Wiersze o lecie

Autor: Anna Morawska

Lato, czyli pora roku, gdy dzień jest najdłuższy, a dni słonecznych jest najwięcej, od lat inspirowała poetów. W utworach lato często wiązało się z ostateczną fazą rozkwitu przyrody, nawiązywaniem romansów czy przelotną – letnią znajomością. Poniżej prezentujemy nasz autorski wybór najpiękniejszych wierszy o lecie wielu poetów.

Lato – Władysław Bełza

Ach! jak go­rą­co! Nie­bo bez chmu­ry,
Żar pod sto­pa­mi, żar zie­je z góry,
Czło­wiek dzień cały jak­by w ukro­pie,
Rad­by się scho­wał choć­by w ko­no­pie.

Z dala, od ła­nów, brzęk ja­kiś pły­nie:
Ach! to psze­nicz­kę ko­szą w do­li­nie!
A z brzę­kiem sier­pów i świ­stem kosy,
Piosn­ka żni­wia­rzy dzwo­ni w nie­bio­sy.

Nie­raz się py­tam, jak w ta­kim ża­rze,
Mogą wy­trzy­mać bied­ni żni­wia­rze?
Choć pot im spły­wa po ca­łym cie­le,
Jesz­cze śpie­wa­ją jak na we­se­le!

Ja, gdy nad książ­ką tro­chę po­ślę­czę,
To wnet się spo­cę, znu­dzę i zmę­czę,
A oni za­wsze rzeź­wi jak pta­cy,
Z piosn­ką na ustach wsta­ją do pra­cy.

Czyż­by ich z in­nej zle­pio­no gli­ny?
Co też ja plo­tę, Boże je­dy­ny!
Sko­czę tam do nich! Da­lej więc w dro­gę,
I choć im snop­ki wią­zać po­mo­gę!

Lato w mieście – Krzysztof Kamil Baczyński

Ma­to­we li­ście przez fi­ran­ki.
Ser­ca ma­to­we ku­rzem mia­sta.
Po no­cach z mu­rem – swym ko­chan­kiem,
smu­tek się w folt­nach po­dwórz za­stał.
Usta zdy­sza­ne hu­kiem bie­gu
chło­ną spy­lo­ne w stal po­wie­trze;
znak rów­ny­ro ulic rąk – sze­re­gów
ostrza­mi, świ­stów pły­ną mie­cze.
Zmę­czo­ne drze­wa klę­czą w pyle;
przy­mknę­ły sza­re po­wiek li­ście;
tram­waj roz­pru­te brzu­chy alej
czer­wo­ną smu­gą zszy­wa krwi­ście.
Li­ście od ku­rzu po­kłę­bio­ne
roz­bi­te na czer­wo­nym mu­rze…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
i nogi bolą tło­kiem ulic…
i usta tyl­ko…
dła­wią ku­rzem…

Lato – Jan Andrzej Morsztyn

W kło­sia­nym wień­cu upa­lo­na la­tem,
Wy­wi­ja sier­pem Ce­re­ra szczer­ba­tem,
I kosą wspar­ta po­krzy­ku­je dum­nie,
Wi­dząc, że wszyst­ko w ster­tach albo gum­nie.
Cie­szy go­spo­darz, cie­szy się skwa­pli­wy
Żeniec, okry­te pod­ci­na­jąc niwy,
I sno­py zno­sząc w licz­ne kopy spo­rze:
W czas ma na­dzie­ję o gdań­skim fry­orze.
Te­raz czas, Jago, przy skoń­czo­nym żni­wie,
Wy­sko­czyć w chłod­nym cie­niu nie­le­ni­wie;
Te­raz czas, let­nie na­wie­dza­jąc wody,
Skła­dać brud z zno­jem i szu­kać ochło­dy.
Aleć mnie mo­żesz ochło­dzić na su­szy,
Je­śli cię proś­ba moja daw­na ru­szy.
Siądź tyl­ko ze mną na buj­nym traw­ni­ku,
I uważ so­bie, że i w nie­wol­ni­ku,
Kto so­bie ży­czy zy­sku i po­słu­gi,
Za­tnie raz je­den, a po­głasz­cze dru­gi.
Ale je­śli mię przy­jaźń twa ochło­dzi,
Nie­chaj swą zgu­bę z oczu twych wy­wo­dzi;
Mam­li też zgi­nąć gwał­tem w ogniu, pro­szę,
Nie­chaj swą zgu­bę z oczu twych po­no­szę;
I niech się lato słoń­cem swym nie chlu­bi,
Że nad twą wolą słu­gi two­je gubi;
Tyś jest me lato i dla cie­bie cierp­nie
Ser­ce, czu­jąc twe peł­ne ognia sierp­nie;
Oczy są słoń­ca, przy­czy­na mej skar­gi,
Czer­wiec ja­go­dy, li­piec mają war­gi.

Pyszne lato – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Pysz­ne lato, paw ol­brzy­mi,
sto­ją­cy za par­ku kra­tą,
roz­to­czyw­szy wa­chlarz ogo­na,
któ­ry się czer­nią i fio­le­tem dymi,
spo­glą­da wko­ło oczy­ma pło­wy­mi,
wzru­sza­jąc zło­tą i błę­kit­ną rzę­są.
I z błysz­czą­ce­go łona
wy­da­je krzep­kie krzy­ki,
aż drży ło­pu­chów zie­le­ni­ste mię­so,
trzę­są się wiel­kie ser­ca rum­bar­ba­ru
i ja­skry, któ­re wy­wra­ca­ją płat­ki
z mi­ło­ści skwa­ru,
i roz­śpie­wa­ne, więd­ną­ce stor­czy­ki.
O, siądź na moim oknie, prze­cu­dow­ne lato,
niech wtu­lę moc­no gło­wę w two­je cie­płe pió­ra
ko­rzen­nej woni,
na wie­trze drżą­ce —
niech żół­te słoń­ce
go­rą­cą ręką oczy mi prze­sło­ni,
niech się z roz­ko­szy ma du­sza wy­gi­na
jak po­skrę­ca­ny wąs dzi­kie­go wina.

Lato na Wołyniu – Józef Czechowicz

łąka huś­taw­ka
sznu­ry po­go­dy chrzęsz­czą
roz­wie­wa się nie­ba ka­ftan
w roz­ko­ły­sa­niach
ko­ły­szą się ga­łę­zie pach­nąc szczę­ściem
try­um­fo­wa­nia

od chmur da­le­kich do su­chych skał
młot słoń­ca po­łysk
mo­ich stóp chwa­ła
tra­tu­je wo­łyń
uno­si­my się fa­li­sty dym
to sło­necz­na gło­wa i ja
opa­da­my jak zga­szo­ny wy­buch
krą­ży fos­fo­rycz­ny rym
na­po­wietrz­ną rybą
z roz­ko­szą gwiż­dżę w czerw­co­wy czad
ska­czę ko­łu­ję tęt­nię
25 lat
na­gie­go cia­ła ogień
ręce pta­ka­mi w nie­bie
wia­trem nad tra­wą nogi
to pięk­nie

to pięk­nie słu­chaj
gdy kar­mi­no­wy grze­bień
po­łu­dnia żło­bi upał
gdy la­zu­ro­wym ko­niem do nas
przy­fru­wa z go­rą­cej prze­strze­ni
aso­nans
uko­cha­nej zie­mi

hej

Uczta wakacyjna – Zuzanna Ginczanka

Na ta­le­rzu sza­rym zie­mi, ma­lo­wa­nym w zie­leń tra­wy,
Mam sa­łat­kę, przy­rzą­dzo­ną z kwia­tów won­nych i ja­skra­wych,
I z na­czy­nia w kształ­cie słoń­ca, któ­re for­my swej nie zmie­ni,
Leje lato na nie cie­pły i zło­ci­sty miód pro­mie­ni.

W in­nej mi­sie z szkła czar­ne­go, niby noc­nych chwil krysz­ta­ły,
Leży ba­nan pół­księ­ży­ca żół­ty, gru­by i doj­rza­ły;
Li­piec suto ob­sy­pu­je wnet fir­ma­ment pół­księ­ży­ca
Cu­krem gwiaz­dek, któ­rych peł­na jest wszech­świa­ta cu­kier­ni­ca.

Z prze­zro­cze­go dzba­na piję nie­bo z pian­ką chmur – oczy­ma;
Lo­kaj – lato na swej tacy zło­tą dy­nię słoń­ca trzy­ma.
Wgry­zam się zę­ba­mi uczuć w kra­śne jabł­ko dni czer­wo­nych
I do ko­sza ser­ca cho­wam skór­ki wspo­mnień już zje­dzo­nych.

Lato – Kazimiera Zawistowska

Jak stół bie­siad­ny żeń­com po­da­ny
Zie­mia w przeded­niu wiel­kie­go żni­wa,
Zło­tą sym­fo­nię sion­ce do­gry­wa,
Strun mu ty­sią­cem roz­chwia­ne lany,

Wian zbóż, sza­fi­rem cha­brów dzier­ga­ny,
Zwi­chrzo­nych kło­sów zło­ci­sta grzy­wa,
Stru­ną mu miod­na hre­cza­na niwa,
Mle­czy go­ści­niec skrzy­dłem psz­czół tka­ny.

A po ugo­rach sto­ją dzie­wan­ny,
Ci­cho wpa­trzo­ne w szmat nie­ba siny.
Niby ka­płan­ka bia­łej Ma­rzan­ny,

Kwia­tem wy­ro­słe z gru­zów gon­ty­ny,
W pieśń za­słu­cha­ne ona przed­wiecz­ną –
Po­lną i zboż­ną – kwiet­ną – sło­necz­ną…

Lato – Józef Antoni Birkenmajer

Sta­nę­li­śmy w dłu­gi sze­reg
i idzie­my na spa­ce­rek!
Idziem ra­zem, rów­nym kro­kiem
do ga­iku nad po­to­kiem!
Staś przy­gry­wa: „Tra-ta-ta-ta!“
Boć to już po­czą­tek lata!

Lato! lato! W kło­sów chrzę­ście
sły­chać ra­dość, sły­chać szczę­ście;
ra­do­śnie re­cho­cą żab­ki,
ro­biąc kosi-kosi w łap­ki!
Staś przy­gry­wa: „Tra-ta-ta-ta!“
Boć to już po­czą­tek lata!

Dodaj komentarz