Każdy z nas chyba w pewnym momencie swojego życia, rozmyśla nad sensem egzystencji. Jaki jest sens istnienia? Jak żyć dobrze i porządnie? Czy da się uniknąć przemijania? Takie pytania nurtują człowieka od zarania dziejów. Władysław Reymont w Chłopach zwrócił uwagę na to, jak kwestie te postrzegali mieszkańcy wsi.
Chłopi i chłopki zamieszkujący wieś Lipce żyli w zgodzie z naturą, znali jej mechanizmy, szanowali przyrodę, żyli z nią w zgodzie. Byli również świadomi procesów, które nią rządzą – wiecznego cyklu obumierania i odradzania się natury. W ten sam sposób pojmowali życie ludzkie. Byli świadomi nieuchronności biegu życia i tego, czym ono musi się skończyć. Można by pomyśleć, że skoro kres jest określony z góry, a także nieunikniony, to żyć można jak się tylko chce. Gdyby tak było świat byłby pewnie miejscem rozpasania i anarchii. Chłopi bardzo mocno związani są z wiarą chrześcijańską, z religią, z Kościołem. Przyjęli sposób postrzegania rzeczy ostatecznych właśnie z Biblii, gdzie jasno napisane jest, że żyć należy porządnie i uczciwie, aby po śmierci otrzymać nagrodę. Kto zaś żył będzie „po swojemu”, ignorując boskie przykazania, skazany będzie na wieczne potępienie. Chłopi więc mieli świadomość tego, że muszą panować nad swoimi namiętnościami i porywami, ponieważ cały czas jako ludzie podlegają ocenie. To kolejna rzecz, spod której człowiek nie jest w stanie się uwolnić.
Chłopi byli świadomi przemijania, byli świadomi nie tylko śmierci, lecz także starości, która niejednokrotnie mogła wydawać się gorsza. Śmierć bowiem była nieokreślonym końcem, który trudno było rozgryźć, natomiast starość rozgrywała się jeszcze tu, na tym świecie, wśród ludzi, z którymi żyło się przez całe życie. Los osób w podeszłym wieku nie był najciekawszy. Kiedy przestawali być zdatni do pracy i do zarabiania na własne potrzeby, stawali się dla młodych ciężarem, nieraz byli pozbawiani dachu nad głową, wyrzucani z domostw. Taki los spotkał np. Jagustynkę, a także żebraczkę Agatę, która każdy użebrany grosz odkładała, by w ostatecznej chwili móc wkupić się we własną rodzinę i odejść z godnością. Śmierć dotknęła również Kubę Sochę, parobka Boryny, który umiera samotnie, w cierpieniu, w stajni, podczas gdy na zewnątrz trwa wesele. Parobek całe życie przeżył pracowicie i uczciwie, mimo to w godzinie śmierci doznał głębokiego upokorzenia – los okazał się dla niego bardzo niełaskawy.
Ludzki los był pojmowany przez chłopów w bardzo prosty sposób. Uczciwość miała być nagrodzona, nieuczciwość – ukarana. Często jednak działo się inaczej. Chłopi na włąsnej skórze odczuwali, że życie to ciężkie wyzwanie, w którym cały czas trzeba ciężko pracować i mieć się na baczności, by nie popełnić błędu. Inaczej bowiem można by się narazić nie tylko Bogu, ale również sąsiadowi, lub nawet całej wsi.