Zjawisko wojny od zawsze wymagało od ludzi porzucenie pewnych wyznaczników moralnych i „odczłowieczenie” si do pewnego stopnia. Jednak dopiero wydarzenia wojen XX wieku ukazały w pełni, do jakiego spustoszenia psychicznego można doprowadzić jednostkę ludzką. Zjawisko obozów koncentracyjnych stworzonych wyłącznie w celu eksterminacji ludności na masową skalę to najlepszy przykład takiego barbarzyństwa. Zostało ono upamiętnione w wielu dziełach literackich, dziki którym posiadamy dzisiaj świadectwa z pierwszej ręki, mówiące nam o tym, jak głęboko zdehumanizowany jest świat wojny.
Tadeusz Borowski to wyjątkowy autor w polskiej literaturze. W czasie II wojny światowej przeżył grozę niemieckiego obozu koncentracyjnego, po wojnie zaangażował się w komunizm, zmarł tragicznie w bardzo młodym wieku. Traumę obozu opisał w tomie Pożegnanie z Marią. Jedno z opowiadań tomu, pt. Proszę państwa, do gazu w sposób szczególny oddziałuje na dzisiejszego czytelnika. Opowiada ono o tym jak grupa więźniów została oddelegowana do pracy przy przyjmowaniu do obozu nowego transportu ludzi. Widać było jak na dłoni różnicę pomiędzy więźniami a nowo przybyłymi, którzy nadal przyzwyczajeni byli do swojego wcześniejszego, komfortowego życia i nie mieli pojęcia, co ich czeka. Więźniowie natomiast przypominali już bardziej zwierzęta, kierujące się w życiu wyłącznie instynktami głodu, pragnienia, przetrwania. Patrzą na nowo przybyłych jak na łup – ktoś może mieć przy sobie jedzenie albo jakieś kosztowności, które można ukraść.
Ludzie z transportu, widząc, gdzie dotarli niejednokrotnie tracą zmysły, próbują uciekać, nawet matki porzucają swoje niemowlęta. Wielu traci w tym momencie życie. Żołnierze niemieccy dzielą nowych na dwie grupy: tych, którzy zostaną w obozie, by pracować do utraty sił, oraz tych, którzy od razu zostaną skierowani do komór gazowych. Z dzisiejszej perspektywy jest to sytuacja absolutnie obłędna, tym większe wrażenie robi to, jak zdehumanizowane podejście przejawiali więźniowie obozu. Zrobiliby z drugim człowiekiem wszystko, byle tylko samemu przetrwać.
Również w Związku Radzieckim istniał system obozów zagłady. Opisał go Gustaw Herling-Grudziński, który przeżył dłuższy czas w obozie w Jercewie. Świat w łagrze w niczym nie przypominał świata, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Oprócz katorżniczej pracy ponad siły, niedożywienia oraz fatalnych warunków sanitarnych, w obozie panowało ciągłe napięcie i brak zaufania, ponieważ każdy mógł się okazać wrogiem, przeciwnikiem, donosicielem. Liczyło się tylko to, by przeżyć, zdobyć jak najwięcej jedzenia i uniknąć najcięższych prac.
Ludzie skupiali się właściwie tylko na biologicznym przetrwaniu – nerwowo często nie wytrzymywali wieloletniej katorgi i po prostu wariowali. Dochodziło do oszustw, donosów, pobić, morderstw, kradzieży, prostytucji, samookaleczeń i samobójstw – to wszystko w gronie więźniów, nie wspominając nawet o męczarniach, jakie fundowali im strażnicy. Inny świat to zdecydowanie odpowiednie sformułowanie na określenie tego, co przeżył Herling-Grudziński i wszyscy, którzy przeżyli koszmar łagrów.
II wojna światowa przyniosła niestety ogromny postęp w kwestii tego, jak bardzo upodlić można istotę ludzką. Obozy zagłady zrobiły to milionom ludzi, którzy swoją traumę rozszerzyli na kolejne pokolenia. Dehumanizacja świata, jakiej się wówczas dopuszczono ma wpływ na nasze życie dzisiaj, choć możemy nie zdawać sobie z tego sprawy.