Wesele Stanisława Wyspiańskiego to absolutne arcydzieło polskiego dramatu modernistycznego. Przy pomocy dosyć błahej sytuacji lirycznej – wesela w wiejskiej chacie w podkrakowskich Bronowicach – udało się autorowi stworzyć panoramę społeczeństwa polskiego przełomu wieków, a także wystawić mu gorzką diagnozę i ją uzasadnić. Posłużyły mu do tego charaktery, jakich mnóstwo spotkać można było każdego dnia – artyści wynoszeni w modernizmie do rangi półbogów, przedstawiciele inteligencji czy wreszcie chłopi. Jak dzisiaj mogłoby wyglądać takie wesele? Kto musiałby się na nim znaleźć? Jaki obraz społeczeństwa polskiego mógłby wyniknąć z takiej sytuacji?
Myślę, że gdyby Stanisław Wyspiański żył dzisiaj, musiałby się zastanowić, jakie postaci są najbardziej charakterystyczne i najpopularniejsze w społeczeństwie. To za ich pomocą musiałby skonstruować fabułę, to ich barwny kalejdoskop musiałby zapełnić karty dramaty dialogami,na podstawie których można by było wysnuć wnioski o całokształcie naszych czasów. W modernizmie bardzo popularni byli wszelkiego rodzaju artyści, ponieważ żyli oni nieraz w ekstrawagancki sposób, zwracali na siebie uwagę skandalami, a ich twórczość poruszała i wywierała istoty wpływ na odbiorców.
Myślę, że dzisiaj dużo bardziej popularni są celebryci i influencerzy. Małżeństwo znanego sportowca z popularną instagramerką mogłoby wzbudzić naprawdę niemałe poruszenie oraz zgromadzić na weselu wiele barwnych postaci. Wśród gości mogliby znaleźć się ludzie związani z polskim showbiznesem: aktorzy i aktorki, piosenkarze i piosenkarki, sportowcy, artyści, modelki, gwiazdy internetu czy tzw. osobowości medialne, również zwykli celebryci. Nie mogłoby także zabraknąć ludzi związanych z biznesem: udziałowców i inwestorów, choćby związanych ze sportem, a także polityków. Warto byłoby również umieścić tam przedstawiciela kleru. Ślub, a także wesele byłoby wydarzeniem medialnym, dlatego bardzo dużo byłoby dziennikarzy, którzy za wszelką cenę próbowaliby się dostać na salę weselną, żeby zrobić chociaż jedno zdjęcie, przeprowadzić chociaż krótki wywiad.
Przeciwwagę dla całej „śmietanki” obecnej dla weselu mogliby stanowić zwykli ludzie, m.in. rodzina pary młodej. Mogliby oni reprezentować najzwyklejsze zawody: nauczycielka, kierowca, górnik, inżynier, sklepikarka. To na styku tych dwóch grup: celebrytów i ludzi „zwykłych” mogłoby dochodzić do rozmów, sporów, różnic zdań, dzięki którym wyklarowałaby się obiektywna wizja tego, jak żyją współcześni Polacy, w czym są podobni, a w czym się różnią, jakim językiem się posługują i jakie wyznają wartości. Jakie mają problemy i jak je rozwiązują. Co myślą o sobie nawzajem i o samych sobie. Czy w ogóle potrafią się ze sobą porozumieć. Jaki mają stosunek do ojczyzny, czy są patriotami. Uważam, że dzięki lekturze takiego dzieła moglibyśmy sobie uświadomić bardzo dużo spraw, które istnieją w naszym społeczeństwie, a na które na co dzień nie zwracamy uwagi skupiając się na własnym życiu, pracy i na własnych obowiązkach.
Od pierwszego wystawienia Wesela minęło już ponad sto lat. Jako naród znajdujemy się w zupełnie innym miejscu historii, lecz nie zwalnia nas to z obowiązku obserwowania siebie samych i stałego sprawdzania czy na pewno kroczymy właściwą drogą. W takiej obserwacji bardzo pomocne są dzieła sztuki, w których artyści obdarzeni bardzo wyczulonym zmysłem obserwacji, mogą podzielić się z nami tym, co sami uznają za właściwe lub niepokojące. Myślę, że bardzo przydałaby się nam dzisiaj uwspółcześniona wersja Wesela.