Żyjąc i funkcjonując w społeczeństwie jesteśmy na każdym kroku zmuszani do wpasowywania się w różnego rodzaju trendy, zwyczaje i konwenanse, zwłaszcza, gdy wchodzimy w interakcje z innymi ludźmi. Obowiązuje nas to w szkole, w urzędach, w pracy, w kawiarniach – w zasadzie wszędzie oprócz zacisza naszych domów. Dla niektórych jest to irytujące i niepotrzebne, anachroniczne w nowoczesnym świecie, w którym jest nam do siebie nawzajem bardzo blisko. Inni natomiast cenią świat konwenansu, przestrzegają zasad savoire-vivre i fascynuje ich świat dworu monarchii brytyjskiej. Jak więc jest naprawdę? Czy to tylko archaiczne podejście do świata i życia, czy jednak konwenanse mogą się nad w życiu przydać?
Powyższy fragment przedstawia scenę pochodzącą z najwybitniejszej polskiej powieści pozytywistycznej – Lalki Bolesława Prusa. Jest to scena obiadu, na który główny bohater powieści, Stanisław Wokulski, zostaje zaproszony do domu państwa Łęckich, Tomasza oraz jego córki Izabeli, w której Wokulski się kocha. Mężczyzna w przeciwieństwie do Łęckich nie pochodzi z rodu arystokratycznego, co dla Izabeli jest ogromnym jego minusem. Wokulski ma jednak duży większy majątek, więc tak naprawdę to on powinien dyktować warunki w tej relacji. Zaczyna swoją przewagę – bogactwo oraz rozległą znajomość wiata wynikającą z podróży – wykorzystywać i specjalnie popełnia błędy przy jedzeniu: używa niewłaściwych sztućców do jedzenia konkretnych potraw, myli napoje. Reakcja arystokratów jest zaskakująca. Pan Tomasz, któremu zależy na sympatii Wokulskiego i jego pieniądzach, zaczyna popełniać te same błędy, czym kompromituje się podwójnie. Panna Izabela jest zażenowana i kieruje w kierunku Stanisława złośliwe uwagi. Zniesmaczona jest nawet panna Florentyna, opiekunka Izabeli i pomoc domowa. Rozpoczyna się więc dialog, w którym Wokulski tłumaczy swoje zachowanie i mówi, że etykieta jest potrzebna, ale nie należy mieć jej na uwadze, kiedy wyraźnie nie pasuje ona do sytuacji, lub wręcz jakąś sytuację utrudnia. Jako przykład podaje wywołanych przez pannę Florentynę Anglików, znanych z przestrzegania wszystkich konwenansów. Wokulski przyznaje jej rację, że Anglicy zawsze jedzą ryby bez użycia noża, ale prawdopodobnie wynika to z faktu, że ichniejsze ryby da się bez problemu jeść właśnie w ten sposób. Ryby z polskich mórz są na to natomiast zbyt ościste. Wokulski mówi, że widywał bardzo wysoko postawionych arystokratów zagranicznych, którzy – kiedy wymagała tego sytuacja – nie mieli żadnych hamulców przed rażącymi odstępstwami od etykiety, nie tylko w kwestii jedzenia. Mężczyzna w dosadny sposób daje tym samym Łęckim lekcję, że większość przestrzeganych przez nich zasad to tylko puste gesty, snobistyczna próba sprostania zagranicznym wzorcom, pozbawiona natomiast intelektualnego i przede wszystkim praktycznego uzasadnienia.
Najbardziej znanym dziełem, które porusza temat zasadności podporządkowania się zwyczajom i konwenansom w życiu codziennym, jest oczywiście Ferdydurke autorstwa Witolda Gombrowicza. To dzieło, które pokazuje czytelnikowi, że wychodząc z domu, zakładamy pewną metaforyczną maskę. Masek tych mamy wiele i zmieniamy je w zależności od tego, w jakiej znajdziemy się sytuacji. Inaczej zachowujemy się przy rodzinie, inaczej przy przyjaciołach, inaczej w szkole, lub w pracy, a inaczej na wakacjach. Powoduje to w nas wiele dysonansów, ponieważ w takim życiu może nagle zabraknąć miejsca na to, żebyśmy mogli być po prostu sobą. Gombrowicz sięga jednak głębiej, do źródeł naszych narodowych konwenansów i ośmiesza wszystkie owe romantyczno-ziemiańskie mity, według których polska rodzina musi być złożona z katolików, patriotów, najlepiej szlacheckiego pochodzenia. Najlepiej widać to na przykładzie rodziny Hurleckich, którzy swoje szlachectwo uważają za najwyższą wartość w życiu, mimo że samo z siebie nie oznacza ono przecież tak naprawdę niczego konkretnego, bo to dopiero czyny ludzkie świadczą o jego wartości, a nie to w jakiej rodzinie się urodził.
Konwenanse nie są niczym złym. Chyba każdy z nas dostrzega wartość w istnieniu pewnych wzorców, które ułatwiają nam serdeczne i uprzejme kontakty z innymi, a także pozwalają zachowywać się kulturalnie i odpowiednio w miejscach, które tego w pewien sposób wymagają. Problematyczną sytuacją jest natomiast taka, w której stosujemy się do owych zwyczajów bezmyślnie, bezrefleksyjnie, tylko dlatego, że „tak wypada”, i nie zastanawiamy się nad ich sensownością. Takie zachowanie rzeczywiście może być ograniczające naszą swobodę i może stać się problemem. Do wszystkiego warto więc podchodzić z głową i ze zdrowym rozsądkiem. Wokulski uciekł się do inteligentnej drwiny, by uświadomić polskim arystokratom brak fundamentalnych podstaw do kultywowania przez nich niektórych zwyczajów. Gombrowicz ośmieszył pewien konwenans myślenia o polskiej narodowości. Przesadne bowiem lub niepraktyczne i bezrefleksyjne stosowanie się do niektórych wymogów społecznych może prowadzić do śmieszności.