Usiadłem na piasku zrezygnowany. Powoli ogarniała mnie rozpacz, przestawałem dostrzegać jakiekolwiek opcje wyjścia z tej sytuacji. Wraz z Małym Księciem wyruszyliśmy w drogę kilka tygodni temu. Na początku wszystko szło dobrze, chcieliśmy odkrywać kolejne planety i opisywać je, tworząc encyklopedię, którą następnie chcieliśmy wydać i rozesłać po wszystkich znanych nam światach, by powiększyć swoją wzajemną świadomość tego, przez kogo zamieszkiwany jest kosmos. Wszystko szło dobrze i pierwsze dokonania potwierdziły tylko to, że wspólna wyprawa była dobrym pomysłem. Potem jednak nagle doszło do awarii naszego statku i musieliśmy awaryjnie lądować. Byliśmy jednak bardzo daleko od jakiejkolwiek planety, więc uruchomiliśmy system „Skoku świetlnego”, która polega na jednorazowym bardzo krótkim przeniesieniu się gdzieś z prędkością bliską prędkości światła. To działanie wyrzuciło nas koło niebiesko-zielonej planety, na której mogliśmy wylądować. Trafiliśmy na wielki obszar, który w całości zasypany był piaskiem, a ja od razu wziąłem się do naprawy, jednak szybko zorientowałem się, że spalił się jeden z generatorów mocy i nie było szans na szybką naprawę. Usiadłem na piasku zrezygnowany i spojrzałem w kierunku Małego Księcia.
Mój przyjaciel wydał mi się jakiś dziwny. Od dłuższego czasu stał nieruchomo i wpatrywał się pustym wzrokiem w przepastność pustyni.
– Wszystko w porządku? – Zapytałem i od razu zdałem sobie sprawę z tego, jak nie na miejscu jest to pytanie w naszej sytuacji. Książę odpowiedział po dłuższej chwili:
– Ja tu już kiedyś byłem – powiedział wreszcie cicho.
Na początku nie wiedziałem, jak to rozumieć, ale po chwili zrozumiałem sens jego słów.
– Jak to możliwe? Kiedy? Po czym rozpoznałeś to miejsce?
– Dawno temu również wyruszyłem w podróż, byłem wtedy jeszcze dzieckiem. Trafiłem tutaj przypadkiem, ale okazało się, że odnalazłem tu odpowiedzi na wszystkie pytanie, jakie wówczas miałem. To miejsce nazywa się Ziemia i miałem tutaj dawno temu przyjaciela.
– Więc znasz to miejsce? Wiesz, jak można się stąd wydostać?
Mały Książę odwrócił się do mnie i uśmiechnął się.
– Zobacz – wskazał ręką dookoła. – Jesteśmy na wielkiej pustyni. Wystarczy wykorzystać naszą super-maszynę do napraw wszelakich, która może być zasilana również piaskiem. Ona naprawi generator i za parę godzin będziemy mogli znowu ruszyć w drogę.
– Genialne! – wykrzyknąłem i od razu przystąpiłem do pracy. W jej trakcie Książę opowiadał mi o swoich poprzednich odwiedzinach na Ziemi. O tym jak szukał odpowiedzi napytanie o relacje z innymi, o tym, jak spotkał Pilota,który rozbił swój samolot na tej samej pustyni i który w dorosłości zachował wyobraźnię dziecka, oraz wreszcie o spotkaniu z Lisem, który wyjaśnił mu dokładnie czym jest przyjaźń, a czym na pewno przyjaźń nie jest. Książę mówił, że nie był tu długo, a jednak ten czas wpłynął na niego bardziej niż całe późniejsze lata samotnego życia, kiedy już rozstał się z Różą, poznawszy się na jej manipulacjach.
– Nie chciałbyś odwiedzić Lisa? – spytałem w końcu.
Książę tylko się uśmiechnął.
– To było zbyt dawno temu, Lisa już nie ma. Nie ma go na Ziemi, ale nadal jest moim przyjacielem.Rozumiesz?
Wydawało mi się, że rozumiem. W końcu napełniliśmy naszą maszynę piaskiem i przyłączyliśmy ją do generatora, który po kilkudziesięciu godzinach był jak nowy. Wsiadając z powrotem na pokład, spojrzeliśmy na słońce, które chyliło się już ku zachodowi nad piękną i przerażającą pustynią.
– Dziękuję ci – powiedziałem Małemu Księciu, czując przypływ wzruszenia. – Bez ciebie nie poradziłbym sobie w tej sytuacji.
Mały Książę odwzajemnił uśmiech i klepnął mnie w plecy.
– Daj spokój. Po to jest nas w tej podróży dwóch, żeby żaden nie musiał radzić sobie sam. Jeszcze niejeden raz ty wyciągniesz mnie z tarapatów. Lećmy już dalej, zanim zapadnie zmrok.