Napisz opowiadanie o Twoim spotkaniu z bohaterem lektury obowiązkowej, który przekonał Cię, że warto czynić świat lepszym. Wypracowanie powinno dowodzić, że dobrze znasz wybraną lekturę obowiązkową.

Autor: Marta Grandke

Któregoś dnia wybrałam się na spacer do parku. Pogoda była piękna, a wiosna zaczynała powoli już nadchodzić. Słońce świeciło, zatem wiele osób również postanowiło wyjść z domu, w parku zatem zrobiło się dość tłoczno. W pewnym momencie skręciłam zatem w mniej uczęszczaną alejkę i postanowiłam przysiąść na ławce. Wyciągnęłam książkę i pogrążyłam się w lekturze.

Chwilę później przede mną zaczęła się bawić dwójka dzieci. Nie zwracałam na nie szczególnej uwagi, pochłonięta książką, byłam też przekonana, że gdzieś w pobliżu są ich rodzice. Czas mijał, dzieci bawiły się piłką, ja czytałam, wszystko wydawało się w porządku. Wtedy jednak jedno z dzieci, mały chłopczyk, poślizgnęło się na mokrych liściach w trakcie kopania piłki. Chłopiec upadł na ziemię i rozpłakał się, Nie podszedł jednak do niego nikt z dorosłych.

Zanim zdążyłam odłożyć książkę i podnieść się z ławki, do chłopca i jego towarzysza podszedł już jakiś starszy pan. Wyglądał na naprawdę posuniętego już w latach. Podniósł malucha z ziemi i zapytał, czy wszystko w porządku. Następnie chusteczką pomógł oczyścić dziecku zadrapanie na kolanie, jakie się tam pojawiło w wyniku upadku. Potem pocieszył chłopca, mówiąc, że nic poważnego się nie stało i wszystko zaraz się zagoi. Kiedy maluch jednak wciąż popłakiwał, starszy pan zapytał, gdzie są jego rodzice. Chłopiec wskazał na parę kilka ławek dalej. Starszy pan pokiwał głową, kazał chłopcom chwilę zaczekać i odszedł gdzieś. Po kilku minutach wrócił z lodami, dał je dzieciom, a potem zaprowadził je do ich rodziców. Tam rozmawiał jeszcze przez moment z dorosłymi.

Obserwowałam to wszystko z zaciekawieniem znad książki. Wtedy mężczyzna wrócił, stanął obok mojej ławki i zapytał, czy może się dosiąść. Oczywiście odpowiedziałam, że tak. 

Chwilę tak siedzieliśmy w zupełnym milczeniu. Starszy pan przyglądał się ludziom spacerującym po parku. Wreszcie nie wytrzymałam i zagadnęłam go:

– Bardzo ładnie pan postąpił z tymi dziećmi.

– Och – odparł on spokojnie. – To było nic takiego. Z pewnością każdy by tak postąpił.

– Nie każdy – odpowiedziałam. – Tylu ludzi wokół, a tylko pan zareagował i zrobił to, zanim ktokolwiek inny pomyślał o takiej pomocy. Ja też za długo się nad tym zastanawiałam – przyznałam na końcu, nieco zawstydzona swoją bezczynnością.

– Cóż – odparł mężczyzna, sadowiąc się wygodniej na ławce. – Od jakiegoś czasu głęboko wierzę w to, że każdy powinien spróbować zmienić świat na lepsze. Warto zacząć chociażby od niewielkich gestów. Jak widać, nawet one robią różnicę. Ten chłopiec być może dzięki temu wypadkowi dziś zrozumie, że bycie dobrym jest właściwe i sam zacznie się zachowywać w podobny sposób. Jeśli każdy odebrałby taką lekcję, to świat stałby się zdecydowanie lepszym miejscem do życia.

– Wierzy pan w to od jakiegoś czasu? A co było wcześniej? – zapytałam, ponieważ nie potrafiłam powstrzymać ciekawości. Mój rozmówca wydał mi się bardzo interesującą osobą.

– Kiedyś byłem samotnym skąpcem, człowiekiem zgorzkniałym i podłym – wyjaśnił spokojnie on. – Krzywdziłem przez to ludzi w moim otoczeniu i sprawiałem, że świat stawał się gorszy. Potem przeżyłem w trakcie świąt coś na kształt… powiedzmy, że duchowej przemiany. Zrozumiałem wtedy, że nasze czyny mają konsekwencje i ponosimy za nie pełną odpowiedzialność. Tamte święta były dla mnie przełomem, zacząłem lepiej traktować pracownika i jego rodzinę, odnowiłem kontakt z krewnymi, których wcześniej odrzucałem… Od tego czasu wszystkim nam jest lepiej i mam świadomość, że po śmierci nie będę przez wieczność pokutował za wszystko, co złego uczyniłem za życia. 

Pogrążyłam się w chwili zadumy, rozważając słowa mężczyzny. Gdy tak myślałam, on wstał, uśmiechnął się i powiedział, że musi już iść do swojego sklepu, gdyż przychodzi niedługo pracownik ze swoim małym synkiem. Rzekł też, że mam wpadać, kiedy będę miała ochotę, jeśli chcę o czymś jeszcze porozmawiać. Wręczył mi swoją wizytówkę, na której widniało jego imię i nazwisko. Pożegnałam się i spojrzałam na karteczkę. Tym mężczyzną był ktoś znany jako Ebenezer Scrooge.

Dodaj komentarz