Makbet – bohaterowie

Autor: Adrianna Strużyńska

Głów­nym i ty­tu­ło­wym bo­ha­te­rem dra­ma­tu Szek­spi­ra jest Makbet. Do­wo­dzi woj­skiem w woj­nie szkoc­ko-nor­we­skiej. Jest wa­sa­lem i ku­zy­nem kró­la Dun­ka­na. Miesz­ka na zam­ku w In­ver­ness. Jego żona to bez­względ­na Lady Mak­bet. Mak­bet to postać dynamiczna, któ­ra zmie­nia się pod wpły­wem wy­da­rzeń, przed­sta­wio­nych w dra­ma­cie. Po­cząt­ko­wo jest bo­ha­te­rem zde­cy­do­wa­nie po­zy­tyw­nym, wy­róż­nia się mę­stwem i wa­lecz­no­ścią. Do­cho­wu­je wier­no­ści kró­lo­wi Dun­ka­no­wi, po­dej­mu­je szyb­kie i traf­ne de­cy­zje, dzię­ki cze­mu pro­wa­dzi Szko­tów do zwy­cię­stwa. Wszyst­ko zmie­nia się, gdy trzy wiedź­my prze­po­wia­da­ją Mak­be­to­wi, że zostanie królem Szkocji. Bu­dzą w ten spo­sób nad­mier­ną am­bi­cję bo­ha­te­ra. Mak­bet, pod­ju­dza­ny przez żonę, sprze­nie­wie­rza się wszyst­kim wy­zna­wa­nym przez sie­bie za­sa­dom. Mor­du­je Dun­ka­na, mimo że uwa­ża go za bar­dzo do­bre­go kró­la. Do­pusz­cza się też za­bi­cia swo­je­go przy­ja­cie­la Ban­ka, po­nie­waż ten sły­szał prze­po­wied­nię i we­dług niej ma za­po­cząt­ko­wać ród kró­lew­ski. Pierw­sze mor­der­stwo roz­po­czy­na sze­reg zbrod­ni. Mak­bet zle­ca na­wet za­bi­cie żony i dziec­ka Mak­du­fa, wier­ne­go Dun­ka­no­wi. Bo­ha­ter nie jest tak do­brym wład­cą, jak jego po­przed­nik, moż­na uznać go za tyrana. Mak­bet ma zbyt sła­bą psy­chi­kę, aby udźwi­gnąć cię­żar zbrod­ni. Gdy ob­ja­wia mu się duch Ban­ka, do­pa­da­ją go wy­rzu­ty su­mie­nia. Mak­bet zy­sku­je upra­gnio­ną wła­dzę, ale nie może się nią cie­szyć. Tra­ci spo­kój du­cha, przy­ja­ciół, żonę, a w koń­cu ży­cie. Przegrywa pojedynek z Makdufem. Śmierć uwal­nia go od obłę­du i koń­czy łań­cuch zbrod­ni. Nic nie może uspra­wie­dli­wić czy­nów Mak­be­ta. Prze­po­wied­nia wiedźm nie jest mi­tycz­nym fa­tum, bo­ha­ter ma wol­ną wolę i sam de­cy­du­je się na kró­lo­bój­stwo.

Waż­ną rolę w utwo­rze od­gry­wa Lady Makbet. Żona głów­ne­go bo­ha­te­ra rów­nież prze­cho­dzi prze­mia­nę. Na po­cząt­ku dra­ma­tu jest bezwzględną, opanowaną kobietą. Gdy Mak­bet ma wąt­pli­wo­ści, do­ty­czą­ce za­bi­cia kró­la Dun­ka­na, na­kła­nia go do tego, sto­su­jąc ma­ni­pu­la­cję. Uzna­je męża za tchó­rza, aby obu­dzić w nim am­bi­cję. Lady Mak­bet za­cho­wu­je zim­ną krew i po do­ko­na­niu za­bój­stwa kró­la za­cie­ra śla­dy, aby oskar­że­nie pa­dło na straż­ni­ków, a na­stęp­nie na sy­nów Dun­ka­na. Po­zo­sta­je opa­no­wa­na rów­nież pod­czas uczty, gdy jej mąż pra­wie przy­zna­je się do zbrod­ni. Lady Mak­bet sta­no­wi za­prze­cze­nie wszel­kich ste­reo­ty­pów na te­mat ko­bie­co­ści. Nu­dzi ją spo­koj­ne ży­cie, za wszel­ką cenę pra­gnie wła­dzy i do­mi­na­cji. Wy­ko­rzy­stu­je swo­ją sil­ną wolę i moc­ny cha­rak­ter w naj­gor­szy moż­li­wy spo­sób. Osta­tecz­nie jed­nak Lady Mak­bet oka­zu­je się słab­sza, niż jej się wy­da­wa­ło. Ko­bie­ta wpada w obłęd, wciąż wi­dzi krew na swo­ich rę­kach. Utra­ta zmy­słów do­pro­wa­dza ją do samobójczej śmierci.

Na po­cząt­ku dra­ma­tu, naj­bliż­szym przy­ja­cie­lem Mak­be­ta jest Banko. Rów­nież na­le­ży do do­wód­ców wojsk szkoc­kich. Jest walecznym, szlachetnym rycerzem, w du­żej czę­ści przy­czy­nia się do wy­gra­nej Szko­cji w woj­nie. Ban­ko realistycznie podchodzi do życia. Nie wie­rzy bez­kry­tycz­nie w sło­wa wiedźm, cho­ciaż prze­po­wia­da­ją mu, że za­po­cząt­ku­je ród kró­lew­ski. Ban­ko rze­czy­wi­ście uwa­ża­ny jest za za­ło­ży­cie­la rodu Stu­ar­tów – kró­lów An­glii. Uda­je mu się zo­sta­wić po so­bie na­stęp­cę, jego syn Fleance ucho­dzi żywy z za­sadz­ki. Pró­bu­je prze­ko­nać Mak­be­ta, że ich wi­dze­nie mo­gło być wy­ni­kiem ha­lu­cy­na­cji po zje­dze­niu tru­ją­cych ro­ślin. Jest wier­nym przy­ja­cie­lem, nie mówi kró­lo­wi Dun­ka­no­wi o prze­po­wied­ni. Po­zo­sta­je neu­tral­ny pod­czas kon­flik­tu Mak­be­ta z lor­da­mi, któ­rzy po­dej­rze­wa­ją no­we­go kró­la Szko­cji o spi­sek. Ban­ko gi­nie w na­pa­ści, zor­ga­ni­zo­wa­nej przez głów­ne­go bo­ha­te­ra. Jego duch po­ja­wia się pod­czas uczty, co prze­ra­ża Mak­be­ta.

Król Dunkan to spra­wie­dli­wy i do­bry wład­ca Szko­cji. Ze wzglę­du na po­de­szły wiek, nie może sa­mo­dziel­nie do­wo­dzić woj­skiem. Po­sia­da jed­nak sza­cu­nek swo­ich wa­sa­li, ze wzglę­du na swo­je do­ko­na­nia z mło­do­ści. Każe zdraj­ców oj­czy­zny, ale też na­gra­dza bo­ha­te­rów. Gi­nie, za­mor­do­wa­ny we śnie przez Mak­be­ta.

Pra­wo­wi­tym na­stęp­cą szkoc­kie­go tro­nu jest Malkolm, pier­wo­rod­ny syn Dun­ka­na. Gdy zo­sta­je nie­słusz­nie oskar­żo­ny o za­bój­stwo swo­je­go ojca, musi ukryć się w An­glii. Lor­do­wie na­kła­nia­ją go, aby wró­cił do oj­czy­zny i ode­brał tron Mak­be­to­wi. Mal­kol­mo­wi bra­ku­je pew­no­ści sie­bie, po­cząt­ko­wo nie czu­je się go­to­wy na prze­ję­cie wła­dzy. W koń­cu wy­ru­sza jed­nak do Szko­cji na cze­le an­giel­skiej ar­mii.

Młod­szym bra­tem Mal­kol­ma jest Donalbein. Rów­nież zo­sta­je oskar­żo­ny o za­mor­do­wa­nie Dun­ka­na. Ukry­wa się w Ir­lan­dii, ale do­łą­cza do Mal­kol­ma ma­sze­ru­ją­ce­go do Szko­cji.

Jed­nym z naj­bar­dziej po­dejrz­li­wych bo­ha­te­rów jest Makduf. Znaj­du­je cia­ło kró­la Dun­ka­na i nie wie­rzy, że za­bi­li go straż­ni­cy lub sy­no­wie. Wy­ru­sza do An­glii, aby na­kło­nić Mal­kol­ma do ode­bra­nia tro­nu Mak­be­to­wi. Prze­ży­wa oso­bi­stą tra­ge­dię, pod jego nie­obec­ność Mak­bet każe za­mor­do­wać żonę i syna Mak­du­fa. Uda­je mu się ze­mścić na Mak­be­cie. Jako nie­zro­dzo­ny z ko­bie­ty, po­nie­waż zo­stał wy­ję­ty z łona mat­ki po jej śmier­ci, jest w sta­nie po­ko­nać głów­ne­go bo­ha­te­ra.

Mal­kol­mo­wi po­ma­ga Siward, ge­ne­rał an­giel­skiej ar­mii. Do wal­ki do­łą­cza rów­nież jego syn – Młody Siward. Gi­nie w wal­ce z Mak­be­tem, po­no­sząc god­ną śmierć na polu bi­twy.

Do za­ist­nia­łych tra­ge­dii przy­czy­nia­ją się trzy czarownice. Zda­ją so­bie spra­wę z cho­ro­bli­wej am­bi­cji Mak­be­ta, dla­te­go prze­po­wia­da­ją mu ob­ję­cie szkoc­kie­go tro­nu. Po­sia­da­ją nad­przy­ro­dzo­ne zdol­no­ści, cho­ciaż Szek­spir przed­sta­wił je w ka­ry­ka­tu­ral­ny spo­sób. Nie wia­do­mo, czy rze­czy­wi­ście zna­ją ludz­ką przy­szłość, czy je­dy­nie ba­wią się śmier­tel­ni­ka­mi.

Dodaj komentarz