Bez – interpretacja wiersza

Autor: Anna Morawska

Utwór Ta­de­usza Ró­że­wi­cza pt. „bez” jest nie­re­gu­lar­nym, dwu­na­sto­zw­rot­ko­wym wier­szem bia­łym i wol­nym, w któ­rym wiel­ką li­te­rą za­ak­cen­to­wa­ne są tyl­ko nie­któ­re sło­wa, skie­ro­wa­ne do Boga. Pod­miot li­rycz­ny zwra­ca się bez­po­śred­nio do Nie­go, dla­te­go „bez” jest tak­że wier­szem apo­stro­ficz­nym („oj­cze Oj­cze nasz”). Te­ma­tem dzie­ła jest roz­wa­ża­nie pod­mio­tu o tym, dla­cze­go w jego ży­ciu na­gle za­bra­kło Boga.

Bez – interpretacja wiersza

Wiersz roz­po­czy­na się stwier­dze­niem, że „naj­więk­szym wy­da­rze­niem / w ży­ciu czło­wie­ka / są na­ro­dzi­ny i śmierć / Boga”. Pod­miot li­rycz­ny z wła­sne­go do­świad­cze­nia wie, że w gdy czło­wiek od­da­la się od Boga, Ten w nim umie­ra. W koń­cu do­cho­dzi do mo­men­tu, w któ­rym Bóg prze­sta­je dla nie­go ist­nieć. Pa­ra­dok­sal­nie, to wła­śnie wte­dy tak na­praw­dę Bóg ro­dzi się w czło­wie­ku. Za­nim pod­miot uświa­do­mił so­bie, że w jego ży­ciu bra­ku­je Boga, nie wie­dział, jak jest mu On po­trzeb­ny. Do­pie­ro wte­dy na­praw­dę zwró­cił na Nie­go uwa­gę.

„Ja” li­rycz­ne jest chrze­ści­ja­ni­nem, praw­do­po­dob­nie nie­mło­dym, któ­ry do­ko­nu­je ra­chun­ku su­mie­nia. Zo­rien­to­wał się bo­wiem, że w jego ży­ciu od daw­na nie ma Boga. Z po­cząt­ku na­iw­nie „zrzu­ca winę” na Nie­go, mówi, że to On od­szedł „bez zna­ku bez śla­du / bez sło­wa”. Na swo­je uspra­wie­dli­wie­nie po­da­je fakt, że „prze­cież jako dziec­ko” cho­dził do ko­ścio­ła i przyj­mo­wał ko­mu­nię świę­tą – ro­bił to, cze­go Bóg od nie­go wy­ma­gał, w związ­ku z czym nie ma so­bie nic do za­rzu­ce­nia w kwe­stii roz­łą­cze­nia z Nim. Jed­nak ten ob­raz na­le­ży do da­le­kiej prze­szło­ści. Pod­miot do­brze o tym wie i za­da­je roz­pacz­li­we py­ta­nie: „cze­muś mnie opu­ścił [?]”, a po chwi­li: „cze­mu ja opu­ści­łem / Cie­bie [?]”.Szu­ka­jąc od­po­wie­dzi na to py­ta­nie znaj­du­je kil­ka po­ten­cjal­nych przy­czyn.

Pierw­szym po­wo­dem, dla któ­re­go więź pod­mio­tu z Bo­giem zo­sta­ła prze­rwa­na jest mło­dzień­cza po­goń za ży­ciem, czer­pa­nie z nie­go jak naj­wię­cej przy­jem­no­ści. „Ja” li­rycz­ne przy­zna­je, że był lek­ko­myśl­ny, bez­tro­ski, za­śle­pio­ny szczę­ściem i może wła­śnie wte­dy „roz­warł[em] ra­mio­na / i wy­pu­ścił[em] Cie­bie”. Ró­że­wicz za­sto­so­wał tu bar­dzo ład­ną me­ta­fo­rę, któ­ra ide­al­nie ob­ra­zu­je to, co miał na my­śli – nie moż­na mieć wszyst­kie­go (w każ­dym ra­zie nie przez za­chłan­ność). Wi­docz­ny jest tu tak­że mo­tyw rów­no­waż­nej wy­mia­ny – żeby coś otrzy­mać, trze­ba ofia­ro­wać w za­mian coś o ta­kiej sa­mej war­to­ści. Pod­miot nie­świa­do­mie za lata za­ba­wy i ra­do­ści za­pła­cił Bo­giem.

Ko­lej­ną przy­czy­ną jest do­mnie­ma­na złość, a na­wet za­zdrość Boga o śmiech pod­mio­tu. W tym miej­scu po­eta na­wią­zu­je do „Wiel­kiej im­pro­wi­za­cji” z III cz. „Dzia­dów” Adama Mickiewicza. „Ty się nie śmie­jesz” – pod­miot uka­zu­je Boga jako oso­bę bez­względ­ną, któ­ra nie po­tra­fi się śmiać, nie od­czu­wa ra­do­ści, a więc nie po­tra­fi ko­chać. Tym sa­mym, zu­peł­nie jak Kon­rad, po­da­je w wąt­pli­wość wiecz­ne i nie­skoń­czo­ne Mi­ło­sier­dzie Bo­skie, a wcze­śniej­sze na­zwa­nie Go „złym oj­cem” jesz­cze bar­dziej bu­rzy od­wiecz­ny ob­raz Boga.

Pod­miot li­rycz­ny, roz­ocho­co­ny wnio­skiem, do któ­re­go do­szedł, co­raz bar­dziej przy­po­mi­na Mic­kie­wi­czow­skie­go Kon­ra­da. W dzie­sią­tej zwrot­ce pro­wo­ka­cyj­nie przed­sta­wia sie­bie jako ma­łe­go, ciem­ne­go, upar­te­go i pysz­ne­go czło­wie­ka, któ­ry „pró­bo­wał stwo­rzyć”. Pod­miot pyta Boga, czy to dla­te­go, że chciał być rów­ny Jemu, że chciał STWO­RZYĆ (a stwa­rza tyl­ko bóg) „no­we­go czło­wie­ka / nowy ję­zyk”, od­da­li­li się od sie­bie. Z tej wy­po­wie­dzi moż­na wy­wnio­sko­wać, że pod­miot jest ar­ty­stą. Być może jest po­etą, któ­ry, tak jak Ró­że­wicz, two­rzy wła­sny, nowy styl pi­sa­nia ~ nowy ję­zyk. „nowy czło­wiek” zaś jest ale­go­rią no­we­go po­ko­le­nia, któ­re wy­cho­wa się na no­wych dzie­łach pod­mio­tu.

Mimo wszyst­ko, pod­miot są­dzi, że Bóg po­ka­rał go swo­im odej­ściem. W głę­bi du­szy cier­pi, boli go to, że przez za­śle­pie­nie, za­rów­no roz­ko­sza­mi do­cze­sny­mi, jak i py­chą, stra­cił Boga. Wie, że to on jest win­ny, że to on da­wał Bogu oka­zje do opusz­cze­nia go. Przy­zna­je na­wet, że nie za­uwa­żył „uciecz­ki / (…) nie­obec­no­ści” Ojca.

Utwór „bez” jest bar­dzo oso­bi­stym mo­no­lo­giem, emo­cjo­nal­ną mo­dli­twą do Boga. Mimo bra­ku ry­mów, za­wie­ra wie­le środ­ków sty­li­stycz­nych, jak np. prze­rzut­nie („są na­ro­dzi­ny i śmierć / Boga”, „cze­mu ja opu­ści­łem / Cie­bie”), słu­żą­ce pod­kre­śle­niu fak­tu, że roz­wa­ża­nia do­ty­czą Boga, po­rów­na­nia („jak po­lna mysz­ka”, „jak woda co wsią­kła w piach”), za­sto­so­wa­ne, aby bar­dziej zo­bra­zo­wać za­war­te my­śli oraz ana­fo­ry („bez zna­ku bez śla­du / bez sło­wa”, „ży­cie bez boga jest moż­li­we / ży­cie bez boga jest nie­moż­li­we”).

Re­fren utwo­ru, po­ja­wia­ją­cy się dwa razy – „ży­cie bez boga jest moż­li­we / ży­cie bez boga jest nie­moż­li­we” – po­in­tu­je roz­wa­ża­nia pod­mio­tu. Za każ­dym ra­zem, gdy doj­dzie do wnio­sku, że moż­na żyć bez boga, po chwi­li uświa­da­mia so­bie, że by­ło­by to nie­zwy­kle trud­ne i nie jest dla każ­de­go. Ró­że­wicz zu­ni­wer­sa­li­zo­wał ten frag­ment po­przez na­pi­sa­nie sło­wa „bóg” małą li­te­rą. Wy­dźwięk tych dwóch wer­sów kie­ru­je się za­tem do wszyst­kich re­li­gii, do każ­de­go czło­wie­ka. Pod­miot li­rycz­ny w koń­cu uświa­da­mia so­bie, że nie moż­na żyć, nie wie­rząc w nic.

Dodaj komentarz