To był ciepły czerwcowy wieczór. Zachodzące słońce oblewało pomarańczowym baskiem cały świat. Spacerowałem po okolicy samotnie, ponieważ chciałem poukładać w swojej głowie tłoczące się myśli. Od dłuższego czasu nie byłem spokojny i niekiedy nawet trudno było mi zasnąć. Wszystko przez Klarę, dziewczynę, do której czułem coś, czego przez całe swoje życie nie czułem do nikogo. Nie wiedziałem, jak to nazwać, ale kiedy ją widywałem, robiło mi się nagle gorąco i jakoś tak dobrze. Zdobyłem się nawet na to, by powiedzieć jej o tym, co czuję. Od tamtej pory jej zachowanie wobec mnie zmieniło się. Od czasu do czasu wychodziliśmy na spacery, ale zawsze wtedy, kiedy ona sobie tego życzyła, a nie kiedy ja miałem na to czas. Spełniałem dla niej różne niewielkie życzenia, pomagałem jej odrabiać lekcje (ściślej rzecz biorąc odrabiałem je za nią), często wyprowadzałem jej pieska, bo Klarę często bolała głowa, kupowałem jej ulubione orzeszki. Zaczęło mnie jednak zastanawiać to, że kiedy ja ostatnio poprosiłem Klarę o pomoc w czymś naprawdę drobnym, odmówiła tłumacząc, że to nie jest od pomagania mi, tylko odwrotnie. Zabolało mnie to i dlatego wyszedłem na długi spacer, by to wszystko przemyśleć.
Kiedy doszedłem do jednego z moich ulubionych miejsc w okolicy, czyli do starych, zarośniętych, nieczynnych od lat torów kolejowych, umiejscowionych na wiadukcie wznoszącym się ponad korytem wyschniętej rzeki, usiadłem sobie na ich skraju i zamknąłem oczy pozwalając, by zachodzące słońce ogrzało mi twarz.Wtem usłyszałem koło siebie jakiś ruch, więc natychmiast otworzyłem oczy. Kilka metrów ode mnie, również na skraju wiaduktu ze spuszczonymi w dół nogami, siedział mały chłopiec i przyglądał mi się uważnie.
– Kim jesteś? – Zapytałem odruchowo. Chłopiec nie odpowiedział, dalej się na mnie patrzył. Był dziwnie ubrany, miał żółty szalik, mimo że przecież zaczynało się lato. – Halo, słyszysz mnie?
– Jesteś bardzo smutny – powiedział zupełnie normalnym tonem, jakbyśmy się znali długo. Nieco mnie zamurowało.
– Coś cię bardzo gnębi – kontynuował chłopiec. – Widywałem już takich jak ty, przygnębionych ludzi. Ale oni sami byli sobie winni, ty taki nie jesteś.
W końcu zdobyłem się, żeby cokolwiek powiedzieć.
– Skąd to wiesz? Kim jesteś?
– Jestem Mały Książę z planety B-612. Odbywam właśnie podróż po całym kosmosie, by dowiedzieć się, czym są takie zjawiska, jak miłość i przyjaźń.
– Miłość i przyjaźń… – powtórzyłem mimowolnie.
– Tak – mówił dalej rezolutny chłopczyk. – Na mojej planecie wyrosła Róża, którą pokochałem. Jednak nie można chyba kochać kogoś dobrze, jeśli nie wie się, czym jest miłość. Dlatego podróżuję i chyba już znalazłem odpowiedź. Mój przyjaciel, pewien bardzo mądry Lis, wytłumaczył mi to wszystko.
– Lis ci wszystko wytłumaczył? – Dopytywałem oszołomiony. – Wiesz już czym jest miłość?
Chłopczyk przysunął się do mnie.
– Posłuchaj. Nie da się powiedzieć dokładnie, czym jest miłość. Wiadomo natomiast na pewno, czym miłość nie jest.
Milczałem uważnie. Serce waliło mi jak młotem.
– Miłość na pewno nie istnieje wtedy, kiedy jedna osoba bardzo się stara, a druga wcale. Kiedy jedna osoba poświęca się dla drugiej, a druga na to nie reaguje, nie jest wdzięczna i w ogóle się nie rewanżuje. Miłości nie ma, kiedy jedna osoba oddaje całą siebie, a druga to wykorzystuje. Teraz rozumiesz?
Nie mogłem uwierzyć, jak bardzo to,co mówi Mały Książę odpowiada mojej sytuacji z Klarą. Opowiedziałem mu całą swoją historię, a on się zamyślił patrząc w zachód słońca.
– Przykro mi, mój drogi, ale to na pewno nie jest miłość. Twoja ukochana cię nie kocha. Nie można mieć jej tego za złe, w końcu nie kocha się na zawołanie, na rozkaz. To by dopiero było nieszczęście! Natomiast przykre jest to, że ona widzi, że widzi, że jesteś w niej zakochany i czerpie z tego, mimo iż zapewne wie, że raczej nic do Ciebie nie poczuje. Czasem tak bywa.
– Ale to bardzo bolesne. Zupełnie nie rozumiem dlaczego tak jest.
– Tak po prostu skonstruowany jest świat. Nie tylko twój, mój również. Niestety Róża zachowywała się wobec mnie w bardzo podobny sposób. Dopiero tutaj, na ziemi, uświadomiłem sobie, że posunęła się nawet do oszustwa, by skupić na sobie całą uwagę. Kiedy wrócę na swoją planetę, będę musiał z nią poważnie porozmawiać. Nie chcę kochać kogoś, kto w ten sposób odwdzięcza mi się za moje zaangażowanie.
Nie chciało mi się wierzyć, że taki młody chłopczyk w tak krótkim czasie był w stanie powiedzieć mi tyle dobrych rzeczy.
– Dziękuję ci, Książę. Myślę, że bardzo mi pomogłeś. Muszę to wszystko jeszcze przemyśleć, ale otworzyłeś mi oczy na pewne kwestie.
Mały Książę po raz pierwszy się uśmiechnął i spojrzał mi prosto w oczy.
– Nie dziękuj mi. Kiedyś ty pomożesz komuś, kto będzie tego potrzebował. Tak postępują dobrzy ludzie. Tak postępują przyjaciele.
Po czym wstał i powoli zaczął iść w kierunku lasu, aż w końcu zniknął w mroku zapadającej bardzo powoli nocy.