Chłopcy z Placu Broni chcieli dostać się do Ogrodu Botanicznego, by udowodnić czerwonym koszulom, że potrafią niezauważeni wkraść się na ich teren i nie boją się tego. Dowódca Janosz Boka wziął ze sobą dwóch najodważniejszych żołnierzy – Czonakosza i Nemeczka.
Chłopcy rozpoczęli swoją misję, gdy zapadał już zmierzch. Przeskoczyli przez mur i Czonakosz wspiął się na wysoką akację, by zyskać szersze pole widzenia. Zobaczył dwóch wartowników stojących na mostu prowadzącym na wyspę,na którą chcieli się dostać. Boka zadecydował, że najłatwiej będzie przedostać się do ruin zamku i tam też chłopcy zaczęli przedostawać się czołgając się po trawie. Przez chwilę zmroził ich gwizd, który jednak okazał się jedynie sygnałem do zmiany warty. Dotarli do ruin, gdzie usłyszeli zbliżające się kroki. Nemeczkowi puściły wówczas nerwy ze stresu, ale opanowany Boka kazał się chłopcom ukryć. Kroki należały do stróża Ogrodu Botanicznego, więc chłopcy po raz kolejny odetchnęli. W jednym z pomieszczeń ruin znaleźli kilka prowizorycznych toporków, które Czonakosz chciał na złość czerwonym koszulom zabrać jako łup, lecz chłopcy poprzestali na wyraźnym porozrzucaniu ich po ruinach.
Boka przy pomocy lornetki badał sytuację na wyspie. Wówczas po raz pierwszy zobaczył Gereba rozmawiającego z czerwonymi koszulami, ale z szacunku dla przyjaciela nie zdradził tego chłopcom. Drużyna z Placu Broni odnalazła przy brzegu starą łódkę, dzięki której wszyscy trzej mogli przedostać się niezauważeni na wyspę. Czonakosz został, by pilnować łodzi, a Boka wraz z Nemeczkiem ruszyli, by zakończyć misję. Ukryli się w zaroślach i obserwowali zebranie czerwonych koszul, a także Gereba, który zdradzał tajemnicę Placu Broni. Gdy przeciwnicy odeszli wgłąb wyspy, Boka przytwierdził do drzewa kartkę z napisem „Tu byli chłopcy z Placu Broni”, po czym wraz z Nemeczkiem udali się w drogę powrotną. Czerwone koszule bardzo szybko zorientowały się, co się stało i rozpoczął się pościg. Chłopcy z Placu Broni mieli jednak wystarczająco dużo czasu, by przedostać się z powrotem na drugi brzeg jeziora. Prawie wpadli na pościg, lecz w ostatniej chwili zdołali ukryć się w oranżerii Ogrodu. Kiedy pogoń ich minęła, cała trójka już dużo spokojniejsza dotarła do muru i przeskoczyła przezeń z powrotem na ulicę. Tymczasem czerwone koszule udały się w zupełnie innym kierunku i zaczęli ścigać zupełnie przypadkowych ludzi biorąc ich mylnie właśnie za chłopców z Placu Broni. Trójka bohaterów bezpiecznie wróciła do domu z poczuciem dobrze spełnionego wobec własnej grupy obowiązku.