Umysł ludzki przejawia tendencję do idealizowania okresu dzieciństwa. Im starsi jesteśmy, tym nasze pierwsze lata na tym świecie wydają nam się piękniejsze, bardziej beztroskie i sielankowe. W taki sam sposób idealizujemy również przestrzeń, w której przyszło nam dorastać. Nawet jeśli w rzeczywistości nie była idealna, z czasem zaczynamy czuć do niej sentyment. W literaturze – zwłaszcza romantycznej – ten mechanizm często stosowany był wobec całej ojczyzny przez poetów, którzy skazani zostali na życie poza nią.
Pierwszym dziełem, jakie przychodzi do głowy, jeśli mowa o idealizacji krainy lat dziecinnych, jest oczywiście Pan Tadeusz Adama Mickiewicza. Dzieło to jest wynikiem ogromnej tęsknoty autora za ziemiami polskimi, które musiał opuścić z powodów politycznych. W swoim poemacie Mickiewicz opisuję Litwę, w której się urodził i gdzie spędził swoje dzieciństwo oraz młodość. Kraina przedstawiona jest w sposób idylliczny. Wypełnia ją wspaniała i bogata natura, w zgodzie z którą żyją dobrzy, uczciwi, wierzący w Boga i szlachetni ludzie. Życie tej krainy toczy się harmonijnym rytmem wyznaczanym przez dzień, noc, i pory roku. Każdy niejako zna swoje miejsce i obowiązki i wykonuje je z pieczołowitości i bez słowa skargi. Czas wydaje się biegnąć tu wolniej niż w innych miejscach. Oczywiście opis ten jest ewidentnie wyidealizowany, lecz dzięki temu możemy zobaczyć, jak wielkim sentymentem polski wieszcz darzył ojczystą ziemię, do której nigdy miał już nie powrócić.
Kraina dzieciństwa, a w zasadzie tęsknota za nią, jest obecna również w powieści Stefana Żeromskiego, pt. Syzyfowe prace. Jej główny bohater, mały Marcin Borowicz, mieszkał z rodzicami we wsi Gawronki. Został jednak wysłany do innej miejscowości, by zacząć pobierać nauki. Czytelnik towarzyszy Marcinowi przez cały okres dojrzewania. Zwłaszcza na początku jest on targany ogromną nostalgią za domem rodzinnym i beztroskim czasem, jaki mógł w nim spędzać. Tęsknota zostaje po jakimś czasie wzmocniona przez śmierć matki chłopaka. Po tym wydarzeniu powrót do Gawronek nie jest już taki sam. Borowicz widzi, że kraina jego dzieciństwa przestała istnieć. Nie w sensie fizycznym, lecz w sensie emocjonalnym. To, co pamiętał z lat dzieciństwa związane było bowiem z jego dziecięcą perspektywą, której nie sposób odtworzyć, gdy już się dorośnie. Wkraczając w wiek dojrzały, pozostajemy już tylko z wspomnieniami, które nasza pamięć coraz bardziej idealizuje, wywołując tym w nas coraz większy sentyment.
Dzieciństwo to czas, który powinien być jak najszczęśliwszy. Każdy z nas potrzebuje wówczas wiele opieki, miłości i wolności, by pierwsza lata spędzone na tym świecie ukształtowały w nas ciekawość świata, otwartość wobec ludzi, optymizm i poczucie własnej wartości. Ten czas jednak szybko się kończy i doceniać go zaczynamy dopiero, gdy coraz bardziej przygniata nas ciężar obowiązków, szkoły, pracy, rodziny, itd. Potrzebujemy jednak jakiegoś ideału, więc często wspominamy w tak przejaskrawiony sposób dzieciństwo i przestrzenie, w których przyszło nam je spędzać. To jednak nie czas i nie przestrzeń są czynnikami, za którymi naprawdę tęsknimy, tylko dziecięca perspektywa, z której świat wydaje się miejscem bezpiecznym, ciepłym i pozbawionym jakiegokolwiek zła.