Los to bardzo niejednoznaczne pojęcie. Oznacza pewien schemat, w który rzekomo wpisane jest nasze życie. W XXI wieku dominuje przeświadczenie o tym, że to my mamy główny wpływ na swój los i każdy z nas może kształtować swoje życie w taki sposób, jaki uważa za najbardziej słuszny. Nie zawsze jednak takie podejście było popularne, a definicje losu, jak i jego postrzeganie w społeczeństwie zmieniało się w zależności od czasów i mód, zarówno intelektualnych, jak i religijnych.
Problem losu, przeznaczenia i niemożności oparcia się jego przemożnej sile był bardzo aktualny dla ludzi w starożytności. Oddźwiękiem tej wiary były chociażby dramaty Sofoklesa, np. Antygona. Bohaterka była członkinią królewskiego rodu w Tebach. W tragicznych okolicznościach straciła rodziców, a potem braci, którzy polegli w wojnie o władzę. Nowy król – Kreon – zabronił pochowania ciała Polinejkesa, uznając go za zdrajcę. Chciał w ten sposób pokazać, że będzie władał silną ręka i nie będzie znosił żadnego sprzeciwu. Antygona jednak nie była w stanie tego zaakceptować. Niezależnie od politycznych rozgrywek w Tebach, pragnęła po prostu uhonorować zmarłego brata godnym pochówkiem. Zrobiła to, mimo zakazu, wiedziała, że grozi jej za to kara śmierci. Gdyby jednak posłuchała zakazu Kreona, postąpiłaby wbrew prawom bogów i zawsze już musiałaby żyć z wyrzutami sumienia. Nie mogła postąpić tak, by nie wydarzyło się coś złego. Pochowała ciało Polinejkesa, po czym została wtrącona do lochu, gdzie miała czekać na śmierć. W akcie ostatecznej desperacji sama odebrała sobie życie, dając tym samym ostateczny dowód na to, że do końca pozostała wierna swoim prawdom. Można powiedzieć, że los Antygony był przypieczętowany do końca. Przeznaczenie postawiło ją w sytuacji bez wyjście, w której każde rozwiązanie oznaczało czyjeś wielkie cierpienie. Antygona zdecydowanie nie mogła w pełni samodzielnie zdecydować o swoim losie.
Również w Makbecie – jednym z najsłynniejszych dramatów Williama Szekspira – pojawia się pewna refleksja na temat przeznaczenia. Główny bohater dramatu, Makbet, jest jednym z najlepszych rycerzy swojego króla, Duncana. Doświadcza jednak wizji na wrzosowiskach, wracając z kolejnej zwycięskiej bitwy, w której trzy wiedźmy przepowiadają mu zostanie królem. Ta przepowiednia rozbudza chorobliwą ambicję Makbeta, który sam z siebie nigdy nie pomyślałby o sięgnięciu po koronę. Ta myśl władnie również jego żoną, która ostatecznie prowokuje Makbeta do „pomocy przeznaczeniu” i zabicia króla. Makbet stacza się w mroczną toń kolejnych morderstw, oszustw i manipulacji, byle tylko dojść do celu i nie dać się złapać. Ostatecznie nie chodzi już nawet o utrzymanie tronu, tylko o desperackie nie pozwolenie na udowodnienie sobie winy. Makbet, jak i jego żona, tracą w końcu zmysły, a potem również życie. Szekspir jednak wydaje się zadawać nam swoim dramatem pytanie – czy Makbet postąpiłby w ten sam sposób, gdyby nie usłyszał przepowiedni? Czy zabiłby swojego ukochanego króla, gdyby nie podżeganie jego żony? Czy doszłoby do tragedii, gdyby to samemu Makbetowi pozostawić kontrolę nad własnym losem? To bardzo trudne zagadnienia i każdy czytelnik Makbeta musi odpowiedzieć sobie na nie sam.
Dyskusja o przeznaczeniu jest niełatwa, ponieważ jest to zjawisko bardzo trudne do zdefiniowania, niejako nieuchwytne. Każdy ma prawo rozumieć je inaczej i inne mieć na jego temat zdanie. Powyższe przykłady literackie wydają się jednak sugerować, że człowiek sam w sobie nie ma zbyt wielkiego wpływu na swój los, że nie jest władny, by odmieniać decyzje losu, które wydają się zapadać gdzieś zupełnie niezależnie od nas. Jest to dosyć mroczna wizja, lecz można sobie z nią poradzić, po prostu czerpiąc radość i szczęście z najmniejszych i najkrótszych chwil codzienności. Skoro i tak nie mamy wpływu na rzeczy wielkie i na to, w jakim kierunku potoczy się nasze życie, jedyne co możemy zrobić, to próbować wyrwać życiu chociaż tę odrobinę szczęścia, którą można dostrzec każdego dnia w najmniejszych nawet szczegółach naszego zwyczajnego życia.