzyszącym ludzkości od zarania dziejów opowieściom, nowego wymiaru. Innej perspektywy. Bo kto czy ktoś przed Lemem pomyślał nawet przez chwilę, że nasz wszechświat jest efektem pojedynku dwóch genialnych konstruktorów, który wymknął się spod kontroli?