Wrona pojawia się w opowiadaniu Olgi Tokarczuk jako sen tytułowego bohatera. Nie jest to bez znaczenia, ponieważ profesor Andrews jest psychoanalitykiem. Zresztą właśnie chęć prezentacji swojej nowatorskiej metody psychoanalitycznej na cyklu wykładów sprowadza go do Polski. W trakcie lotu samolotem nawiedza go sen, w którym bawi się z wroną, jednak ptak zachowuje się w tej zabawie bardziej jak oswojony szczeniak. Profesor po przebudzeniu od razu stara się wpasować senną wizję w paradygmat własnej metody naukowej i interpretuje go w sposób pozytywny, jako zapowiedź nowych, ciekawych i dobrych wydarzeń.
Z perspektywy Polaka jednak, zwłaszcza w kontekście opowiadania o stanie wojennym, wrona nie ma prawa wzbudzić pozytywnych skojarzeń. Powód jest prosty – za wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku odpowiadała organizacja polityczno-wojskowa, która nazywała się Wojskową Radą Ocalenia Narodowego, w skrócie – WRON. Przez środowiska opozycyjne organ ten określany był po prostu „wroną”. Wrona więc stała się symbolem narodowej zbrodni, zniewolenia, polsko-polskiego konfliktu, zdrady. Gdyby przyjrzeć się jednak wcześniejszej symbolice tego konkretnego gatunku ptaka, z łatwością można by dojrzeć dużo więcej negatywnych skojarzeń. Wrona już od czasów średniowiecznych cieszy się złą opinią, jako ptak żerujący na padlinie, a więc pojawiający się wszędzie tam, gdzie śmierć. Wrony kojarzone były z pobitewnymi krajobrazami, gdzie ucztowały na tysiącach ciał poległych rycerzy. Skojarzenie wrony ze zwiastunem śmierci było więc dosyć jednoznaczne. Wrona w opowiadaniu Olgi Tokarczuk również nie zapowiada niczego dobrego, jednak profesor Andrews nie może być tego świadomy jako obcokrajowiec, co prawda posiadający polskie korzenie, ale nie śledzący losów kraju jego przodków zbyt wnikliwie. Jego senna zabawa z ptakiem była zabawą jedynie metaforyczną. To, co spotyka profesora na miejscu, przypomina bowiem bardzo ponurą odmianę zabawy, w której to wszechwładny system bawi się jednostką, wykorzystując do tego swoją bezgraniczną przewagą oraz jej bezradność.
Jeśli wierzyć symbolice zakorzenionej w naszej kulturze, wrona nigdy nie zwiastuje niczego dobrego, o czym w bardzo dosadny sposób przekonał się profesor Andrews. W tym konkretnym przypadku – w starciu z rzeczywistością Polski – jego metoda okazała się niestety zawodna.