Wiersz Tadeusza Różewicza „Kasztan” wszedł w skład tomiku poetyckiego „Czerwona rękawiczka”, wydanego w 1948 roku. Tematem utworu jest rodzinny dom. Miejsce, które każdy z czasem musi opuścić, a które jest symbolem najszczęśliwszych chwil w życiu człowieka.
Spis treści
Kasztan – analiza utworu i środki stylistyczne
Utwór „Kasztan” należy do liryki pośredniej. O podmiocie lirycznym wiadomo jedynie, że to dorosły mężczyzna, który opuszcza rodzinny dom i z sentymentem wspomina okres dzieciństwa. Nie ma przesłanek, aby utożsamić bohatera wiersza z poetą, choć zapewne własne przeżycia i doświadczenia stanowiły dla niego inspirację.
Jest to wiersz wolny, stroficzny. Składa się z siedmiu strof o nieregularnej budowie – od dwóch do pięciu wersów. Wersy mają różną ilość sylab. Poeta stosuje przerzutnię: „wyjechać / z domu”, „kasztan przed domem zasadzony / przez ojca”, „zachowały smak / wiecznej młodości”. Utwór Różewicza jest wierszem białym. Nie ma w nim ani rymów, ani znaków interpunkcyjnych.
Warstwa stylistyczna utworu nie jest specjalnie rozbudowana. Oszczędność wyrazu i proste słownictwo to charakterystyczne cechy poezji Tadeusza Różewicza. Można odnaleźć w wierszu epitety: „jesienny ranek”, „rychły powrót”, wieczna młodość”, „złota moneta”. Obecne są też porównania: „konfitury jak boginie ze słodkimi ustami”, „dzieciństwo jest jak zatarte oblicze…” oraz nieliczne metafory: „Konfitury […] zachowały smak wiecznej młodości”, „Bóg wszechmocny który mieszał gorycz do słodyczy”.
Jedyna w wierszu onomatopeja wyrażona została czasownikiem „dźwięczy” (złota moneta). Na zasadzie kontrastu zestawił poeta dwa obrazy poetyckie: kasztana, który wciąż rośnie, i matki, która „jest mała”. Zastosowane w utworze środki stylistyczne podkreślają wielką wagę domu rodzinnego w życiu bohatera.
Kasztan – interpretacja wiersza
Wiersz „Kasztan” należy do liryki refleksyjnej. Nastrój utworu jest smutny, nostalgiczny. Smutek podmiotu lirycznego spowodowany jest wyjazdem z rodzinnego domu, tym ostatecznym, będącym pożegnaniem z dzieciństwem i startem w dorosłe życie. Odtąd będzie wracać w progi tego domu jedynie z wizytą, lecz już nie do siebie.
Fakt, że podmiot liryczny w utworze się nie ujawnia, wzmacnia jego uniwersalny charakter. Opuszczenie rodzinnego domu to przecież przeżycie, z którym każdy, prędzej czy później, musi się zmierzyć. Podmiot liryczny opuszcza dom „jesiennym rankiem”. To informacja, która potęguje odczucie smutku, jesienne poranki bywają zamglone, chłodne. To czas, kiedy człowiek nie ma ochoty wychodzić z domu, a cóż dopiero opuszczać go na długo. Nic przecież „nie wróży rychłego powrotu”, jak zauważa osoba mówiąca. Dom się powoli oddala. I tylko kasztan, zasadzony kiedyś przez ojca, stoi przed domem potężny i dumny. On wciąż rośnie, z każdym powrotem do rodzinnego domu będzie potężniejszy.
Zupełnie odwrotnie niż to się dzieje z matką. Kiedyś prawdziwa gospodyni strzegąca domowego ogniska, teraz kurczy się, maleje. Jest tak drobna, że „można ją nosić na rękach”. Jedynie na półkach, jak zwykle, stoją słoiki z konfiturami. Przyrządzone zapewne przez matkę, były nieodłącznym elementem dzieciństwa, ich słodki smak na zawsze pozostanie symbolem okresu szczęśliwej beztroski. W roku szuflady leżą, niepotrzebne już, ołowiane żołnierzyki. To kolejny obraz, przywołujący radosne chwile z dzieciństwa. Podmiot liryczny podsumowuje ich los: „wojsko […] już do końca świata będzie ołowiane”. Już nikt nie przywróci figurkom życia, żołnierze nie będą staczać wyreżyserowanych przez dziecko wojennych potyczek.
Nawet obraz Boga, wyobrażenie o jego mocy i sile, zmienia się całkowicie wraz z dorastaniem. Dziecięcy wizerunek stworzyciela świata to Bóg wszechmocny, bezustannie wpływający na los ludzi. „Mieszał gorycz do słodyczy” – powie o nim osoba mówiąca, wspominając chwile smutne, które przecież zdarzają się w życiu każdego człowieka i każdej rodziny, z momentami radości i błogostanu. Jakże inaczej widzi Boga dorosły człowiek, dla którego etap beztroskiego dzieciństwa się zakończył. „Wisi na ścianie bezradny i źle namalowany” – oznajmia osoba mówiąca. Obraz z wizerunkiem Jezusa jest zapewne trochę kiczowaty, kupiony może na wiejskim jarmarku czy odpuście. Jednak nie tyle o obraz tutaj chodzi, bardziej o stosunek do Boga.
Bóg nie jest już wszechmocny, jest bezradny. Nawet on nie jest w stanie zatrzymać upływu czasu. Niewiele może, patrzy, jak człowiek dorasta, staje się dojrzały, potem się starzeje by wreszcie skurczyć się pomału, jak matka, a w końcu – zniknąć całkowicie. Dzieciństwo przemija, lecz, co mimo wszystko cenne, „Jest jak zatarte oblicze na złotej monecie która dźwięczy czysto”. Czas biegnie, zamazują się ostre kontury postaci z przeszłości, wspomnienia blakną… nie giną jednak. Towarzyszą człowiekowi do końca jego dni, są cenne jak złota moneta. Są dobre, nieskalane bólem, rezygnacją, rozpaczą… Moneta „dźwięczy czysto”. Szczęśliwe dzieciństwo jest wielkim darem i jeśli dla kogoś takie właśnie było – pozostanie on na zawsze bogatym wewnętrznie człowiekiem, mimo wszelkich przeciwności losu.