Pewnego razu Pan Jezus szedł na odpust do kościoła w Mstowie. Droga była przed nim daleka i trudna, bo iść musiał przez pustynię, gdzie paliło go ostre słońce, a nigdzie nie było ani cienia, ani źródła wody. Dodatkowo diabeł uprzykrzał mu drogę wzbudzając kurzawę za każdym razem, gdy Pan Jezus przysiadał, by odpocząć. W końcu doszedł do lasu, gdzie odsapnął, zaspokoił pragnienie i poszedł dalej. Lecz diabeł nadal próbował go zniechęcić i wzniecał straszliwe hałasy pośród drzew. Kiedy i te zabiegi Pan Jezus wyśmiał, diabeł zaatakował za pomocą dzikich zwierząt, lecz Pan Jezus je pobłogosławił i uciekły. Został jedynie jeden pies, który nie dawał za wygraną, warczał, szczekał i usiłował kąsać szatę podróżnego. Pan Jezus nakarmił go, lecz nic to nie pomogło. Postanowił więc, że od tej pory pies służyć będzie człowiekowi.
Kiedy Pan Jezus dotarł na odpust, okazało się, że ludzi wcale nie ma w kościele, lecz zatracają się we wszystkich okolicznych rozrywkach, na jarmarku i w karczmie. Zobaczył również nagłe poruszenie i uświadomił sobie, że wzbudza je ten sam pies, który atakował go w lesie. Czynił on szkody we wsi i chłopi już zbierali się do tego, by raz na zawsze groźnego psa uspokoić. W jego obronie stanął Pan Jezus, który powiedział, że pies też jest stworzeniem boskim i nie można go zabijać, ale skoro uprzykrzał ludziom życie, to teraz będzie im służył. Będzie przyjacielem człowieka, będzie strzegł jego domu i nie będzie potrafił się bez niego obejść. Zaczął również ganić ludzi za to, że są bezbożni i zamiast do kościoła na odpuście, chodzą do karczem. Mówił, że są bezbożni i czeka ich kara, a oni poznali z kim mają do czynienia i od razu pożałowali za swoje grzechy. Jezus został z nimi jeszcze przez jakiś czas, a później ruszył w dalszą drogę. Piesek natomiast ruszył wraz z nim i towarzyszył mu już zawsze broniąc go w opresji, np. przed faryzeuszami, którzy próbowali uczynić mu krzywdę. Troszczył się zawsze również o to, by Pan Jezus (i on sam) miał co jeść.
Kiedy nadszedł czas drogi krzyżowej i ukrzyżowania, to właśnie ów pies pozostał krzyżem Pana Jezusa najdłużej ze wszystkich. Bronił go do ostatniej chwili i z całych swoich psich sił. Towarzyszył mu nawet wtedy, kiedy odeszli apostołowie, czy Maria, jego matka. W pewnym momencie Jezus ocknął się i zobaczywszy, że pod krzyżem został tylko Burek, powiedział, żeby ten poszedł wraz z nim, a Burek natychmiast oddał ducha i obaj trafili do nieba.