Cyprian Kamil Norwid to jeden z najsłynniejszych poetów epoki polskiego romantyzmu. Praktycznie nieznany za życia, po śmierci został doceniony nie tylko jako literat, lecz także jako rysownik, filozof i teoretyk sztuki. Napisał cykl krótkich nowel, pt. Czarne kwiaty, w których opisał swoje ostatnie spotkania ze słynnymi Polakami. Zrobił to jednak w stylu nieprzystającym do wytycznych patetycznej epoki. Swoją decyzję wytłumaczył w zborze esejów, pt. Białe kwiaty, w których wyłożył swoje poglądy i założenia teoretycznoliterackie, a także uzasadnił je własnymi doświadczeniami z życia i podróży po całym świecie.
Cyprian Kamil Norwid swoje rozważania rozpoczął od zauważenia, że każdy rodzaj sztuki ma swój „mianownik filologiczny”, jak biel w malarstwie, bas w muzyce. W literaturze, w poezji, w teatrze takim fundamentem miałaby być cisza, przemilczenie.Jest to dość zaskakujące założenie, ponieważ wydawałoby się, że sztuka słowa polega na użyciu jak największej ich ilości w celu jak najwierniejszego oddania danego uczucia, sceny, stanu emocjonalnego. Norwid jednak twierdzi coś odwrotnego i podaje kilka wydarzeń ze swojego życia, które miały mu to uzmysłowić.
Pierwszym takim wydarzeniem jest zetknięcie się we Florencji z obrazem przestawiającym ojca Jana Chrzciciela, który w efekcie niewiary w przepowiednię anioła, stracił głos. To właśnie cisza zamiast słów była w tej historii najbardziej wymowna. Naturę ciszy pomogło poecie zrozumieć również wydarzenie z młodości, kiedy w zupełnie wydawałoby się pustym parku usłyszał on dziewczynę podśpiewującą ludową piosenkę. Również wędrówka z nieznajomym pielgrzymem w okolicach Rzymu byłą znamienna. Wędrowcy natknęli się na skałę tarasującą szlak, które wcześniej nie widzieli. Norwid wówczas odczuł, że cisza natury najpełniej wyraża jej potęgę i grozę.
Poeta ciszę, przemilczenie i niedomówienie traktuje jako absolutną podstawę wszelkiego rodzaju działań twórczych, zwłaszcza poetyckich. W Białych kwiatach postuluje nawet utworzenie nowego gatunku sztuki opartego wyłącznie na tych założeniach, jednak ostrzega jednocześnie, by nie zatracić się w tym i nie oderwać od tego, co współczesne i bieżące. Cisza i spokój miały być, zdaniem Norwida, odtrutką na wszechobecny patos romantyzmu, który zaczynał już drażnić, przeszkadzać, a nawet śmieszyć. Podniosły ton łatwo jest wypaczyć, a mówiącego w sposób patetyczny – ośmieszyć i usunąć z jakiejkolwiek dyskusji. Wzniosłe dla Norwida są proste życiowe wydarzenia, jak np. podzielenie się z nim strawą z pewnym Żydem, z którym brał udział w tragicznej wyprawie okrętem do Stanów Zjednoczonych. Warunki podróży były katastrofalne, brakowało żywności i wody. Przyjaźń Polaka i Żyda w takich warunkach była wyjątkowo wzruszająca.
W Białych kwiatach Norwid podjął się bardzo trudnego zadania przeciwstawienia się trendom swojej epoki. Należy pamiętać, że jest to epoka, której trendy mają swoje odzwierciedlenie w sztuce do dzisiaj, więc mówienie i pisanie wbrew niej, gdy jeszcze trwała, było nie lada wyczynem. Norwid jednak jeszcze raz w ten sposób podkreślił swoją odrębność od poetów romantycznych, a podkreślił, że należy bardziej do światopogląd pozytywistycznego, który jednak miał nadejść dopiero za dwie, trzy dekady, a który poeta już przeczuwał. Białe kwiaty to nie tylko dowód na absolutną władzę Norwida nad słowem pisanym, ale też na fakt, że oprócz praktyki, niezwykle dużo czasu poświęcał na rozważania teoretyczne nad twórczością własną i nie tylko własną. Niektóre z jego założeń okazały się w dodatku słuszne i już po jego śmierci – okrężną drogą – doprowadziły do znaczących przemian w polskiej sztuce. Nie ulega więc wątpliwości, że program wyłożony przez Cypriana Kamila Norwida w Białych kwiatach stanowi solidną podstawę do czytania jego wierszy, poematów i dramatów, które nie należą do najprostszych. Jednak, gdy skupić się na nich, można odkryć treści dużo głębsze od tych, które chcieli nam przekazać dużo popularniejsi poeci epoki.