W Dziadach cz. III Adam Mickiewicz zawarł nie tylko metafizyczne refleksje na temat bycia poetą, tudzież powinności poety wobec społeczeństwa i ojczyzny, lecz także szereg diagnoz polityczno-społecznych. Opisał nastroje panujące wśród studentów i zwykłych obywateli, a także scharakteryzował zachowanie polskich elit arystokratycznych.
Spis treści
Salon warszawski – streszczenie
Scena VII Dziadów cz. III Adama Mickiewicza, nazywana „salonem warszawskim”, dzieje się rzeczywiście w eleganckiej sali, w której zgromadziła się elita polskiej arystokracji i szlachty. Zgromadzili się tam dawni politycy, damy dwory, wysoko postawieni urzędnicy, działacze społeczni, ale także artyści i poeci. Co istotne zajęli oni pozycję na środku sali, rozsiedli się przy stolikach i rozmawiali głośno niejednokrotnie śmiejąc się – wśród nich panowała nieskrępowana atmosfera zblazowania i nudy. Ponadto rozmawiali ze sobą w języku francuskim. Inna grupa stała przy drzwiach. Było to kilkoro osób postawionych nieco niżej Polaków, którzy byli nieco spięci i nie czuli się w tym otoczeniu dobrze.
Pierwsza grupa rozmawiała głównie o zabawie, narzekano na znaczne obniżenie jakości balów i zabaw po wyjeździe z Warszawy senatora Nowosilcowa. Kiedy jeden z poetów chce odczytać wiersz, pewna dama nie pozwala mu na to, twierdząc, że nie chce słuchać poezji w języku polskim, ponieważ ją nudzi i obraża. Towarzystwo ze środka sali nie zajmuje się polityką i nie prezentuje wrogiego nastawienia do carskiego zaborcy. Ludzie ci są zatraceni we własnych majątkach albo w pragnieniu sławy i tylko to ich interesuje.
Grupa przy drzwiach to grupa patriotów, którzy przerażeni są sytuacją polityczną. Krąży tam historia niejakiego Cichockiego. Człowieka, który niegdyś zaginął, a po wielu latach okazało się, że cały ten czas spędził w carskim więzieniu, gdzie był brutalnie przesłuchiwany i torturowany. Po tym doświadczeniu stracił zmysły i wrócił do domu jako wrak człowieka, niepodobny do dawnego siebie. Grupa w końcu postanawia opuścić salon, nie chcąc dłużej przebywać w środowisku ludzi sprzyjających zaborcy. Jeden z patriotów wygłasza sławetny pogląd, że naród polski jest jak lawa, która z wierzchu wydaje się zastygnięta jak kamień, ale pod spodem posiada niszczycielską moc.
Dziady cz. III – scena VII – interpretacja
Adam Mickiewicz w scenie Salonu warszawskiego pragnął ukazać pewien ważny problem, z którym zmagało się społeczeństwo polskie na początku XIX wieku. Była to kwestia politycznego zaangażowania najbogatszej warstwy społeczeństwa, narodu polskiego. Dawnej arystokracji nie zależało na walce z zaborcą, gdyż najważniejsze było dla niej utrzymanie swojego majątku, dzięki któremu mogła żyć wygodnie w każdym ustroju.
Arystokraci byli egoistami, którzy posiadali majątek mogący mieć znaczny wpływ na walkę o niepodległość. Nie chcieli jednak ryzykować w imię własnego komfortu i dobrobytu. Kwintesencją takiego patrzenia na rzeczywistość są damy, które nie tylko nie widzą nic złego w zadawaniu się i bawieniu w towarzystwie urzędników carskich, lecz także pogardzają kulturą i językiem polskim, ponieważ wydaje im się, że jest on nie modny i nie na czasie. Z drugiej strony Mickiewicz przedstawia patriotów, którzy należą do niższej warstwy społecznej, jednak żywo przejmują się polityczną sytuacją Polski i są w stanie oddać za ojczyznę życie. To spiskowcy w pełni świadomi ogromnej krzywdy prostych ludzi, jaką wyrządza im carat. Nie mogą się pogodzić z tak brutalną i niemoralną niesprawiedliwością. Dodatkowo czują pogardę wobec swoich rodaków zaślepionych pieniędzmi i zbytkiem. Takie różnice występujące w społeczeństwie polskim uniemożliwiały jakikolwiek rozejm, a tym bardziej wspólną walkę.
Adam Mickiewicz pokazuje więc w tej scenie największą słabość narodu polskiego – kłótliwość, zawiść i brak chęci do współpracy, nawet w najważniejszych sprawach. Gdyby zjednoczyli siły, mieliby dużo większe szanse na stawienie oporu Rosji i historia zaborów mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej.