Cukierek, ty łobuzie – napisz kolejną przygodę kotka Cukierka

Autor: Grzegorz Paczkowski

Mysz zachowywała się bardzo dziwnie, inaczej niż wszystkie myszy, które Cukierek spotykał do tej pory. Tym mocniej podrażniony był jego koci zmysł. Nie uciekała w popłochu, nie zastygła też w przerażeniu, a kot był pewien, że zauważył go, mimo ukrycia. Od dłuższego czasu bowiem przykucnięty był w mroku pod schodami, czekając na ofiarę. Od kilku dni czuł drażniący zapach, który wybudzał jego instynkt łowcy. 

Skoczył!

… i spadł w puste miejsce. To niemożliwe. W ułamku sekundy widział jak mysz niemal odfrunęła, rozpłynęła się w powietrzu. Jego upadkowi i zdziwieniu tym razem towarzyszyła jednak salwa śmiechu, po której kocur poznał, że coś nie gra. Wzniósł łepek i zobaczył nad sobą rumianą ze śmiechu twarz swojego ukochanego pana, Marcelka, oraz jego rodziców. Marcel w ręku trzymał kijek z linką, do której przytroczona była sztuczna mysz!

A więc to tak! Zrobili sobie ze mnie zabawę, pomyślał Cukierek i rozluźnił mięśnie, zorientowawszy się, że z prawdziwego polowania nici. Wyprostował się, nastroszył sierść i dumnie odmaszerował w innym kierunku, jak urażony król, pozostawiając za sobą śmiejących się ludzi. Postanowił nie odzywać przymilać się do nikogo, ile tylko będzie mógł, może już nigdy. 

Wtem jednak usłyszał znajome chrupnięcie i w kilka sekund jego nozdrza rozszerzyły się. Ktoś zawołał jego imię, jego mięśnie znowu się zwarły, w żołądku poczuł znajomy uścisk. Odwrócił łepek, by sprawdzić czy naprawdę mogło się wydarzyć to, co podpowiadał mu węch. Tak! Tata Marcela stał nad jego miską i właśnie wkładał do niej pyszną, aromatyczną, tłuściutką rybę. 

Kot westchnął. No cóż, pomyślał, nie ma co nosić w sobie urazy w nieskończoność – tak bym im kiedyś w końcu wybaczył, bo w końcu to dobrzy ludzie. 

Po czym z uśmiechniętym pyszczkiem zawrócił. 

Dodaj komentarz