Przywykliśmy sądzić, że sztuka jest pod względem estetycznym zjawiskiem pięknym, o pięknie opowiada i piękno opisuje. Często zapominamy, że zdarzało się w historii literatury, że sztuką posługiwano się w zgoła odmienny sposób i w odmiennym celu. Przyjrzyjmy się zjawisku, które było bardzo charakterystyczne, zwłaszcza dla polskiej poezji połowy XX wieku – turpizmowi.
Spis treści
Dlaczego akurat „turpizm”?
Nazwa pochodzi od łacińskiego słowa „turpis” oznaczającego po prostu brzydotę. Turpizm istniał w sztuce od bardzo dawna – wystarczy wspomnieć „dance macabre” i wiele innych średniowiecznych motywów. W polskiej tradycji jednak, przyjęło się stosowanie tej nazwy w odniesieniu do grupy poetów debiutujących w drugiej połowie lat 50. XX wieku. Był to czas, kiedy od końca II wojny światowej minęła zaledwie dekada, wiele miast w Polsce wciąż było zrujnowanych, panowała wszechogarniająca bieda. Polska znajdowała się już w strefie wpływów Związku Radzieckiego, więc powszechne były podejrzliwość i brak zaufania, gdyż każdy napotkany człowiek mógł okazać się funkcjonariuszem urzędu bezpieczeństwa. Opieka zdrowotna funkcjonowała bardzo słabo, warunki mieszkaniowe były w przeważającej większości fatalne, brak stabilnego prawodawstwa pozwalał szerzyć się przestępczości.
Biorąc pod uwagę powyższe warunki, trudno się dziwić, że właśnie dochodzące do głosu pokolenie młodych poetów, nie miało chęci pisać sielankowych wierszy o miłości albo ód na cześć piękna przyrody. Opisywali więc to, co widzieli na co dzień. Brud, biedę, choroby, głód i śmierć. Zarzucano im epatowanie brzydotą na siłę w celu osiągnięcia łatwej szokującej sensacji. W ich poezji było jednak coś więcej. Przez opisywanie rzeczy szpetnych, nieestetycznych, wręcz odrażających, przekazywali obraz swoich czasów. Dostosowywali język, którym się wypowiadali do tematów, które opisywali. W ten sposób można było wypowiedzieć się pełniej, mądrzej, bardziej prawdziwie. Turpizm można więc zdefiniować jako konwencję literacką, posługującą się w głównej mierze kategoriami antyestetyzmu, używającą niepopularnych naturalistycznych środków stylistycznych, by poprzez szok wywołany u odbiorcy, dotrzeć do głębszych pokładów jego wrażliwości i wejść na inny poziom dialogu egzystencjalnego.
Główni przedstawiciele turpizmu w polskiej literaturze
Jak już wspomnieliśmy wyżej, turpizm był stylem, do którego chętnie nawiązywali poeci debiutujący w okolicach 1956 roku. Jest to ważna data dla polskiej historii literatury, zespół debiutujących wówczas artystów nazwano „pokoleniem Współczesności” (od nazwy czasopisma, w którym wielu z nich publikowało swoje utwory) i do dzisiaj określenie to funkcjonuje jako pewna cezura czasowa. Do najwybitniejszych przedstawicieli polskiego turpizmu należeli:
- Stanisław Grochowiak;
- Ernest Bryll;
- Rafał Wojaczek;
- Tadeusz Nowak;
- Miron Białoszewski;
- Andrzej Bursa;
- Tadeusz Różewicz (choć pochodził z nieco wcześniejszej generacji poetów).
Symbolem turpizmu został mimo wszystko Stanisław Grochowiak. Jest on – zaraz obok Zbigniewa Herberta – uważany za najlepszego poetę z pokolenia Współczesności. Już jego debiutancki tom pt. Ballada rycerska, pokazał, że Grochowiak to wybitny talent. Już wówczas dawało się dostrzec ową „fascynację brzydotą”, która była tak naprawdę próbą znalezienia odpowiedniego języka do opisu swoich czasów. Świetnie pokazują to takie wiersze, jak np. Płonąca żyrafa, Menuet, Czyści, Rozbieranie do snu czy Piersi królowej utoczone z drewna. Turpiści bardzo często odwoływali się również do fizjologii ludzkiej, opisywali niedoskonałości ciała, kruchość struktury organizmu, kalectwo. Ich erotyki były drastycznie dosłowne, cielesne, sensualne. Ich liryka była naznaczona rozmaitymi formami bólu.
Spór o turpizm
Nierzadko w historii sztuki się zdarza, że nowatorskie pomysły młodych artystów spotykają się z surową krytyką starego pokolenia, zastygłego we własnych formach i tylko takie uważającego za słuszne i właściwe. Nie inaczej było w przypadku turpistów. Najbardziej znany „atak” na nich przypuścił awangardzista z czasów Dwudziestolecia Międzywojennego, Julian Przyboś, publikując prześmiewczą Odę do turpistów. Nie osiągnął jednak zamierzonego celu, młode pokolenie nie zarzuciło swojego stylu – rozwijał się dalej w najlepsze. Stanisław Grochowiak podjął jednak polemikę ze starym mistrzem i napisał artykuł pod tytułem Turpizm, realizm, mistycyzm, w którym wyjaśnił teoretyczne podstawy turpizmu.
Konwencja turpistyczna nadal pojawia się we współczesnej sztuce, nie wróciła jednak nigdy na pozycję konwencji dominującej.