Człowiek chyba od zawsze lubił wybiegać myślami w przyszłość. Ludzi ciekawiły nie tylko ich osobiste przyszłe losy, lecz także to jak będzie wyglądało ich miejsce zamieszkania, państwo czy cały świat za sto, tysiąc albo więcej lat. Powstał cały odłam literatury, który zajmował się tymi sprawami. Czerpali z tego nurtu również twórcy, którzy w zawoalowany sposób chcieli wypowiedzieć się na temat konsekwencji teraźniejszości, chcieli przed czymś ostrzec. Niestety nie wszystkie przyszłościowe przewidywania były pozytywne.
Rok 1984 George’a Orwella to powieść, którą autor napisał w roku 1948 i w której pragnął przewidzieć skutki nadciągającej inwazji stalinizmu na Europę. Przedstawił wizję nieodległej przyszłości i społeczeństwa, jakie będzie wówczas istnieć i funkcjonować. Orwell wykreował świat ogarnięty totalitaryzmem absolutnym, w którym rządzi propaganda, inwigilacja i policja polityczna. Obywatele podglądani są i podsłuchiwani dwadzieścia cztery godziny na dobę, nawet we własnych domach. Kontrolą obłożone są ich sprawy intymne, zdrowie, a nawet myśli.
W społeczeństwie panuje permanentne napięcie i niepokój, ponieważ nikomu nie można ufać – każdy może okazać się donosicielem i skazać drugiego człowieka na niebezpieczeństwo. W dużej mierze społeczeństwo Oceanii stanowią ludzie otępiali, ogłupieni przez dysonans własnego doświadczenia z wizją świata wszczepianą im przez aparat propagandowy. Obywatele emigrują wewnętrznie, tracą zmysły, wpadają w apatię lub po prostu zaczynają współpracować z władzą, godząc się na wszystkie jej podłości. Buntować się nie ma sensu.
Jednostka nie ma żadnych szans z rozbudowaną fortecą totalitarnego państwa. Dowodzi tego historia Winstona Smitha, któremu wydawało się, że umie oszukać system, a który skończył jako gorący wyznawca Wielkiego Brata. Orwellowska wizja społeczeństwa przyszłości jest więc straszna. Pamiętać jednak należy o tym, że była to wizja spowodowana kontekstem sytuacji politycznej w Europie i na świecie tuż po II wojnie światowej. Miała więc działać jako ostrzeżenie, że jeśli ideały rewolucji bolszewickiej oraz komunizm rozpanoszą się zbyt mocno, tak właśnie będzie wyglądała przyszłość wszystkich ludzi.
Niezwykle ciekawą wizję społeczeństwa przyszłości zawarł Jacek Dukaj w swojej powieści Starość aksolotla. W tej powieści dochodzi do kataklizmy, który unicestwia biologiczne życie na ziemi. Niektórzy ludzie przenoszą swoje umysły do sieci komputerów i wracają do „życia” jako wirtualne byty, mogące przybierać formy np. istniejących już maszyn, „transformerów”. Łączą się w klany, przenoszą się pomiędzy sieciami na całym świecie, nawet walczą pomiędzy sobą, choć jest to walka raczej o zdobycie zasobów informatycznych i polega na dokonywaniu włamań hakerskich.
W końcu jednak transformery decydują się na wskrzeszenie życia biologicznego, co zajmuje całe wieki (jednak czas dla robotów płynie inaczej). Okazuje się mimo wszystko, że nic nie jest w stanie zastąpić cielesnej powłoki ludzkiej, jej możliwości i piękna. Powieść Dukaja pozostawia gorzki morał, że bardzo nie doceniamy tego, co mamy. Niszczymy swoje ciała bez świadomości, że jeśli kiedyś by ich nam zabrakło, moglibyśmy stracić więcej niż nam się wydaje.
U Dukaja nie istnieją klasyczne społeczeństwa, choć transformery próbują łączyć się w zbiorowości, by łatwiej było im przetrwać. Jest to wizja chaosu, do jakiego może doprowadzić człowieka wytrącenie go z rytmu, do którego jest przyzwyczajony od tysięcy lat.