Bardzo trudno jest dzisiaj żyć poza jakimkolwiek wpływem otoczenia. Mało kto żyje poza społeczeństwem, narodem, społecznością lokalną czy choćby rodziną czy grupą przyjaciół. Każde takie otoczenie wywiera na nas pewną presję.Wymaga się od nas, byśmy w określonych sytuacjach zachowywali się tak, a nie inaczej. Byśmy byli nieraz tym, kim sami nie do końca mielibyśmy ochotę być. Trudno jest postawić się w obronie własnych wartości i swojej indywidualności. Mówi o tym wielokrotnie literatura, choć nie zawsze daje ona jednoznaczne rozwiązanie na to, jak wygrać z presją otoczenia.
Ferdydurke to jedna z najdziwniejszych i najbardziej zaskakujących powieści w polskiej literaturze. Jej autor, Witold Gombrowicz, pozostawił w niej jednak głębokie przesłanie, które aktualne pozostaje nawet do dnia dzisiejszego, mimo że dzieło to liczy sobie już niemal sto lat. Więcej – książka staje się coraz bardziej aktualna, a jej sensy i znaczenia nabierają na głębokości.
Głównym tematem, jaki poruszany jest w Ferdydurke to presja, jaką – w dowolnym tego sformułowania rozumieniu – wywiera otoczenia na jednostkę ludzką i jak ona sobie z tą sytuacją radzi lub też nie radzi. Główny bohater, Józef Kowalski, zostaje wrzucany w bardzo rozmaite sytuacje, by na jego przykładzie udowodnić, jak bardzo uwarunkowanymi społecznie istotami jesteśmy. Trzydziestoletni mężczyzna zostaje siłą wcielony w szeregi uczniów szkoły. Nie ma siły na sprzeciw, więc zaczyna się zachowywać zgodnie z regułami panującymi wśród nastolatków, choć ma świadomość swojej od nich odrębności.
W klasie rozgrywa się wojna pomiędzy Chłopakami i Chłopiętami. Jedni dążą do zbyt szybkiej dojrzałości, rozumianej w tym przypadku jako świadomość seksualności człowieka, drudzy chcą za to wiecznie pozostać niewinni i nie brać odpowiedzialności za swoje czyny. Józef trafia również do szlacheckiego dworku w Bolimowie, gdzie widzi szlachtę polską, która mimo upływu czasu stara się utrzymać wizerunek niezmienności i tradycji. Słowem kluczem dla Ferdydurke jest forma. Otoczenie społeczne narzuca nam pewną formę, co chwila inną, wobec której giną jakiekolwiek rysy indywidualne. Nie ma ucieczki od formy, jak tylko w inną formę. Człowiek nie jest w stanie sprzeciwić się presji otoczenia.
Specyficzny przypadek presji, jaką wywiera otoczenie na jednostce, można zaobserwować w Syzyfowych pracach Stefana Żeromskiego. Jest to powieść opowiadająca o losach polskiej młodzieży pod zaborem rosyjskim oraz o usilnych zabiegach władz carskich, by tę młodzież zrusyfikować.
Głównemu bohaterowie tej powieści, Marcinowi Borowiczowi, czytelnik towarzyszy od wieku dziecięcego. Widzimy więc jak od początku dzieciom pierze się mózgi, próbując wyprzeć z nich wszystko, co polskie i zastąpić to rosyjskim. Na Marcina Borowicza ta presja działa bardzo „dobrze”. Po paru latach nauki w Klerykowie właściwie zapomina o swojej tożsamości narodowej, więcej – zaczyna nią gardzić i zbliżać się do nazywania siebie samego Rosjaninem.
Wszystko to jednak urywa się, gdy na jednej z ignorowanych przez wszystkich lekcji polskiego, nowy uczeń, Bernard Zygier, recytuje Redutę Ordona, czyli poemat Adma Mickiewicza o bohaterskim generale, który wolał odebrać sobie życie, niż dać Moskalom zdobyć arsenał broni. Cały mechanizm rusyfikacji okazuje się w tamtym momencie tytułową syzyfową pracą. Okazuje się więc, że w kryzysowych sytuacjach jest szansa na wyrwanie się spod presji otoczenia. Nawet takiej presji, która ma za sobą cały aparat państwowy i propagandowy. Na pewno udało się to Marcinowi Borowiczowi oraz kilku jego innym kolegom, którzy uświadomili sobie, że przez wiele lat byli oszukiwani przez ludzi, którzy dla własnego zysku i dla wzrostu własnych karier byli gotowi wykorzystać ich młodzieńczą naiwność i zniszczyć w nich najbardziej pierwotne odruchy i instynkty wobec własnej tożsamości narodowej.