Stanisław Wyspiański w Weselu dokonał bolesnej, bo dotykającej sedna polskich problemów, analizy społeczeństwa przełomu XIX i XX wieku. Zebrał pulę narodowych mitów, które zamiast dawać nadzieję i motywować do działania, mamiły i stopowały chęć podjęcia walki. Powiedział im „sprawdzam” i to, co zobaczył, zawarł w dramacie, który do dzisiaj budzi przez to wiele kontrowersji. Mało jest w literaturze polskiej podobnych rozliczeń, dlatego też tak bardzo warto pochylić się nad przesłaniem Wesela.
Zestaw polskich mitów narodowych pod koniec XIX wieku składał się w zasadzie wyłącznie z pojęć związanych z walką o niepodległość. Wciąż żywe były echa powstań listopadowego i styczniowego ze wszystkimi ich konsekwencjami, wciąż wspominano tragedię rozbiorów i insurekcję Kościuszkowską, wciąż obficie cytowano Mickiewicza i Słowackiego i z pobłażliwym dystansem odnoszono się do Prusa czy Orzeszkowej. Dopiero co w świadomości Polaków zagościła Sienkiewiczowska trylogia wprasowując w polską świadomość bohaterskie archetypy, które przetrwały w nich do dziś. Przekonano się już, że wszystkie te wyobrażenia nie mają racji bytu, lecz wciąż nie udawało się zastąpić im czymkolwiek innym. By spróbować cokolwiek zmienić, trzeba było się z owymi mitami skonfrontować.
Pierwszym mitem, który upada w Weselu jest ten, który mówi o przywódczej roli szlachty-inteligencji w społeczeństwie polskim. Mieszczaństwo jest tutaj przedstawione jako klasa pogrążona w chorobliwym marazmie, pesymizmie, dekadencji i duchowej pustce. Inteligenci boją się odpowiedzialności zorganizowania powstania. Wolą nurzać się w poczuciu beznadziei, jałowości życia, wolą godzić się z przegraną. Podobnie jest z mitem bohaterskich chłopów-kosynierów spod Racławic. Chłopi w Weselu co prawda odznaczają się prostą miłością do ojczyzny i nie boją się mówić o swojej chęci do walki w jej obronie, ale koniec końców okazuje się, że nie potrafią sami zorganizować się do powstania, wolą nurzać się w pijatykach i sąsiedzkich awanturach.
Elementem rozliczania się z mitami narodowymi są również zjawy, które pojawiają się na weselu w Bronowicach. Na przykład duch Rycerza, czyli Zawiszy Czarnego, który symbolizuje polskiego ducha walki i etos rycerski w jego najlepszym rozumieniu. Nakłania on Poetę do wydobycia się z marazmu, ale kiedy uchyla przyłbicę, okazuje się, że zbroja jest pusta, co odzwierciedla polską wolę walki opierającą się wyłącznie na mówieniu o niej. Wernyhora – mędrzec-lirnik, którego postać zaczerpnięta została z legend słowiańskich – przychodzi, by pouczyć Gospodarza, jak ma rozpocząć powstanie. Gospodarz pochodzący z inteligencji jest jednak pijany i oddaje Złoty Róg młodemu Jaśkowi, który go gubi. Zjawy Hetmana oraz Jakuba Szeli kompromitują myśl o pojednaniu i porozumieniu ponad podziałami na chłopów i szlachtę. Stańczyk, wzięty z obrazu Jana Matejki, zatroskany o losy ojczyzny błazen ponosi porażkę, kiedy próbuje przekonać Dziennikarza do wyzwolenia się z dekadencji i rzetelnej pracy na rzecz ojczyzny.
Z Wesela wynurza się ponury obraz, w którym obnażona zostaje naiwna wiara Polaków we własne mity narodowe, które nijak mają się do rzeczywistości. Wiara w dawnych bohaterów, ciągłe wspominanie przeszłych sukcesów i klęsk, wieszanie na ścianach obrazów patriotycznych malarzy czy cytowanie Pana Tadeusza – wszystkie te gesty w żaden sposób nie przybliżą Polaków do odzyskania niepodległości. Wyspiański dał swoim współczesnym do zrozumienia, że mimo to nie stać ich na wiele więcej.