Przeważnie czytając książkę skupiamy się na jej fabule, charakterach bohaterów, płynności dialogów i tym, „jak się nam czyta”. Często nie zwracamy w ogóle uwagi na fakt, że dana powieść jest nam w stanie zaoferować dużo więcej treści niż te, które odczytujemy bezpośrednio z kartek. W sposób podświadomy bowiem dowiadujemy się również wielu rzeczy o samym autorze, jego patrzeniu na świat, a nierzadko również o czasach, w których żył i tworzył.
Bogumiła Kaniewska w tekście pt. Doświadczenie historyczne w zapisie literackim, przedstawia tezę, że kontekst historyczny jest nierozerwalnym elementem każdego dzieła literackiego, bez względu na jego gatunek, styl, czy poetykę. Dzieje się tak, ponieważ każdy autor, chcąc nie chcąc, żyje i tworzy w jakimś bardzo konkretnym czasie historycznym. Ów czas ma swoją charakterystykę, są w nim popularne specyficzne mody i trendy (nie tylko literackie), ma swój język, który służy niekiedy do opowiadania o wypadkach historycznych danej epoki, itp. Dzieło, które powstaje w konkretnym czasie, nawet jeśli nie dotyczy w żaden sposób tematyki historycznej, posiada historyczny kontekst, tło, które nie sposób pominąć przy interpretacji tekstu. Takie teksty – twierdzi dalej Kaniewska – stanowią źródło wiedzy o danej epoce. Jest tak nawet w przypadku dzieł, w których ich autorzy celowo deformują rzeczywistość (za przykład służą tutaj autorce Witkacy i Bruno Schultz), ponieważ taka a nie inna deformacja również jest naleciałością danego czasu, wynika z niego. Dzieło literackie jest więc swego rodzaju repozytorium wiedzy o świecie, jaką dysponuje autor, lecz także tej, którą dysponuje pewna zbiorowość, w której tworzy autor, bądź też cała ludzkość. W ten sposób historia przetwarzana jest w kulturę, by mogła służyć zarówno współczesnym, jak i – przede wszystkim – kolejnym pokoleniom do odczytywania przeszłości i pobieranie z niej nauk.
Trudno jest nie zgodzić się z Bogumiłą Kaniewską w jej dociekaniach na temat przenikania się historii i literatury. Uważam, że jej wnioski i twierdzenia są pewne. Skomplikowany tekst autorka rozjaśnia metaforą: patrząc na czarno-białe fotografie z przeszłości nie wierzymy, że świat był wówczas czarno-biały i jesteśmy w stanie dostrzec fotografowany obiekt w normalny sposób. Myślę, że z literaturą może być podobnie. Czytając dzieła dawnych autorów dostrzegamy, że posługiwali się oni innym językiem, lub że konstruowali swoje teksty w inny od współczesnego sposób, ale pomimo to jesteśmy w stanie wyczytać z nich nie tylko treść podstawową, lecz także tę, która jest ukryta niejako w tle. Właśnie prawdę historyczną.
Powyższe kwestie dobrze rozpatrywać na konkretnym przykładzie. Takim przykładem może być np. wybitna powieść Stefana Żeromskiego, pt. Ludzie bezdomni. Historia Tomasza Judyma, młodego lekarza-idealisty, dobrze obrazuje proces przenikania się materii literackiej z historyczną. Główna oś fabularna powieści zasadza się na konflikcie głównego bohatera z różnorodnymi środowiskami lekarskimi. Judym bowiem jest ambitny, przekonany o misji zawodu lekarskiego, pragnący zmian, reform i ubolewający nad słabym funkcjonowaniem systemu ochrony zdrowia w swoim kraju. Ma wiele pomysłów na zmiany i energię, by wprowadzić je w życie. Jego starsi koledzy po fachu, członkowie komisji i sympozjów, są przyzwyczajeni do wygodnych posad i niewielkiego wysiłku wkładanego w pracę, więc w ich interesie jest zachowanie istniejącego układu, a nie reformy. Judym odcina się od środowiska i zaczyna pracę na własną rękę, której poświęca się w całości, dla niej rezygnuje nawet z miłości. Między wierszami jednak jesteśmy w stanie wyczytać dużo więcej: bardzo ciężkie warunki sanitarne, w których żyć musiała najuboższa warstwa społeczeństwa w wielkich miastach i na wsiach pod koniec XIX wieku, marazm społeczny schyłkowego okresu zaborów, wygląd relacji społecznych i międzyludzkich, język, którego używano, itp. Czytając więc dzieło Żeromskiego, obcujemy z jego kunsztem pisarskim i ciekawie skonstruowaną fabułą, ale również z pewnego rodzaju dokumentem historycznym. By go odczytać, trzeba jedynie zmienić sposób patrzenia na dzieło literackie.
Bogumiła Kaniewska poruszyła w swoim tekście bardzo istotny temat. Podniosła dzieło literackie do rangi dokumentu historycznego. Uważam, że to bardzo dobra droga, ponieważ poszerza ona możliwości percepcji książek, czy dzieł sztuki w ogóle. Kultura jest czymś, co nas otacza, czy nam się to podoba, czy też nie. Warto więc umieć z niej korzystać i szukać w niej nie tylko rozrywki, ale też pogłębiania świadomości intelektualnej. Literatura oferuje nad klucz do drzwi, za którymi ukryta jest cała wiedza ludzkości i całość jej doświadczenia, trzeba tylko chcieć po ów klucz sięgnąć. Bardzo często ludzie, którzy raz wstąpili na drogę fascynacji literackich, nie byli w stanie zejść z niej już nigdy.