Bucefał – takie przezwisko nadali młodzi uczniowie, rosyjskiemu nauczycielowi historii. Rzecz działa się w czasach pod zaborami, kiedy sam Melchior Wańkowicz uczęszczał jeszcze do szkoły. Pod koniec roku szkolnego uczniowie dowiedzieli się, że od nowego semestru historii będzie uczył ich Rosjanin, co przyjęli jako oczywisty przejaw rusyfikacji. Nastawili się do niego negatywnie i próbowali skompromitować mężczyznę nadmiernym przygotowywaniem się do każdej lekcji.
Sam nauczyciel okazał się jednak mężczyzną rozumiejącym złożoność sytuacji, w jakiej się znalazł. Wiedział, że uczenie Polaków historii Rosji po tym, jak rusyfikacja nie dała oczekiwanych skutków przez ponad sto lat, nie ma większego sensu. Nie próbował więc uczyć Polaków na siłę. Jedyne czego pragnął to spokój na lekcjach, chciał wypełnić swój zawodowy obowiązek, ponieważ w ten sposób zarabiał na życie, lecz nie wymagał większego posłuchu. Chciał, by mu tylko nie przeszkadzano. Zezwalał na rozmawianie, a nawet prowadzenie lekcji w języku polskim, dawał uczniom dojść do głosu, gdy chodziło o rozbiory.
Był dobrym człowiekiem, świadomym i inteligentnym mężczyzną, dlatego kiedy został odwołany, spotkał się z bardzo miłą reakcją uczniów, którzy docenili jego postawę. Osobiście uważam, że szkoda, iż Bucefał musiał odejść, ponieważ był człowiekiem zaprzeczającym wizerunkowi twardego rusyfikatora i dawał przykład tego, że zwykli ludzie potrafią być daleko od wielkiej polityki. Bucefał wzbudzał moją sympatię. Wiedział, że startuje z przegranej pozycji, dlatego wykazywał się pokorą, wyrozumiałością i gotowością pójścia na kompromis. To bardzo cenne i rzadkie u ludzi, zwłaszcza, gdy chodzi o sprawy ideologiczne, religijne czy polityczne. Bucefał był ponad tym.