Lato, czyli pora roku, gdy dzień jest najdłuższy, a dni słonecznych jest najwięcej, od lat inspirowała poetów. W utworach lato często wiązało się z ostateczną fazą rozkwitu przyrody, nawiązywaniem romansów czy przelotną – letnią znajomością. Poniżej prezentujemy nasz autorski wybór najpiękniejszych wierszy o lecie wielu poetów.
Spis treści
Lato – Władysław Bełza
Ach! jak gorąco! Niebo bez chmury,
Żar pod stopami, żar zieje z góry,
Człowiek dzień cały jakby w ukropie,
Radby się schował choćby w konopie.
Z dala, od łanów, brzęk jakiś płynie:
Ach! to pszeniczkę koszą w dolinie!
A z brzękiem sierpów i świstem kosy,
Piosnka żniwiarzy dzwoni w niebiosy.
Nieraz się pytam, jak w takim żarze,
Mogą wytrzymać biedni żniwiarze?
Choć pot im spływa po całym ciele,
Jeszcze śpiewają jak na wesele!
Ja, gdy nad książką trochę poślęczę,
To wnet się spocę, znudzę i zmęczę,
A oni zawsze rzeźwi jak ptacy,
Z piosnką na ustach wstają do pracy.
Czyżby ich z innej zlepiono gliny?
Co też ja plotę, Boże jedyny!
Skoczę tam do nich! Dalej więc w drogę,
I choć im snopki wiązać pomogę!
Lato w mieście – Krzysztof Kamil Baczyński
Matowe liście przez firanki.
Serca matowe kurzem miasta.
Po nocach z murem – swym kochankiem,
smutek się w foltnach podwórz zastał.
Usta zdyszane hukiem biegu
chłoną spylone w stal powietrze;
znak równyro ulic rąk – szeregów
ostrzami, świstów płyną miecze.
Zmęczone drzewa klęczą w pyle;
przymknęły szare powiek liście;
tramwaj rozprute brzuchy alej
czerwoną smugą zszywa krwiście.
Liście od kurzu pokłębione
rozbite na czerwonym murze…
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
i nogi bolą tłokiem ulic…
i usta tylko…
dławią kurzem…
Lato – Jan Andrzej Morsztyn
W kłosianym wieńcu upalona latem,
Wywija sierpem Cerera szczerbatem,
I kosą wsparta pokrzykuje dumnie,
Widząc, że wszystko w stertach albo gumnie.
Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy
Żeniec, okryte podcinając niwy,
I snopy znosząc w liczne kopy sporze:
W czas ma nadzieję o gdańskim fryorze.
Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie,
Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie;
Teraz czas, letnie nawiedzając wody,
Składać brud z znojem i szukać ochłody.
Aleć mnie możesz ochłodzić na suszy,
Jeśli cię prośba moja dawna ruszy.
Siądź tylko ze mną na bujnym trawniku,
I uważ sobie, że i w niewolniku,
Kto sobie życzy zysku i posługi,
Zatnie raz jeden, a pogłaszcze drugi.
Ale jeśli mię przyjaźń twa ochłodzi,
Niechaj swą zgubę z oczu twych wywodzi;
Mamli też zginąć gwałtem w ogniu, proszę,
Niechaj swą zgubę z oczu twych ponoszę;
I niech się lato słońcem swym nie chlubi,
Że nad twą wolą sługi twoje gubi;
Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie
Serce, czując twe pełne ognia sierpnie;
Oczy są słońca, przyczyna mej skargi,
Czerwiec jagody, lipiec mają wargi.
Pyszne lato – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Pyszne lato, paw olbrzymi,
stojący za parku kratą,
roztoczywszy wachlarz ogona,
który się czernią i fioletem dymi,
spogląda wkoło oczyma płowymi,
wzruszając złotą i błękitną rzęsą.
I z błyszczącego łona
wydaje krzepkie krzyki,
aż drży łopuchów zieleniste mięso,
trzęsą się wielkie serca rumbarbaru
i jaskry, które wywracają płatki
z miłości skwaru,
i rozśpiewane, więdnące storczyki.
O, siądź na moim oknie, przecudowne lato,
niech wtulę mocno głowę w twoje ciepłe pióra
korzennej woni,
na wietrze drżące —
niech żółte słońce
gorącą ręką oczy mi przesłoni,
niech się z rozkoszy ma dusza wygina
jak poskręcany wąs dzikiego wina.
Lato na Wołyniu – Józef Czechowicz
łąka huśtawka
sznury pogody chrzęszczą
rozwiewa się nieba kaftan
w rozkołysaniach
kołyszą się gałęzie pachnąc szczęściem
tryumfowania
od chmur dalekich do suchych skał
młot słońca połysk
moich stóp chwała
tratuje wołyń
unosimy się falisty dym
to słoneczna głowa i ja
opadamy jak zgaszony wybuch
krąży fosforyczny rym
napowietrzną rybą
z rozkoszą gwiżdżę w czerwcowy czad
skaczę kołuję tętnię
25 lat
nagiego ciała ogień
ręce ptakami w niebie
wiatrem nad trawą nogi
to pięknie
to pięknie słuchaj
gdy karminowy grzebień
południa żłobi upał
gdy lazurowym koniem do nas
przyfruwa z gorącej przestrzeni
asonans
ukochanej ziemi
hej
Uczta wakacyjna – Zuzanna Ginczanka
Na talerzu szarym ziemi, malowanym w zieleń trawy,
Mam sałatkę, przyrządzoną z kwiatów wonnych i jaskrawych,
I z naczynia w kształcie słońca, które formy swej nie zmieni,
Leje lato na nie ciepły i złocisty miód promieni.
W innej misie z szkła czarnego, niby nocnych chwil kryształy,
Leży banan półksiężyca żółty, gruby i dojrzały;
Lipiec suto obsypuje wnet firmament półksiężyca
Cukrem gwiazdek, których pełna jest wszechświata cukiernica.
Z przezroczego dzbana piję niebo z pianką chmur – oczyma;
Lokaj – lato na swej tacy złotą dynię słońca trzyma.
Wgryzam się zębami uczuć w kraśne jabłko dni czerwonych
I do kosza serca chowam skórki wspomnień już zjedzonych.
Lato – Kazimiera Zawistowska
Jak stół biesiadny żeńcom podany
Ziemia w przededniu wielkiego żniwa,
Złotą symfonię sionce dogrywa,
Strun mu tysiącem rozchwiane lany,
Wian zbóż, szafirem chabrów dziergany,
Zwichrzonych kłosów złocista grzywa,
Struną mu miodna hreczana niwa,
Mleczy gościniec skrzydłem pszczół tkany.
A po ugorach stoją dziewanny,
Cicho wpatrzone w szmat nieba siny.
Niby kapłanka białej Marzanny,
Kwiatem wyrosłe z gruzów gontyny,
W pieśń zasłuchane ona przedwieczną –
Polną i zbożną – kwietną – słoneczną…
Lato – Józef Antoni Birkenmajer
Stanęliśmy w długi szereg
i idziemy na spacerek!
Idziem razem, równym krokiem
do gaiku nad potokiem!
Staś przygrywa: „Tra-ta-ta-ta!“
Boć to już początek lata!
Lato! lato! W kłosów chrzęście
słychać radość, słychać szczęście;
radośnie rechocą żabki,
robiąc kosi-kosi w łapki!
Staś przygrywa: „Tra-ta-ta-ta!“
Boć to już początek lata!