Ludzka natura ze wszystkimi swoimi grzesznymi niedoskonałościami to jeden z głównych motywów literatury, odkąd tylko ta zaczęła powstawać. Komu bowiem mieliby przyglądać się uważnie pisarze i artyści, jeśli nie samym sobie, a w ten sposób także innym ludziom, w gruncie rzeczy podobnym do siebie nawzajem. Takie obserwacje prowadzą często do bardzo satyrycznych spostrzeżeń i konkluzji. Człowiek bowiem nieraz myśli o sobie samym jako o centrum świata, natomiast odpowiedni dystans pokazuje, jak małe i mało ważne są nasze troski, grzechy i czyny.
W Rozmowie Mistrza Polikarpa ze Śmiercią mamy do czynienia z dialogiem dwóch tytułowych postaci o ogólnej kondycji duchowej gatunku ludzkiego. Mistrz Polikarp jest jego przedstawicielem i sam reprezentuje wiele cech, które Śmierć potępia. Przede wszystkim jego poczucie winy za popełnione grzechy pojawia się dopiero w momencie, kiedy grozi mu za nie kara. Boi się również panicznie śmierci jako zjawiska, ponieważ jest mu obca i owiana tajemnicą, a poza tym jest przywiązany do świata materialnego. Przed Śmiercią w jej fizycznej postaci pada na twarz ze strachu.
Kostucha jednak okazuje się być dużo bardziej przystępnym rozmówcą – zaczyna skarżyć się Mistrzowi na swoją niewdzięczną pracę. Okazuje się bowiem, że jeśli chodzi o grzeszność – wszyscy ludzie są sobie równi. Śmierć opowiada zarówno o ludziach prostych, jak i wysoko postawionych urzędnikach. Wszyscy mają skłonności do hulanek, przekupstwa i drobniejszych lub poważniejszych oszustw. Nikt na co dzień nie myśli o tym, że kiedyś przyjdzie mu zapłacić za wszystkie niegodziwości życia. Dopóki na horyzoncie nie widać kary, dopóty znaczy to, że ludziom kolejny raz się upiekło. Dla Śmierci nie ma znaczenia pochodzenie, stan kont czy zajmowane stanowisko. Dla niej istotne jest tylko ludzkie sumienie, ponieważ prędzej czy później zabierze ze sobą zarówno żebraka jak i księcia.
Z satyrą na ludzką grzeszność mamy do czynienia również w świetnej i wciąż aktualnej komedii autorstwa wybitnego komediopisarza romantycznego, hrabiego Aleksandra Fredry, pt. Zemsta. Dwójka głównych zwaśnionych bohaterów to szlachcice dalecy od ideałów pod względem moralnym. Złorzeczą sobie nawzajem i od wielu lat tkwią w konflikcie usiłując zrobić jak najgorzej sąsiadowi. Rejent Milczek jest typem cichego spiskowca, który zasłania się swoją pokorną i pobożną postawą, by za plecami wszystkich knuć swoje intrygi. Cześnik Raptusiewicz jest z kolei chodzącą bombą nerwów, a kiedy zatli się jego lont, naprawdę nie trzeba długo czekać na eksplozję. Każdy we właściwy sobie sposób charakteryzuje pewne ludzkie duchowe ułomności. Kto z nas bowiem nie bywa porywczy i impulsywny w niektórych emocjonujących momentach? Albo komu nie zdarzyło się obmawiać innych za ich plecami, lub – nawet nieświadomie – zrobić czegoś na niekorzyść innych w tajemnicy?
Każdy człowiek ma w sobie nieco zarówno z Rejenta Milczka, jak i z Cześnika Raptusiewicza. Fredro obie postaci przedstawił w mistrzowski sposób jako satyryczne hiperbole reprezentowanych cech, jednak cechy same w sobie pozostają prawdziwe i oglądając współczesne inscenizacje romantycznej komedii, warto się zastanowić czy przypadkiem nie zbliżamy się za bardzo do któregoś z głównych bohaterów.
Żaden człowiek nie jest ideałem, wszyscy popełniamy większe lub mniejsze błędy, wszyscy mamy jakieś słabości, czegoś się wstydzimy, czegoś żałujemy. Trzeba jednak umieć spojrzeć zarówno na siebie, jak i na drugiego człowieka z odpowiednią dozą wyrozumiałości i humoru, bo większość naszych przewin to rzeczy tak naprawdę nieistotne.