Marcin Borowicz – charakterystyka

Autor: Grzegorz Paczkowski

Marcin Borowicz to główny bohater powieści Stefana Żeromskiego, pt. Syzyfowe prace. Jest to bohater bardzo ciekawy i niejednoznaczny, któremu towarzyszymy przez cały okres dojrzewania. Śledzimy jego upadki i wzloty, szczęścia i smutki, a przede wszystkim to, jak wpływa na niego machina rusyfikacyjna, której młodzież polska poddawana jest w coraz bardziej dotkliwy i przykry sposób. 

Charakterystyka Marcina Borowicza

Marcina Borowicza czytelnik poznaje, kiedy ten jest jeszcze dzieckiem. Ośmioletni chłopiec jest dobrze jak na swój wiek zbudowany, odznacza się urodą może nie piękną, ale świadczącą o dużej inteligencji, spojrzenie czarnych oczu określane jest jako przenikliwe. Mały Marcin jest dzieckiem dwojga zubożałych szlachciców, Heleny i Walentego. Ojciec ma przeszłość powstańczą, przez którą stracił dużą część majątku i siedział w więzieniu, co uczyniło mu nieodwracalną szkodę emocjonalną. Mama skupia całą swoją troskę i miłość na synku, z którym jest bardzo mocno związana. Borowiczowie nie są bogaci, toteż ojciec musi cały czas walczyć o przetrwanie rodziny, matka natomiast skupia się na prowadzeniu domu i opiece nad synem. 

Marcin był więc dzieckiem, któremu w miarę możliwości starano się przychylać nieba, co uczyniło go bardzo wrażliwym, lecz dosyć niesamodzielnym i ufnym. Dlatego wyjazd do szkoły elementarnej, gdzie przez kilka miesięcy był odseparowany od rodziców, był dla niego emocjonalnym wstrząsem. Czuł, że cały świat zwrócił się przeciwko niemu i że on sam nie ma już kontroli nad niczym. W niedługim czasie po dostaniu się do klerykowskiego gimnazjum, umiera matka Marcina, co młodzieniec odreagowuje opuszczeniem się w nauce i paroma wybrykami z kolegami, które nie kończą się wydaleniem go ze szkoły tylko dzięki – tak uważa Marcin – wstawiennictwu matki z nieba. By go nie nadużyć, Borowicz rzuca się w wir nauki i bardzo angażuje się w życie szkolne. Angażuje się tak mocno, że nie zauważa nawet jak jego młodzieńcza naiwność zostaje skierowana przeciwko niemu i wykorzystana przez rusyfikatorów. Marcin nie zdążył nauczyć się od wycofanego emocjonalnie ojca patriotyzmu, więc nie zależy mu przesadnie na byciu Polakiem. Spotyka się to z ostracyzmem ze strony części kolegów, ale także z poparciem grona pedagogicznego.

Długo tłumiona wrażliwość w końcu znajduje ujście, kiedy Bernard Zygier recytuje na lekcji polskiego Redutę Ordona Adama Mickiewicza. Okazuje się, że za cały niezidentyfikowany dotąd deficyt w duszy kilkunastoletniego Borowicza odpowiada właśnie to, że sprzeciwił się własnemu pochodzeniu, zignorował je. Przeżywa kolejny już w swoim krótkim życiu wstrząs. Postanawia jednak zrobić wszystko, by spróbować odwrócić krzywdę wyrządzoną samemu sobie. Ze zdwojonym zaangażowaniem zaczyna poznawać literaturę i kulturę polską i czuje, że po raz pierwszy w życiu wszystko zaczyna być na właściwym miejscu. 

Przez te wszystkie lata nie opuszcza Marcina wrażliwość i otwartość na ludzi, o czym świadczy przyjaźń z Andrzejem Radkiem, ale przede wszystkim romantyczna miłość do Anny Stogowskiej „Biruty”, dziewczyny, z którą nigdy nie zamienił ani słowa, a która jednym spojrzeniem rozbudza w nim wielką namiętność. Niestety ona także kończy się zawodem, ponieważ Anna wraz z całą rodziną zostaje zesłana wgłąb Rosji, co jeszcze mocniej odstręcza Marcina od zaborcy. 

Marcin Borowicz to zdecydowanie pozytywna postać, chociaż zdarza mu się postępować tak, jakby umyślnie chciał ową ocenę zburzyć. Czytelnik towarzyszy mu jednak od dziecka, zna jego historię, wrażliwość, wie przede wszystkim jak silnym naciskom był poddawany od najmłodszych lat i jak niesprawiedliwie postępowano wobec niego jako wobec polskiego dziecka. Nie dziwne więc, że tak manipulowanemu człowiekowi zdarzało się błądzić i uważać za przyjaciela swojego oprawcę. Najważniejsze jednak, że finalnie chłopak zrozumiał swój błąd i w dorosłe życie wkroczył jako w pełni świadomy człowiek, inteligentny i wrażliwy patriota oraz po prostu dobry człowiek i przyjaciel, który o życiu wiedział naprawdę dużo. 

Dodaj komentarz