Inny świat to książka, której i w którą trudno jest uwierzyć. Opowiada ona o tak nieludzkich wydarzeniach, czynach i postawach, że wydaje się niemożliwym, by ktoś ich po prostu nie wymyślił. Łagry istniały jednak naprawdę, a obozowa rzeczywistość zmieniła życie wielu setek tysięcy ludzi. W warunkach obozowych zredefiniowaniu ulec musiały najbardziej podstawowe wartości ludzkie, takie jak godność, uczciwość, szacunek wobec drugiego człowieka. Zupełnie czym innym były również siła i słabość ludzka.
Siłę i słabość ludzką należy rozpatrywać w zależności od tego, w jakich warunkach znajduje się konkretna jednostka. Nie możemy być pewni tego, jak zachowamy się w sytuacji ekstremalnej, jeśli nie znajdziemy się w niej rzeczywiście. Bardzo trudno jest w tej kwestii wyrokować z pozycji ludzi żyjących w wygodnym i w miarę bezpiecznym świecie. Tym bardziej jeśli rozmowa dotyczy ludzi postawionych w najbardziej upadlającej sytuacji w historii ludzkości, a taką niechybnie był pobyt w radzieckim łagrze.
Człowiek, który trafiał do łagru z miejsca pozbawiany był w zasadzie wszystkiego, co łączyło go z dotychczasowym życiem, włączając w to majątek, tożsamość i godność ludzką. Zyskiwał za to jeden cel, któremu podporządkowane miało być odtąd całe jego istnienie. Celem tym było przetrwanie. Wbrew wszystkiemu i za wszelką cenę. Nieludzkie warunki, wielomiesięczne czy wieloletnie upokorzenia, głód, codzienny widok zbrodni, zabójstw i gwałtów, prędzej czy później łamały najsilniejszych nawet psychicznie ludzi. Zmieniali się oni. Jedni podporządkowywali się prawom panującym w obozie, godzili na całe dziejące się w nim zło, moralnie obojętnieli lub decydowali się na współpracę z władzą obozu. Inni, mimo wszystko próbowali zachować choćby okruch godności, nawet jeśli miałby on przejawiać się w niewydaniu nielegalnego zachowania towarzysza, odstąpienia mu kawałka chleba, bądź inna z pozoru niewielka pomoc.
Trzeba nie lada siły, żeby w warunkach, w których każdym ludzkim ruchem kieruje zwierzęcy instynkt i pierwotna potrzeba zaspokojenia głodu, umieć zdobyć się na ludzki odruch. Nie ukraść, nie pobić, nie posunąć się do przestępstwa. Panować nad sobą mimo wszystko. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy podporządkowanie się regułom obozowym i pójście na współpracę powinno być przez nas osądzane jako słabość. Pamiętać bowiem należy, że ludzie ci byli doprowadzeni do absolutnej granicy ludzkiej wytrzymałości, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Osąd moralny własnych uczynków miał prawo być wówczas ostatnią rzeczą, nad którą zastanawiali się mężczyźni donoszący na współwięźniów, okradający ich, czy kobiety oddające się prostytucji w zamian za resztki jedzenia.
Moralne oceny ludzi funkcjonujących w rzeczywistości obozowej to niesłychanie trudna kwestia. Nie nam, po osiemdziesięciu latach od tamtych wydarzeń, oceniać, kto okazał się „słaby”, ponieważ nie wiemy, czy my na tym miejscu nie okazalibyśmy się jeszcze słabsi. Jedyne, co można stwierdzić na pewno, to fakt, że na najwyższy szacunek zasłużyli ludzie, którzy mimo katorgi, mimo tortur, głodu i wielu okrucieństw znoszonych latami, potrafili zachować w sobie choćby niewielką iskrę godności. Wymagało to siły, której najprawdopodobniej nie jesteśmy sobie w stanie w ogóle wyobrazić, a której życzyć można by było każdemu pokoleniu, bo z tak ogromną siłą, można byłoby zapobiec wielu kolejnym katastrofom i nieszczęściom.