Iliada Homera to epicka opowieść o jednym z najważniejszych i najsłynniejszych konfliktów starożytnej Europy. Wojna pomiędzy Grecją a Troją przeszła do historii głównie przez swój tragiczny finał, w którym ta druga została doszczętnie zniszczona, jej naród zdziesiątkowany i unicestwiony, a jego dorobek rozgrabiony i zagubiony. Tak dotkliwa klęska może być więc symbolicznie rozpatrywana w kategoriach końca pewnej epoki, cywilizacji, a nawet świata.
Wojna trojańska, której ostatni etap opisał Homer w Iliadzie rozpoczęła się od konfliktu dwóch mężczyzn o kobietę. Król Sparty, Menelaos, posiadał piękną żonę, Helenę. Trojański książę Parys był jednak przekonany, że kobieta należy się jemu, gdyż została mu obiecana przez boginię. Uprowadził gracką piękność do Troi, czym wywołał gniew i wzburzenie całej Grecji. Menelaos przez dziesięć lat oblegał Troję, aż w końcu dzięki wynalazkowi Odyseusza – wielkiemu drewnianemu koniowi – udało mu się wprowadzić swoich żołnierzy do miasta. Ci w nocy otworzyli bramy i grecka armia wdarła się do Troi niszcząc ją doszczętnie i zabijając jej mieszkańców. Koniec Troi był dla jej społeczności końcem świata, ponieważ Troja pełniła funkcję państwa-miasta, mieszkańcy nie mieli innego miejsca, w które mogliby przenieść swoje tradycje i życie. Garstka, która ocalała z pogromu, rozproszyła się po świecie. W ten sposób upadek Troi można rozpatrywać jako koniec świata, ponieważ dla Trojańczyków skończył się ich własny mały świat. Do jego upadku zaś doprowadziła najzwyklejsza w świecie zazdrość i zatwardziałość dwóch mężczyzn rywalizujących o miłość Heleny.
Miasto jako pewna odrębna od innych całość bardzo często wykorzystywana jest przez autorów do pokazania praw rządzących światem w miniaturce. Tak postąpił również Albert Camus w swojej powieści, pt. Dżuma. Miasto Oran zostało odizolowane od świata w wyniku szerzącej się w nim epidemii dżumy. Stał się więc przestrzenią, poza którą świat przestał istnieć. Dla mieszkańców Oranu był to stan przypominający oblężenie, chociaż to nie obca armia stała u bram miasta, lecz niewidzialna choroba symbolizująca zło. Oran był więc całym światem, który z dnia na dzień pogrążał się w upadku przez szerzącą się zarazę. W pewnym momencie dało się odczuć realny lęk o to, że dżuma wygra z bohaterskimi obrońcami, a wtedy – w symboliczny sposób – upadłby cały świat. W tym jednak przypadku finał historii był pozytywny, chociaż na przykładzie „oblężonego” Oranu doskonale można było obserwować postawy jednostek wobec tak ekstremalnej sytuacji. Niektórzy okazywali się bohaterami, inni natomiast – tchórzami i łotrami.
Dla każdego z nas świat może mieć inne znaczenie. Nie musimy rozumieć świata jako całej planety, lecz jako zestaw miejsc, zjawisk, ludzi i przeżyć, które stanowią o naszej tożsamości. Końców świata może być zatem wiele nawet na przestrzeni jednego życia. Nie zawsze musi to być koniec tak ekstremalny jak upadek i zniszczenie Troi. Może to być zakończenie ważnej dla nas relacji, czy wyprowadzka z ukochanego miasta, lub dzielnicy, czasem rozstanie, utrata pracy. W takich sytuacjach jednak możemy się o sobie samych nauczyć dużo rzeczy, których na co dzień nie jesteśmy w stanie poznać. A po każdym końcu świata tworzy się miejsce na coś nowego.