Stwór nie był tak ogromny, jak o nim opowiadali starzy podróżnicy, którzy natykali się na przeróżne bestie wędrując po górach i równinach Śródziemia. Był nieco dłuższy od aligatora, choć jeśli chodzi o wysokość, miał ją na poziomie przeciętnej wielkości psa. Bilbo wiedział, że to bazyliszek. Zbyt wiele książek przeczytał, żeby nie rozpoznać od razu imponującego, choć przerażającego grzebienia na grzbiecie, ostrych jak sztylety pazurów i ogona zakończonego twardą jak głaz kulą. Wcześniej był pewien, że te stworzenia dawno już wyginęły, wyglądało jednak na to, że w głębokich górskich sztolniach, żyły wciąż pojedyncze egzemplarze.
Bazyliszek jeszcze nie spostrzegł hobbita, który poruszał się bezszelestnie, chociaż w tym momencie zamarł. Wiedział, że musi uspokoić oddech, bo zdradzić go może nawet głośne bicie rozszalałego z przerażenia serca. Zamknął oczy i wziął kilka głębokich wdechów zaciskając dłoń na klindze miecza. Próbował przypomnieć sobie wszystko,co wiedział o bazyliszku. Wiedział, że jeśli popełni błąd, nie dość, że sam zginie, ale narazi na śmiertelne niebezpieczeństwo swoich towarzyszy, którzy szli za nim, a tego dnia wysłali właśnie jego na zwiad. Bilbo wiedział, że najsilniejszą bronią gada jest wzrok, który zamienia wszystko i wszystkich na co padnie w słup soli. Nie można więc bazyliszkowi patrzeć w oczy. Jak więc pokonać bestię? Hobbit wiedział, że każda sekunda jest na wagę złota i działać trzeba było szybko. Nie było już odwrotu, to on musiał pokonać potwora.
Po dziesięciu głębokich oddechach zebrał się w końcu na odwagę i nie ruszając się z miejsca, jak najciszej sięgnął do kieszeni i nasunął na palec magiczny pierścień. Wyszedł z założenia, że jeśli bazyliszek nie będzie mógł go dostrzec, trudniej będzie mu porazić go petryfikującym spojrzeniem. Bilbo bardzo ostrożnie zaczął zbliżać się do bazyliszka, który ewidentnie nie spał, ale też nie był specjalnie ruchliwy. Od czasu do czasu jedynie machnął z nudów ogonem. Bazyliszek znajdował się kilka metrów pod skałą, na której był Bilbo. Hobbit próbował bezszelestnie przedostać się w kierunku głazu, który wydawał mu się nie przytwierdzony na stałe do podłoża.
Nagle bazyliszek przekręcił się nagle. Ruch ten zdezorientował Bilba, który zrobił nie ostrożny krok i potrącił stopą kilka niewielkich kamyczków. Bazyliszek od razu usłyszał intruza. Bilbo zamarł, przylgnął plecami do ściany jaskini i na wszelki wypadek zamknął oczy. Bazyliszek podniósł się i zaczął się wdrapywać po głazach. Bilbo wstrzymał oddech, czuł, że potwór zbliża się do niego, chociaż miał świadomość, że nie może go zobaczyć. Wreszcie do reszty struchlał, kiedy poczuł na twarzy gorący i cuchnący oddech bestii. Bazyliszek badał, co mogło wywołać hałas. Bilbo jednak od tylu dni błąkał się po podziemiach, tyle razy wpadał do górskich, brudnych potoków i od tak dawna nie czyścił ubrania, że jego zapach spoił się właściwie z zapachem jaskiń. Był dla zwierzęcia nie do wyczucia. Bazyliszek jednak cały czas trzymał pysk tuż przy hobbicie.
Bilbo wiedział, że to szansa, wiedział, że musi przełamać paraliż swojego ciała i wykonać jeden, ale mocny i bardzo precyzyjny ruch ręką, w której trzymał miecz. Wziął bezszelestny oddech, odliczył do trzech i z całej siły, na jaką był się w stanie w tamtym momencie zdobyć, pchnął mieczem przed siebie. Ogłuszył go spazmatyczny ryk, wyczuł przed sobą potężne szarpnięcie, które wyrwało mu oręż z ręki. Zacisnął powieki ze wszystkich sił. Usłyszał hałas osuwającego się rumowiska, potem jeszcze jeden ryk, i jeszcze jeden, słabszy, bardziej rozpaczliwy, a po kilku chwilach wszystko umilkło.
Bilbo dyszał bez opamiętania. Nie wiedział co się stało. Czy zabił bazyliszka, czy tylko go ranił i rozwścieczył? Nie wiedział ile jeszcze czasu stał bez ruchu, aż w końcu zdecydował się otworzyć oczy, choć robił to bardzo pomału, żeby w razie jakiegokolwiek bezpieczeństwa mógł je od razu z powrotem zacisnąć. W końcu jednak podniósł powieki do końca. Niebezpieczeństwa już nie było. Kilka metrów pod skałą, na której stał dostrzegł ogromne cielsko bazyliszka leżące bezwładnie, a w pysku odrażającej bestii tkwił niewielki mieczyk. Bilbo odetchnął głęboko i upadł na ziemię ze zmęczenia.