Kajko i Kokosz to dwójka głównych bohaterów legendarnej serii komiksów autorstwa Janusza Christy. To słowiańscy wojowie, którzy służą kasztelanowi Mirmiłowi. Ich przygody obfitują zarówno w momenty mrożące krew w żyłach, jak i bardzo satyryczne i humorystyczne.
– Niemożliwe, że daliśmy się aż tak bardzo nabrać – powiedział kasztelan Mirmił, patrząc na to, jak atakowany jest jego gród. – Krwawy Hegemon specjalnie mamił mnie nauką latania na Łysej Górze tylko po to, żeby oderwać mnie od Mirmiłowa i przypuścić atak. Jestem wściekły!
– Spokojnie, szacowny kasztelanie – odezwał się Kajko, który zawsze potrafił powściągnąć emocje. – Na pewno jest jakiś sposób, żeby odeprzeć ten atak?
– Jaki sposób, skoro jesteśmy oddaleni od grodu, który jest atakowany? – Zauważył Kokosz, który nawet nie próbował myśleć nad możliwymi rozwiązaniami.
Kajko spojrzał na niego krzywo, a następnie odezwał się do Mirmiła:
– Masz jeszcze tę maść, która sprawiła, że twój kufer pofrunął?
– Mam, a dlaczego pytasz? – Odezwał się zdezorientowany kasztelan.
– Zamiast ukrywać się za tym zwalonym pniem, spróbujmy nasmarować go maścią i uczynić z niego latający taran. Taki, jakiego zbójcerze próbują użyć do sforsowania bram grodu. Pokonamy ich ich włąsną bronią, tylko, że ulepszoną, bo fruwającą!
Oczy Mirmiła i Kokosza zaświeciły się. To naprawdę miało szansę się udać. Od razu przystąpili do działania. Maści starczyło akurat na cały pień, a gdy cała trójka wygodnie się na nim usadowiła, uniósł się w powietrze. Mirmił kierował, trzymając odpowiednie gałęzie, jako że jedyny miał dyplom z Wyższej Szkoły Latania.
Od razu skierował ich latający taran na główny oddział zbójcerzy i rozniósł zaskoczonych napastników w pył. Ponowił taki atak jeszcze kilka lub kilkanaście razy czym wzbudził w wojskach intruzów prawdziwy popłoch i panikę. W końcu Krwawy Hegemon zarządził odwrót przerażonych resztek swojego wojska i wkrótce po intruzach nie było już żadnego śladu. Pozostała tylko tu i ówdzie rozrzucona broń i wycięte drzewa. Mirmił, Kajko i Kokosz wylądowali na dużym placu pośród wiwatującego tłumu osadników. Wszyscy cieszyli się bardzo, że udało się odeprzeć przerażający atak i że ich władca powrócił wreszcie do grodu po dłuższej nieobecności. Najbardziej cieszyła się oczywiście Lubawa, które stęskniła się za swoim mężem.
Mirmił od razu przy wszystkich podkreślił wkład, jaki w obronę grodu wnieśli Kajko i Kokosz, którzy doczekali się również wiwatów na swoją cześć. Bardzo szybko uprzątnięto cały rozgardiasz spowodowany atakiem Krwawego Hegemona i zbójcerzy, a potem przygotowano wielką ucztę, w czasie której świętowali wszyscy mieszkańcy Mirmiłowa. Śmiechom, żartom, jedzeniu i piciu, rozmowom i wiwatom, a także tańcom i śpiewom nie było końca.