Góry inspirują poetów od setek lat, wszystkim nam dobrze znana jest choćby scena przemiany Kordiana na szczycie Mont Blanc. W polskiej poezji Młodej Polski silny był także nurt tatrzański, którego twórcy (m.in. Jan Kasprowicz) wyrażali zachwyt nad piękną przyrodą w polskich górach. Szczyty fascynowały, przerażając zarazem. Tragedię przeżył Julian Przyboś, opisując śmierć swojej kochanki Marzeny Skotnicówny w wierszu „Z Tatr”. Poniżej prezentujemy nasz autorski wybór najpiękniejszych wierszy o górach.
Spis treści
*** (Ciche, mistyczne Tatry, owe wieczne głusze) – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Ciche, mistyczne Tatry, owe wieczne głusze
zimowych, śnieżnych pustyń, owe zapadliska
niedostępne wśród złomów, gdzie jeden się wciska
mrok i gdzie wicher końcem swych skrzydeł uderza
z głuchym jękiem, jak końskie na polu kopyto,
uderzające w zbroję martwego rycerza:
ty, pustko, w siebie wołasz błędną ludzką duszę…
Ty, pustko nieskalana, kędy myśl człowieka
w dumną, zimną samotność wolno się odwleka,
jak lew ranny w pieczarę zapadłą i skrytą;
ty, pustko nieskalana, gdzie się dusza rzuca
zmęczona i ponura, by z krwi ochłodzić płuca,
oczy myć z kurzu, ręce ogartywać z błota…
O Tatry! Jakże drogą jest wasza martwota!
ten chram, kędy ofiarę niezmiernemu Bogu
odprawia wiatr u skały lodowej ołtarza,
a tej mszy słucha turni zwieszonych milczący
tłum i białego lasu przepastna ciemnota
i kędyś uczepiony na szczytowym rogu
blask wschodzącego słońca, co lody rozżarza,
na kształt lampy ofiarnej, u stropu wiszącej…
A kiedy się gwiazdami zaświecą przestrzenie
wiekuistego nieba i nieprzeniknione
zejdzie na ziemię nocy zimowej milczenie:
wówczas mi się wydaje, że już lat tysiące
ubiegły, że już życie dawno pogrzebione
i że jest to dusz ludzkich, dawno nie pamiętnych
dusz do szału zuchwałych, do szaleństwa smętnych,
uroczysko grobowe, senne i milczące.
Melodia mgieł nocnych – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Okręcajmy się wstęgą naokoło księżyca,
co nam dala przeźrocze tęczą blasków nasyca,
i wchłaniajmy potoków szmer, co toną w jeziorze,
i limb szumy powiewne, i w smrekowym szept borze,
pijmy kwiatów woń rzeźwą, co na zboczach gór kwitną,
dźwięczne, barwne i wonne, w głąb wzlatujmy błękitną.
Cicho, cicho, nie budźmy śpiącej wody w kotlinie,
lekko z wiatrem pląsajmy po przestworów głębinie…
Oto gwiazdę, co spada, lećmy chwycić w ramiona,
lećmy, lećmy je żegnać, zanim spadnie i skona;
puchem mlecza się bawmy i ćmy błoną przeźrocza,
i snów pierzem puszystym, co w powietrzu krąg toczą,
nietoperza ścigajmy, co po cichu tak leci,
jak my same, i w nikłe oplatajmy go sieci,
z szczytu na szczyt przerzućmy się jak mosty wiszące,
gwiazd promienie przybiją do skał mostów tych końce,
a wiatr na nich na chwilę uciszony odpocznie,
nim je zerwie i w pląsy znów pogoni nas skocznie…
Ulewa – Adam Asnyk
Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr,
Na sinej ich krawędzi
Króluje w mgłach świszczący wiatr
I ciemne chmury pędzi.
Rozpostarł z mgły utkany płaszcz
I rosę z chmur wyciska –
A strugi wód z wilgotnych paszcz
Spływają na urwiska.
Na piętra gór, na ciemny bór
Zasłony spadły sine,
W deszczowych łzach granitów gmach
Rozpłynął się w równinę.
Nie widać nic – błękitów tło
I całe widnokręgi
Zasnute w cień, zalane mgłą,
Porżnięte w deszczu pręgi.
I dzień, i noc, i nowy wschód
Przechodzą bez odmiany –
Dokoła szum rosnących wód –
Strop nieba ołowiany.
I siecze deszcz, i świszcze wiatr,
Głośniej się potok gniewa,
Na szczytach Tatr, w dolinach Tatr
Mrok szary i ulewa.
Sen o górach – Leopold Staff
Widziałem we śnie ciemne, poszarpane turnie,
Szaleństwem gór spiętrzone zębate opoki,
Na dnach przepaści tajna śpi spowita w mroki…
Są głębie niezbadane w nich, drzemiące chmurnie.
Stoją wichry odarte, nagie. Jest w nich pycha,
Bo jest wielkość w nagości ich, siła granitu.
Spokój śpi niezmącony u głaźnego szczytu…
Wielkich jest godna tylko milczenia pieśń cicha.
Jest w nich potęga dzika, majestat wspaniały,
Co w swej dumie nie baczy na grzmiących burz szały,
Zapatrzony w swój ogrom, wsłuchany w swe głusze…
Śniłem ja siebie niegdyś potężnym mocarzem,
Zwycięzcą nad uśpionym w mej piersi złem wrażem
I zda mi się, żem widział w śnie mą wielką duszę…
Na las dawno ścięty w Zakopanem – Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Rano. Świta zaledwie. na Giewontu głowie
opierają się senne, błękitne niebiosy,
na trawie wokoło mnie swiecą krople rosy
i las się rosą mieni srebrnie i różowie.
Cudny górski las w słońca wschodzie promienistym!
Ach, jakże go pamiętam! każde drzewo w ciszy,
każdy pień, strom radosny, co ku słońcu dyszy
żywiczną ostrą wonią i w błekicie czystym
dumna dzidę wierzchołka z zielonego złota
wyrzyna dijamentem w niebieskim krysztale,
a po pniach ciemnych światło słoneczne migota…
Las stoi w pieśni lasku i w słonecznej chwale –
o święty, o w mą pamieć dijamentem wcięty
las o świcie przed wyjściem w góry – dawno ścięty.
Z Tatr – Julian Przyboś
Pamięci taterniczki, która zginęła na Zamarłej Turni
Słyszę:
Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał.
To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska
i
gromobicie ciszy.
Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem,
uciszę,
lecz –
Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr.
To zgrzyt
czekana,
okrzesany z echa,
to tylko cały twój świat
skurczony w mojej garści na obrywie głazu;
to – gwałtownym uderzeniem serca powalony szczyt.
Na rozpacz – jakże go mało!
A groza – wygórowana!
Jak lekko
turnię zawisłą na rękach
utrzymać,
i nie paść,
gdy
w oczach przewraca się obnażona ziemia
do góry dnem krajobrazu, niebo strącając w przepaść!
Jak cicho
w zatrzaśniętej pięści pochować Zamarłą.
Równanie serca, 1938
Noc księżycowa w górach – Leopold Staff
Dziką srogość samotnych, skamieniałych gór
Łagodzi marzycielskie księżyca milczenie.
usta podniebnych szczytów, ssące piersi chmur,
piją gwiazd patetycznych nieme zachwycenie.
Noc zaczajona w borach, jak wojownik w grodzie,
czerni śpiące doliny aksamitnym tuszem,
By stanąć po północnym księżyca zachodzie
W hełmie nieba pod Drogi Mlecznej pióropuszem.
Jeziora górskie – Jerzy Liebert
Pośród skał twardych, złomów z granitu.
W dolinach górskie jeziora śpią,
W spowitych sennie ciszą i mgłą
Śnieg się przegląda ze szczytu.
W oprawie mocnej, w pierścieniu z głazów
Świecą ich sine, przejrzyste dna.
Potok nad nimi jak struna łka
Szmery miłosnych wyrazów.
Dzień wstaje z wolna, patrzy w zadumie,
Zanurza palce różowe w toń,
Później ze wstydu podnosi dłoń,
Że pieścić lepiej nie umie.
Tatry w zimie – Wacław Wolski
Księżycowego światła magnezjowe fale
Zalały srebrne Tatry i regli kurhany…
Śni Giewont lodowaty, gdyby olbrzym szklany,
O światów czarodziejskich zielonym krysztale…
Gdyby welon pajęczy tatrzańskiej Goplany
Skrzących mrozu kryształków stężałe opale
przeźroczą mgłą lodową zawisły omdlałe
nad srebrnymi wirchami… Księżycem zalany,
Świat lodowy lśni, gdyby baśń kuta w krysztale,
Nieprzebrane kopalnie diamentów i ściany
Lśniące srebra szczerego, nie łupane wcale
Kilofami dźwięcznymi… Świat szronem dzierzgany,
Mieniący się tęczowo w marzenia zapale
W lód i kryształ zakrzepły sen srebrnej Marzany…
Wiatr gnie sieroce smreki – Jan Kasprowicz
Wiatr gnie sieroce smreki,
W okna mi deszcz siecze;
Cicho się moja dusza
Po mgławych drogach wlecze.
Ku turniom płynie krzesanym,
Ku ścieżkom nad przepaściami,
Gdzie widmo bożych tajemnic
Zmaga się w szumach z nami.
Ku wierchom dąży strzelistym,
Spowitym w słoneczne złota,
Gdzie o bezbrzeżnych przestrzeniach,
Samotna sni tęsknota.
Wiatr gnie sieroce smreki,
Mgławica deszczem prószy…
Hej, góry! zaklęte góry!
Tęsknico mojej duszy!
Zasnuły się senne góry – Jan Kasprowicz
Zasnuły się senne góry
W mgławą jesienną oponę –
Słońce nad nimi się pali,
Wyzłaca pola skoszone.
Kurz osiadł na jasionach,
na brzozach liść się czerwieni –
O smutna godzino rozłąki,
O smutna, cicha jesieni!
Odchodzę, bo czas mnie woła…
Ślad po mnie czyż tu zostanie?
O góry, o pola skoszone,
O ciche, smutne żegnanie.
Zagnane nad Czarny Staw – Jarosław Iwaszkiewicz
Zagnane nad Czarny Staw
Jakimś porywem chłodu
Motyle nad siną wodą
Lecą, rzucają się wpław.
Żagielki kolorowe
Na tle olbrzymich skał,
Jak słowa, które związałem,
Na śmierć skazane, gotowe.