Wiersz Ernesta Brylla [„Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają”] został napisany w 1985 roku podczas pobytu poety na emigracji w Londynie. Podmiot liryczny można utożsamić z autorem, apeluje on o bliskość i serdeczność w kontaktach międzyludzkich.
Spis treści
Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają – analiza utworu i środki stylistyczne
Klamrą kompozycyjną w wierszu Ernesta Brylla są słowa: „bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają” – tak brzmi pierwszy i ostatni wers utworu. To liryka bezpośrednia, podmiot liryczny wypowiada się w 1 osobie liczby mnogiej: „bądźmy”, „stoimy”, w tekście występują zaimki osobowe „tyle w nas jest siebie”, „nam ziemia pęka”. Użycie apostrofy sprawia , że mamy do czynienia z liryką apelu: ” bądźmy dla siebie bliscy”, „bądźmy dla siebie wierni”.
Wiersz składa się z trzech czterowersowych zwrotek. Czwartą stanowi jeden wers – właśnie owa klamra kompozycyjna zamykająca całość. Wiersz jest rytmiczny mimo nieobecności znaków interpunkcyjnych. Wersy mają przeważnie po 13 sylab, jedynie dwa – po jedenaście. Można odnaleźć przerzutnię: „ciemne góry / odpychają nas nagle”. W utworze można wskazać rymy: „rozdzielają – odpływają”, „stoimy – boimy”, „góry – mury”, które rozmieszczone są nieregularnie.
Na początku każdej zwrotki występuje anafora: „Bądźmy dla siebie…”. Mówiąc o istnieniu podziałów wśród ludzi, poeta używa metafor: „co chwila nam ziemia pęka pod stopami”, „byle kamyk może poruszyć lawiny”, posługuje się też personifikacją: „ciemne góry odpychają nas nagle swoim ciałem zimnym”, „rosną mury”. Nieliczne epitety: „zimne ciało”, „ciemne góry” potęgują atmosferę dezintegracji społecznej i niepewności. Pojawia się onomatopeja „z hukiem […] odpływają”, która pełni taką samą funkcję. Huk, ciemność, zimno – taki zestaw pojęć, mających negatywne oddziaływanie na człowieka, podkreśla jego bezradność i lęk.
Bądźmy dla siebie bliscy – interpretacja wiersza
Utwór powstał w 1985 roku. Wydaje się, że wzięcie tego faktu pod uwagę, może okazać się istotne dla interpretacji. To przecież czas, w którym w Polsce i Europie dużo się dzieje. Niedawno skończył się stan wojenny w Polsce, systemy komunistyczne w państwach europejskich drżą w posadach, ale wciąż się bronią. NSZZ „Solidarność” w naszym kraju musiała zejść do podziemia, a jej przywódcy zostali internowani.
Sam Bryll przebywa na emigracji w Londynie. Powszechna podejrzliwość ludzi, oskarżanie o przeciwstawianie się władzy, inwigilacja powodują dezintegrację społeczeństw i brak poczucia bezpieczeństwa człowieka jako jednostki. Ten trudny czas przedstawia poeta, używając obrazowych metafor. „Co chwila nam ziemia pęka pod stopami” – mówi poeta. „Okrawki kraju na którym stoimy / Z hukiem od siebie w ciemność odpływają”.
Zapewne Bryll ma na uwadze swoją sytuację emigranta, lecz z pewnością nie tylko. Podmiot liryczny pisze o lęku, gdy „byle kamyk może poruszyć lawiny”. Niejednokrotnie tak bywało w historii, że błahe na pozór zdarzenie wywoływało lawinę, która burzyła poczucie stabilizacji, bezpieczeństwa i dotychczasowe życie. Stąd powtarzający się jak mantra apel podmiotu lirycznego: „Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają”.
Sądzę, że należałoby jednak nadać bardziej uniwersalne znaczenie tej prośbie, nie ograniczając jej do konkretnego miejsca i czasu historycznego. „Ciemne góry”, które piętrzą się przed człowiekiem i odpychają go, mogą być symbolem tworzenia podziałów w każdym momencie historycznym, choćby dziś. I raczej należy tak właśnie odebrać przesłanie utworu Brylla. Żyjemy w czasach, gdy nienawiść do drugiego człowieka oraz nietolerancja inności są wyjątkowo silne. Podmiot liryczny nieustannie nawołuje: „Bądźmy dla siebie wierni kiedy rosną mury”. Po obaleniu muru berlińskiego mogło nam się wydawać, że problem podziałów został rozwiązany. Dziś przekonujemy się, jak mylne było to wrażenie.
Osoba mówiąca zwraca uwagę na fakt, że właśnie w czasach trudnych, pełnych lęku i obaw o przyszłość, ludziom najbardziej potrzebna jest bliskość. „Bo tyle w nas jest siebie ile ciepła tego / Które weźmiemy od kogoś drugiego / A drugi od nas weźmie i w sobie zatai”. Możemy ratować siebie nawzajem. Możemy sobie pomagać, obronimy się w ten sposób przed bezradnością, samotnością, przed brakiem nadziei. Ale musimy być dla siebie bliscy, „bo nas rozdzielają”. Bo świat, władza, historia chcą nas zdezintegrować, podzielić. Pomocy i ucieczki przed tym, bliskości, miłości i poczucia bezpieczeństwa możemy szukać jedynie w drugim człowieku. I na odwrót – takimi uczuciami możemy drugiego obdarować. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Jeśli tego nie dostrzeżemy i, akcentując różnice między nami, wciąż będziemy się od siebie oddalać, będziemy musieli zmagać się z samotnością, staniemy się słabi, łatwo będzie nas złamać i wykorzystać. Dlatego tak istotne są, powtórzone w wierszu kilkakrotnie, słowa podmiotu lirycznego: „Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają”. Podmiot liryczny wierzy, że bliskość nas ocali. Duchowa bliskość pozwala ludziom rozumieć się wzajemnie, wspierać, współdziałać. Może okazać się receptą na zniszczenie zła w świecie, w jakim żyjemy.