Konrad Wallenrod jako bohater tragiczny

Autor: Grzegorz Paczkowski

Rzadko w literaturze polskiej można przejawy tragizmu postaci o podobnej skali jak ta, która miała miejsce w Konradzie Wallenrodzie Adama Mickiewicza i stała się udziałem jego tytułowego bohatera. Rycerz ten był bowiem wewnętrznie rozerwany pomiędzy bardzo wieloma racjami moralnymi i w takim rozdarciu spędził większość swojego życia, które zresztą zakończyło się tragicznie wśród hańby. Śmiało więc można powiedzieć, że Wallenrod wpisuje się w charakterystykę bohatera tragicznego. 

Tragizm jest określany jako sytuacja, z której nie ma dobrego wyjścia – jakiekolwiek rozwiązanie by się wybrało i tak będzie się ono wiązało z mniejszym lub większym cierpieniem, ze szkodą, z krzywdą. Ta kategoria obficie wykorzystywana była w starogreckich tragediach (jak widać od tragizmu nazwano całą gałąź dramatu). Mówiono tam o „winie tragicznej”, czy też „wyborze tragicznym”, czyli o rzeczach niejako ostatecznych, od których nie ma odwrotu. Jednak tragizm nie był kategorią używaną wyłącznie w antyku. Również bliżsi nam czasowo twórcy używali jej w swoich dziełach, bo też sytuacje, które ten tragizm prowokują zdarzają się niezależnie od czasów i epok. 

Dobrym przykładem takiego uniwersalizmu tragizmu jest jego pojawienie się w Konradzie Wallenrodzie. Główny bohater skazuje się z własnej woli na los tragiczny. Jako Litwin postanawia dostać się w szeregi Zakonu Krzyżackiego i tam dojść do najwyższych stanowisk wyłącznie po to, by ten zakon zniszczyć jako największego wroga Litwy. Skazuje się więc na wieloletnie życie wśród obcych, ba – wśród wrogów i odgrywanie roli ich sprzymierzeńca, co samo w sobie zakrawa już na szaleństwo. Jednak to nie wszystko. Wstępując do Zakonu skazuje się on na ostracyzm ze strony społeczności litewskiej, zwłaszcza, że przez wiele lat zmuszony był do podejmowania działań, które krzywdziły jego rodaków. Wszystko po to, by uwiarygodnić się w oczach Krzyżaków. Przez własnych rodaków zostaje więc uznany za zdrajcę. W dodatku traci ukochaną żonę, którą musi opuścić, by dostać się do Zakonu, czym wprawia ją w rozpacz. Żałuje swojej decyzji wtedy, kiedy jest już zdecydowanie za późno. 

W końcu zostaje wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego, co wiąże się z tym, że wreszcie może wprowadzić swój plan sabotażu w życie. Rzeczywiście Wallenrod doprowadza do wielu klęsk Krzyżaków, ale robi do za cenę odkrycia. Zostaje zdemaskowany, osądzony i skazany na śmierć jako zdrajca. Nie chcąc dać się zhańbić, sam odbiera sobie życie. Życie Konrada Wallenroda pełne jest dramatycznych decyzji i bolesnych ich konsekwencji. Gdyby wybrał bezpieczne życie u boku Aldony, musiałby patrzeć na to, jak stopniowo niszczona jest jego ojczyzna. Chęć jej ratowania przypłacił jednak mianem zdrajcy narodowego. Przez dziesiątki lat jedyną osobą, która była świadoma rzeczywistego heroizmu Wallenroda, był wajdelota Halban. 

Konrada Wallenroda do dzisiaj trudno jest jednoznacznie ocenić. Czy miał moralne prawo do dopuszczania się zbrodni w myśl większej sprawy? Czy cel, nawet najszlachetniejszy, uświęca środki? Czy poświęcenie rycerza było warte zachodu? Trudno powiedzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że był on postacią tragiczną. Czasy w jakich żył oraz wiele okoliczności z jego prywatnego życia doprowadziły go do sytuacji, w której rzeczywiście każda decyzja wiązała się ze stratą, ze szkodą, z krzywdą, i to z krzywdą ludzi istotnych dla samego bohatera. Miał więc wybór tylko pomiędzy mniejszym i większym złem, między mniejszym a większym cierpieniem. Jego wybory doprowadziły go ostatecznie do wielkiego bólu i narodowej hańby, która miała zostać zmyta dopiero po jego śmierci. 

Dodaj komentarz