Opowiadanie pt. Katedra autorstwa Jacka Dukaja zostało napisane w 2000 roku i stało się ważnym wydarzeniem w świecie fantastyki polskiej. Na podstawie tego utworu Tomek Bagiński wyreżyserował krótkometrażowy film animowany, który był nominowany do Oscara. Przesłanie Katedry do dzisiaj budzi zainteresowanie czytelników i prowokuje do dyskusji na temat granic ludzkiego poznania, możliwości oraz dyskursu pomiędzy dominacją umysłu i wiary.
Głównym bohaterem Katedry jest ksiądz katolicki Pierre Lavone, który otrzymuje bardzo specyficzne zadanie. Ma bowiem udać się na pewną planetoidę i zbadać sprawę rzekomych cudów, jakie mają dokonywać się w okolicy grobu Izmira Predu. Ten z kolei stał się słynny ze względu na swoje poświęcenie: kiedy jego uszkodzony statek oczekiwał na pomoc i załoga wiedziała, że nie wystarczy tlenu, by dotrwać do jej przybycia, Predu odebrał sobie życie, by inni mogli przeżyć. Pogrzebano go na planetoidzie, a później zyskał miano świętego, gdyż po odwiedzinach przy jego mogile, ludzie zaświadczali znaczną poprawę swojego zdrowia – nawet w przypadkach nieuleczalnych chorób. Nad jego grobem zaczęła wyrastać tajemnicza katedra zbudowana z żywokrystu, materiału, o którym nawet naukowcom trudno było cokolwiek powiedzieć. Żywokryst potrafił wchłaniać w siebie nawet ludzi, zamieniał ich w budulec katedry, tak stało się w przypadku rzekomo uzdrowionego schizofrenika. Katedra więc rozrastała się sama, niejako dbała o to, by wciąż wzrastać, niejako odradzać się na nowo. Zbliżało ją to do ziemskich organizmów żywych, które mają swój stały rytm hibernacji oraz rozkwitania w związku z porami roku.
Czym więc była katedra? Jaki miała sens albo jaki cel? Tego problemu nie udaje się jednoznacznie rozwikłać nawet bohaterom opowiadania Jacka Dukaja, lecz każdy czytelnik może w tajemniczej świątyni zobaczyć coś swojego. Może to symbolizować los każdej religii, która zaczyna się od cudu lub wielkiej ofiary, lecz potem, by mogła dalej się rozwijać, potrzebuje kolejnych wiernych, kolejnych dusz, które mogłaby w siebie wcielić i dzięki którym mogłaby urosnąć. Katedra mogła również symbolizować nic innego, jak właśnie wszystkie tajemnice wszechświata, których człowiek nie jest (i prawdopodobnie nigdy nie będzie) w stanie rozwikłać. Nie ważne, na jakim poziomie będzie jego rozwój technologiczny i cywilizacyjny. Jedno zresztą nie wyklucza drugiego. Czy bowiem wiara nie jest właśnie taką tajemnicą? Czy nie jest zagadką, której nie chcielibyśmy rozwiązywać, ponieważ mogłaby nas rozczarować?
Nie wykluczone, że katedra z opowiadania Jacka Dukaja nie posiada żadnych symbolicznych sensów, tak jak nie ma ich drzewo, jezioro czy kamień. Była po prostu częścią jakiejś metafizycznej natury, z którą człowiek spotkał się po raz pierwszy i której nie był w stanie zrozumieć. A natura po prostu trwa, rozwija się i ginie, w sobie tylko znanym tempie. Być może katedra była efektem jakiegoś futurystycznego splecenia się wiary z naturą?
Katedra Jacka Dukaja to opowiadanie bardzo tajemnicze i otwarte – każdy z nas może interpretować je tak, jak czuje, że jest to najwłaściwsze. Niewątpliwie sens samej budowli i wydarzeń, które doprowadziły do jej powstania prowokują do refleksji o tym, gdzie ludzka wiara musi ustąpić niewiedzy, kiedy można się w swoich badaniach i dociekaniach poddać bez wstydu i bez poczucia przegranej. Dociekania te i pytania będą aktualne prawdopodobnie jeszcze przez całą długą wieczność.