Wierszyki dla dzieci – nauka połączona z zabawą!

Autor: Anna Morawska

Każdy z nas dąży do zapewnienia własnemu dziecku jak najkorzystniejszych warunków do rozwoju. Oprócz właściwych warunków bytowych, szczególnie ważną rolę odgrywa także edukacja i rozwój umiejętności małego człowieka. By zachęcić dziecko do poznawania nowych zagadnień, warto znaleźć sposób, który pozwoli na naukę przez zabawę. W tym celu doskonale sprawdzą się wierszyki dla dzieci. Dlaczego dzieci tak za nimi przepadają? Jaką funkcję pełnią w procesie edukacji od najmłodszych lat? Przyjrzyjmy się zagadnieniu z bliska. Ciekawi? Zaczynamy! 

Nasz wybór najlepszych wierszyków dla dzieci:

Paweł i Gaweł – Aleksander Fredro

Pa­weł i Ga­weł w jed­nym sta­li domu,
Pa­weł na gó­rze, a Ga­weł na dole;
Pa­weł, spo­koj­ny, nie wa­dził ni­ko­mu,
Ga­weł naj­dzik­sze wy­my­ślał swa­wo­le.
Cią­gle po­lo­wał po swo­im po­ko­ju:
To pies, to za­jąc – mię­dzy sto­ły, stoł­ki
Go­nił, ucie­kał, wy­wra­cał ko­zioł­ki,
Strze­lał i trą­bił, i krzy­czał do zno­ju.
Zno­sił to Pa­weł, na­resz­cie nie może;
Scho­dzi do Gaw­ła i pro­si w po­ko­rze:
Zmi­łuj się wać­pan, po­luj ci­szej nie­co,
Bo mi na gó­rze szy­by z okien lecą. –
A na to Ga­weł: – Wol­noć, Tom­ku,
W swo­im dom­ku. –
Cóż byłe mó­wić? Pa­weł ani pi­snął,
Wró­cił do sie­bie i czap­kę na­ci­snął.
Na­za­jutrz Ga­weł jesz­cze smacz­nie chra­pie,
A tu z po­wa­ły coś mu na nos ka­pie.
Ze­rwał się z łóż­ka i pę­dzi na górę.
Sztuk! puki – Za­mknię­to. Spo­glą­da przez dziu­rę
I wi­dzi… Cóż tam? cały po­kój w wo­dzie,
A Pa­weł z węd­ką mie­dzi na ko­mo­dzie.
Co wać­pan ro­bisz? – Ryby so­bie ło­wię.
Ależ, moś­pa­nie, mnie ka­pie po gło­wie!
A Pa­weł na to: – Wol­noć, Tom­ku,
W swo­im dom­ku. –
Z tej to po­wiast­ki mo­ral w tym spo­so­bie:
Jak ty komu, tak on to­bie.

Koguty – Aleksander Fredro

Na dzie­dziń­cu przy kur­ni­ku
Krzyk­nął ko­gut – ku­ku­ry­ku!
Ku­ku­ry­ku! – krzyk­nął dru­gi,
I da­lej w czu­by!
Biją skrzy­dła jak kań­czu­gi,
Dzió­bią dzio­by,
Drą pa­zu­ry
Aż do skó­ry.
Już krew ka­pie, pie­rze leci –
Z kwocz­ką uszedł ry­wal trze­ci.
A wtem in­dor dmuch­nął: – Hola! –
Sta­ła się jego woła.
– O co idzie, o co cho­dzi?
In­dor was po­go­dzi. –
Na to oba, każ­dy so­bie:
– Prze­drzeź­niał się mej oso­bie.
– Moi pa­no­wie –
In­dor po­wie –
Nie­po­trzeb­nie się czu­bi­ło,
Prze­drzeź­nia­nia tu nie było;
Oba­dwa z jed­nej za­pia­li­ście nuty,
Bo­ście oba­dwa ko­gu­ty. –
Kie­dy głup­stwo je­den po­wie,
Głup­stwo dru­gi mu od­po­wie;
Po­tem pła­cą ży­ciem, zdro­wiem.
Co rzec na to? Wiem – nie po­wiem.

Wilk i owce – Ignacy Krasicki

Choć przy­kro, trze­ba cier­pieć; choć boli, wy­ba­czyć,
Sko­ro tyl­ko kto umie rzecz do­brze tłu­ma­czyć.
Wszedł wilk w trak­tat z owca­mi. O co? O ich skó­rę;
Szło o rzecz. Wi­dząc owce do­brą ko­niunk­tu­rę
Tak go do­brze uję­ły, tak go opi­sa­ły,
Iż się już od­tąd wię­cej o sie­bie nie bały.
W kil­ka dni ten, co owczej skó­ry za­wż­dy pra­gnie,
Wi­docz­nie, wśród po­łu­dnia, zjadł na polu ja­gnię.
Owc­ce w krzyk! A wilk na to: „Po cóż na­rze­ka­cie.
Wszak nie masz o ja­gnię­tach i wzmian­ki w trak­ta­cie.”
Udu­sił po­tem owcę. Krzyk na wil­ka zno­wu.
Wilk rze­cze: „Ona sama przy­szła do po­ło­wu.”
Nie­za­ba­wem krzyk zno­wu i skar­gi na wil­ka:
Wprzód jed­ną, te­raz ra­zem za­bił owiec kil­ka.
„Dru­dzy rwa­li – wilk rze­cze – jam tyl­ko po­ma­gał.”
I tak, kie­dy się co­raz więk­szy ha­łas wzma­gał,
Czy­li szedł wstęp­nym bo­jem, czy się ci­cho skra­dał,
Za­wż­dy się wy­tłu­ma­czył – a owce po­zja­dał.

Małpa w kąpieli – Aleksander Fredro

Rada mał­pa, że się śmie­li,
Kie­dy mo­gła udać człe­ka,
Wi­dząc pa­nią raz w ką­pie­li,
Wla­zła pod stół – ci­cho cze­ka.
Pani wy­szła, drzwi za­mknę­ła;
Mał­pa fi­glarz – nuż do dzie­ła!
Wziąw­szy pań­ski cze­pek ran­ny,
Prze­ście­ra­dło
I zwier­cia­dło –
Szust do wan­ny!
Da­lej kur­ki krę­cić żwa­wo!
W lewo, w pra­wo,
Z dołu, z góry,
Aż się ukrop pu­ścił z rury.
Cie­pło – miło – nie­bo – raj!
Mał­pa my­śli: „W to mi graj!”
Haj­że! Ko­zły, nur­ki, zwro­ty,
Fi­gle, pso­ty,
Aż się wody pod nią mącą!
Ale cie­pła coś za wie­le…
Tro­chę nad­to.. Ba, go­rą­co!…
Frasz­ka! mał­pa nie cie­lę,
So­bie po­ra­dzi:
Skąd ukrop cie­cze,
Tam pa­lec wsa­dzi.
Aj, gwał­tu! Pie­cze!
Nie ma co cze­kać,
Trze­ba ucie­kać!
Mał­pa w nogi,
Ukrop za nią – tuż, tuż w tro­py,
Aż pod pro­gi.
To nie żar­ty – pa­rzy sto­py…
Da­lej w okno!… Brzęk! – Ucie­kła!
Że tyl­ko pal­ce po­pie­kła,
Na­der szczę­śli­wa.
Tak to zwy­kle mał­pom bywa.

Stefek Burczymucha – Maria Konopnicka

O więk­sze­go trud­no zu­cha,
Jak był Ste­fek Bur­czy­mu­cha,
– Ja ni­ko­go się nie boję!
Choć­by niedź­wiedź… to do­sto­ję!
Wil­ki?… Ja ich całą zgra­ję
Po­za­bi­jam i po­kra­ję!
Te hie­ny, te lam­par­ty
To są dla mnie czy­ste żar­ty!
A pan­te­ry i ty­gry­sy
Na sztyk we­zmę u swej spi­sy!
Lew!… Cóż lew jest?! – Ko­ciak duży!
Na­czy­ta­łem się po­dró­ży!
I znam tego je­go­mo­ści,
Co zły tyl­ko, kie­dy po­ści.
Sza­kal, wilk,?… Strasz­na no­wi­na!
To jest tyl­ko więk­sza psi­na!…
(Bry­sia mi­jam zaś z da­le­ka,
Bo nie lu­bię, gdy kto szcze­ka!
Komu ze­chcę, to dam radę!
Za­raz za oce­an jadę
I nie będę Stef­kiem chy­ba,
Jak nie chwy­cę wie­lo­ry­ba!
I tak przez dzień boży cały
Zuch nasz trą­bi swe po­chwa­ły,
Aż raz usnął gdzieś na sia­nie…
Wtem się bu­dzi nie­spo­dzia­nie.
Pa­trzy, aż tu ja­kieś zwie­rzę
Do śnia­da­nia mu się bie­rze.
Jak nie ze­rwie się na nogi,
Jak nie wrza­śnie z wiel­kiej trwo­gi!
Pę­dzi jak­by chart ze smy­czy…
– Ty­grys, tato! Ty­grys! – krzy­czy.
– Ty­grys?… – oj­ciec się za­py­ta.
– Ach, lew może!… Miał ko­py­ta
Strasz­ne! Trzy czy czte­ry nogi,
Pasz­czę taką! Przy tym rogi…
– Gdzie to było?
– Tam na sia­nie.
– Wła­śnie po­rwał mi śnia­da­nie…
Idzie oj­ciec, służ­ba cała,
Pa­trzą… a tu mysz­ka mała
Po­lna mysz­ka sie­dzi so­bie
I ząb­ka­mi se­rek skro­bie!…

Czapla, ryby i rak – Ignacy Krasicki

Cza­pla sta­ra, jak to bywa,
Tro­chę śle­pa, tro­chę krzy­wa,
Gdy już ryb ło­wić nie mo­gła,
Na taki się kon­cept wmo­gła.
Rze­kła ry­bom: „Wy nie wie­cie,
A tu o was idzie prze­cie”.
Więc wie­dzieć chcia­ły,
Cze­go się oba­wiać mia­ły.
„Wczo­ra
Z wie­czo­ra
Wy­słu­cha­łam, jak ry­ba­cy
Roz­ma­wia­li: wie­le pra­cy
Łowić węd­ką lub wię­cie­rzem;
Spu­ść­my staw, wszyst­kie za­bie­rzem,
Nie będą mieć otu­chy,
Sko­ro staw bę­dzie su­chy.”
Ryby w płacz, a cza­pla na to:
„Bo­le­ję nad wa­szą stra­tą,
Lecz moż­na temu za­ra­dzić,
I gdzie in­dziej was osa­dzić;
Jest tu dru­gi staw bli­sko,
Tam obie­rze­cie sie­dli­sko,
Cho­ciaż pierw­szy wy­su­szą,
Z dru­gie­go was nie ru­szą”.
„Więc nas prze­nieś!” – rze­kły ryby:
Wzdry­gnę­łą się cza­pla niby;
Dała się na ko­niec użyć,
Za­czę­łą słu­żyć.
Bra­ła jed­ną po dru­giej w pysk, niby nieść ma­jąc,
I tak po­ma­łu zja­da­jąc.
Za­chcia­ło się na ko­niec skosz­to­wać i raki.
Je­den z nich wi­dząc, iż go cza­pla nie­sie w krza­ki,
Po­strzegł zdra­dę, o ze­mstę się za­raz po­ku­sił.
Tak do­brze za kark ujął, iz cza­plę udu­sił.
Pa­dła nie­ży­wa:
Tak zdraj­com bywa.

Chory kotek – Stanisław Jachowicz

Pan ko­tek był cho­ry
i le­żał w łó­żecz­ku.
I przy­szedł kot dok­tor.
– Jak się masz, ko­tecz­ku?
– Źle bar­dzo- i łap­kę
wy­cią­gnął do nie­go.
Wziął za puls pan dok­tor
po­waż­nie cho­re­go
I dzi­wy mu pra­wi:
– Za­nad­to się ja­dło,
co gor­sza, nie mysz­ki,
lecz szyn­ki i sa­dło;
Źle bar­dzo! go­rącz­ka!
Źle bar­dzo, ko­tecz­ku!
Oj dłu­go ty, dłu­go
po­le­żysz w łó­żecz­ku
I nic jeść nie bę­dziesz,
kle­iczek i ba­sta.
Broń Boże kieł­ba­ski,
sło­nin­ki lub cia­sta!
– A mysz­ki nie moż­na? –
za­py­ta ko­te­czek –
lub ptasz­ka ma­łe­go
choć parę ude­czek?
– Broń Boże! Pi­jaw­ki
i die­ta ści­sła!
Od tego po­myśl­ność
w le­cze­niu za­wi­sła.
I le­żał ko­te­czek;
kieł­ba­ski i kisz­ki
nie­tknię­te; z da­le­ka
pach­nia­ły mu mysz­ki.
Pa­trz­cie, jak złe ła­kom­stwo!
Ko­tek prze­brał mia­rę,
mu­siał więc nie­bo­ra­czek
sro­gą po­nieść karę!
Tak się i z wami,
dzia­tecz­ki, stać może:
od ła­kom­stwa
strzeż was Boże!

Przyjaciele – Ignacy Krasicki

Za­ją­czek je­den mło­dy
Ko­rzy­sta­jąc z swo­bo­dy
Pasł się traw­ką, ziół­ka­mi w polu i ogro­dzie
Z każ­dym w zgo­dzie.
A że był bar­dzo grzecz­ny, roz­kosz­ny i miły,
Bar­dzo go inne zwie­rzę­ta lu­bi­ły.
I on też, uży­wa­jąc wszyst­kie­go z we­se­lem,
Wszyst­kich był przy­ja­cie­lem.
Raz gdy wy­szedł w świ­ta­nie i bu­jał po łące,
Sły­szy prze­ra­ża­ją­ce
Gło­sy trąb, psów szcze­ka­nia, trzask wiel­ki po le­sie.
Sta­nął… Słu­cha… Dzi­wu­je się…
A gdy się co­raz zbli­żał ów ha­łas, wrzask sro­gi,
Za­jąc w nogi.
Wspoj­źrzy się poza sie­bie; aż tu psy i strzel­cel
Str­wo­żon wiel­ce,
Prze­cież wy­padł na dro­gę, od psów się od­da­lił.
Spo­tkał ko­nia, pro­si go, iżby się uża­lił:
„Weź mnie na grzbiet i unieś!” Koń na to: „Nie mogę
Ale od in­nych bę­dziesz miał pew­ną za­ło­gę”.
Ja­koż wół się nada­rzył. „Ra­tuj, przy­ja­cie­lu!”
Wół na to: „Ta­kich jak ja za­pew­ne nie­wie­lu
Znaj­dziesz, ale po­cze­kaj i ukryj się w tra­wie,
Ja­ło­wi­ca mnie cze­ka, nie­dłu­go za­ba­wię.
A tym­cza­sem masz ko­zła, co ci do­po­mo­że”.
Ko­zieł: „Żal mi cię, nie­bo­żę!
Ale ci grzbie­tu nie dam, twar­dy, nie do­go­dzi:
Oto weł­nia­sta owca nie­da­le­ko cho­dzi,
Bę­dzie ci mięt­ko sie­dzieć”. Owca rze­cze:
Ja nie prze­czę,
Ale choć cię unio­sę po­mię­dzy ma­now­ce,
Psy do­go­nią i zje­dzą za­ją­ca i owcę.
Udaj się do cie­lę­cia, któ­re się tu pa­sie”. –
„Jak ja cie­bie mam wziąć na się,
Kie­dy star­si nie wzię­li?” – cie­lę na to rze­kło;
I ucie­kło.
Gdy więc wszyst­kie spo­so­by ra­tun­ku upa­dły,
Wśród ser­decz­nych przy­ja­ciół psy za­ją­ca zja­dły.

Muchy samochwały

U cho­mi­ka w go­spo­dzie
Sie­dzą mu­chy przy mio­dzie.
Sie­dzą, piją ko­le­ją
I z pa­ją­ków się śmie­ją.

Pod­par­ły się łap­ka­mi
Nad peł­ny­mi ku­fla­mi.
Za­giął cho­mik żu­pa­na,
Miód do­le­wa do dzba­na.

– Żebyś kumo, wie­dzia­ła,
Com już sie­ci na­rwa­ła,
Com z pa­ją­ków na­drwi­ła,
To byś le­d­wo wie­rzy­ła!

– Moja kumo je­dy­na,
Czy mi pa­jak no­wi­na?
Śmiech do­praw­dy mnie bie­rze…
Pa­jąk… tak­że mi zwie­rzę!

– Żebyś, kumo wie­dzia­ła!

Trzem pa­ją­kom bez mała,
Jak się do­brze za­sa­dzę,
Trzem pa­ją­kom po­ra­dzę!…

– Moja kumo ko­cha­na!
(Cho­mik! do­lej do dzba­na!)
Moja kumo je­dy­na,
Czy mi pa­jąk no­wi­na?

Pra­wi jed­na, to dru­ga,
A tu z kąta coś mru­ga…
Pra­wi czwar­ta i pią­ta,
A coś czai się z kąta.

Pa­jąk ci to, nie­cno­ta,
Nić – tak dłu­gą – na­mo­ta!
Zdu­sił mu­chy przy mio­dzie
W cho­mi­ko­wej go­spo­dzie.

Jak czytanie wierszyków rozwija dzieci?

Wierszyki dla dzieci cieszą się sporą popularnością, zarówno wśród najmłodszych czytelników, jak również ich rodziców, opiekunów czy pedagogów. Czytanie wierszy dzieciom przynosi ogromne, wymierne korzyści na bardzo wielu płaszczyznach. Po pierwsze, wiersze dedykowane dla dzieci wspomagają naukę czytania. Płynne, swobodne i komfortowe czytanie, jest niezwykle cennym atrybutem, który pozwala na szybsze zdobywanie wiedzy, stanowiąc nieocenioną pomoc zwłaszcza w początkowej fazie edukacji. Wierszyki dla dzieci pozwalają na owocną naukę już od pierwszych lat życia. Poznawanie literek znacznie przyspiesza proces nauki czytania. 

Po drugie, czytanie wierszy kształtuje dziecięcą koncentrację, wyobraźnię oraz poprawia pamięć. Rymowane teksty wierszy niezwykłe łatwo zapadają w pamięć, szybko „wpadając w ucho”- zwracają uwagę dziecka na intonację, rytm oraz akcenty. Wierszyki dla dzieci od najmłodszych lat pozwalają dzieciom zrozumieć ,że słowa to dźwięki, a ich ułożenie pozwala na stworzenie melodii. Dzieci już po paru czytaniach są w stanie zapamiętać niektóre kwestię. Na sam początek, dla najmłodszych, warto wybierać krótkie wierszyki, by zachęcić do obcowania z literaturą. Czytanie wierszy poszerza także dziecięcą wyobraźnię. Wyobrażenie sobie ulubionej postaci i napotkanej przez nią przygód, jest doskonałą „gimnastyką” mózgu dla każdego dziecka. 

Co więcej, wierszyki dla dzieci są także idealną metodą na poszerzenie zakresu słownictwa. Tego typu zabawa połączona z nauką wspiera także dziecięcą wymowę, stanowiąc idealne ćwiczenia logopedyczne w celu opanowania wymawiania trudnych głosek czy doskonalenie emisji głosu. 

Jak widać, wierszyki dla dzieci pełnią wiele ważnych funkcji w życiu i poznawaniu świata przez młodego człowieka. Poezja dedykowana dla najmłodszych, budząca nowe zainteresowanie i ciekawość świata, to bogaty, szeroki wachlarz różnorodnych pozycji, dzięki którym każdy Maluch odnajdzie poezję skrojoną na miarę swoich potrzeb. 

Wierszyki dla dzieci i ich czytanie z rodzicami, dziadkami czy innymi bliskimi osobami, wzmacnia więzi i relację emocjonalne u dzieci, jak również może stać się jednym najważniejszych rytuałów każdego dnia. 

Uwielbiamy czytać, czyli najbardziej popularne wiersze dla dzieci 

Wierszyki dla dzieci to szeroki zbiór różnego rodzaju pozycji literatury, który doskonale wpisze się w indywidualne upodobania każdego małego czytelnika. Z całą pewnością do tzw. klasyki, zaliczyć można wiersze Jana Brzechwy, Juliana Tuwima czy Marii Konopnickiej. To poezja, która była nieodłączną częścią także naszego dzieciństwa. „Pomidor”, „Na straganie” czy „Kaczka dziwaczka” to jedne z obowiązkowych wierszy dla dzieci. Słynna „Lokomotywa” z dziesięcioma wagonami wypełnionymi po brzegi czy ” Ptasie radio” pełne życia lasu, to jedyne z najbardziej popularnych wierszy dla najmłodszych, dedykowane dla zwolenników powszechnie znanych, klasycznych rozwiązań.

Jeśli chcemy zaskoczyć własnej dziecko, próbując odnaleźć swojego rodzaju niespodzianke, warto postawić na nowoczesną poezję, która może stanowić rewelacyjne uzupełnienie klasycznych wierszy. Dla przykładu, możemy wybrać książki Kingi Grabowskiej- Bednarz, stawiając na tak popularne modele jak „Pan Paluszek” czy „Muszka”.

Chcesz podarować własnemu dziecku doskonały rozwój oraz niezapomnianą radość i zabawę ze wspólnie spędzanych chwil? Wierszyki dla dzieci będą absolutnym strzałem w dziesiątkę. Przekonaj się osobiście, jakie to proste! 

Dodaj komentarz