W końcu jednak transformery decydują się na wskrzeszenie życia biologicznego, co zajmuje całe wieki (jednak czas dla robotów płynie inaczej). Okazuje się mimo wszystko, że nic nie jest w stanie zastąpić cielesnej powłoki ludzkiej, jej możliwości i piękna. Powieść Dukaja pozostawia gorzki morał, że bardzo nie doceniamy tego, co mamy. Niszczymy swoje ciała bez świadomości, że jeśli kiedyś by ich nam zabrakło, moglibyśmy stracić więcej niż nam się wydaje.
U Dukaja nie istnieją klasyczne społeczeństwa, choć transformery próbują łączyć się w zbiorowości, by łatwiej było im przetrwać. Jest to wizja chaosu, do jakiego może doprowadzić człowieka wytrącenie go z rytmu, do którego jest przyzwyczajony od tysięcy lat.