Obyczaj i tradycja w życiu społeczeństwa. Omów zagadnienie na podstawie znanych Ci fragmentów Chłopów Władysława Stanisława Reymonta. W swojej odpowiedzi uwzględnij również wybrany kontekst.

Autor: Grzegorz Paczkowski

Wszyscy żyjemy w środowisku, które ma swoje utarte schematy, tradycje obyczaje. Wiele z nich wynika z okolicy kulturowej, w której się obracamy, inne z religii, literatury czy po prostu przyzwyczajenia. Z czasem jednak niektóre obyczaje stają się żelaznym kanonem, bez którego nie wyobrażamy sobie komfortowego życia. Jest to dobre, o ile nie prowadzi do zmuszania kogoś, by żył w sposób, który podoba się nam, a nie jemu. Tradycje i obyczaje kojarzone były w ostatnich czasach zwłaszcza ze światem polskiej wsi, która miała ograniczony dostęp do nowych technologii, mód i ogólnie rozumianego postępu, a więc kumulowała w sobie obyczaje, które pobierała od przodków. Doskonale sportretował ten mechanizm Władysław Stanisław Reymont w swojej noblowskiej powieści, pt. Chłopi. 

Świat wsi Lipce był niemalże w Chłopach osobnym mikrokosmosem, poza którym – owszem – był jakiś świat, ale był on na tyle odległy, że nie należało się nim w sumie przejmować. Wieś miała swoje zasady, swoje tradycje i swoje mechanizmy – nieraz bardzo brutalne – których wszyscy musieli się trzymać, żeby żyć w równowadze i harmonii. Na pierwszy plan wysuwają się tradycje związane ze świętami religijnymi, które na poły z porami roku wyznaczały roczny rytm życia na wsi. Nie tylko wspólne msze święte, lecz także procesje, Zaduszki, pasterki i inne nabożeństwa – wszystkie tego rodzaju sytuacje jednoczyły społeczność wiejską pod względem duchowym. Były również tradycje związane z pracą na roli – różnego rodzaju żniwa oraz potańcówki po ich zakończeniu stanowiły nieodzowny element folkloru tego miejsca.

Najdokładniej jednak pokazane zostały zwyczaje dotyczące procesu zaślubin dwojga młodych ludzi. Najpierw pan młody wysyłał swatów do rodziny dziewczyny, która mu się podobała. Oni negocjowali z rodzicami wysokość posagu oraz to, na jakich zasada rodziny mają się połączyć. Kiedy dochodziło już do uroczystości, kolorowy muzyczny orszak prowadził pana młodego do domu panny młodej, a stamtąd odprowadzał ich do kościoła. Po zawarciu sakramentu rozpoczynało się wesele, które pełne było zwyczajowych zabaw i oczepin, często podzielonych na płcie i mających na celu zbieranie pieniędzy dla młodego małżeństwa. Całość kończyła się nad ranem, kiedy to ostatni goście odprowadzali pannę młodą do domu pana młodego, gdzie czekała ich pierwsza noc poślubna. 

Przywiązanie do tradycji i rytuału, chociaż w dużo bardziej metafizycznym rozumieniu tego sformułowania, widać również w Dziadach cz. II – słynnym dramacie Adama Mickiewicza. Dzieło to przedstawia bowiem scenę rytualną, tytułowe „dziady”, czyli obrządek przywoływania dusz zmarłych, którym próbowało się pomóc przejść spokojnie do życia wiecznego. Był to pogański rytuał, który został w późniejszych latach zastąpiony chrześcijańskim Dniem Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym.

Mickiewicz przedstawia, że nocą na przełomie października i listopada, wiejska ludność zbierała się po zmroku w jednej z cmentarnych kaplic. Grupie przewodniczył Guślarz, który kierował modłami oraz rozmawiał z duchami, które przybywały na dziady. Zadaniem zgromadzonych w kaplicy miała być rozmowa ze zjawami i spełnienie ich próśb, które najczęściej ograniczały się do jadła i napitku, a także do modlitwy. W kaplicy naszykowano więc skromny poczęstunek, nie brakowało też wódki. Guślarz po kolei wita duchy Józia i Rózi, pastereczki Zosi, złego szlachcica, a także końcowe widmo, które jednak nic nie mówi i napawa wszystkich przerażeniem, wskazuje jedynie jedną z kobiet obecnych na dziadach i odchodzi za nią do domu. Całość rytuału musi zostać również zakończona w odpowiedni sposób, żeby ludzie mogli czuć się bezpieczni i światy żywych i umarłych nie pomieszały się. 

Jak więc widać, jeszcze do bardzo niedawnych czasów, nie tylko tradycja, ale i zabobon religijny, miały się bardzo dobrze. Tego rodzaju obyczaje są elementem, który porządkuje rzeczywistość i sprawia, że możemy się w jej ramach czuć bardziej na miejscu, nie tylko jako indywidualne jednostki, lecz także jako całe zbiorowości, które zintegrowane są właśnie przez wspólne tradycje i obyczaje, przypominające niekiedy niepisany zestaw reguł, w myśl których trzeba się zachowywać i żyć, by stać się pełnoprawnym członkiem jakiejś grupy. 

Dodaj komentarz